Aktualności

Egzekucje w Iranie. Śmierć może grozić nawet za sprzedaż sprzętu do internetu

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 16:32

W Iranie wykonano wyrok śmierci na mężczyźnie skazanym za kontakty z izraelskim wywiadem – podał w niedzielę Mizan, serwis informacyjny irańskiego wymiaru sprawiedliwości.

 

Kazem Musawi, szef wymiaru sprawiedliwości w prowincji Kom, poinformował, że Sąd Najwyższy odrzucił prośbę o ułaskawienie skazanego. Mężczyzna został stracony w sobotę rano, nie ujawniono jego nazwiska – przekazał portal Iran International.

 

Wyrok na szpiegu wykonano po uznaniu go winnym wrogości wobec Boga i szerzenia zepsucia na ziemi – powiedział Musawi. Dodał, że mężczyzna rozpoczął współpracę z Mosadem w październiku 2023 r. i został aresztowany cztery miesiące później po przesłaniu tajnych informacji kanałami internetowymi.

 

Czytaj także: Irański raper uniknął kary śmierci. „Reżim słabnie” 


„Egzekucje na skalę przemysłową”

 

W czwartek weszła w życie w Iranie „ustawa o zaostrzeniu kar za szpiegostwo i współpracę z reżimem syjonistycznym i wrogimi państwami”. Prawnicy twierdzą, że może ona skutkować wydawaniem wyroków śmierci za takie czyny jak dystrybucja sprzętu do bezpośredniego dostępu do internetu przez satelitę, jeśli czyn ten jest dokonywany „z zamiarem sprzeciwienia się rządowi lub służy szpiegostwu” i jeśli sprawca zostanie uznany za „siłę wrogą” – przekazał portal Iran Wire.

 

Ustawa przewiduje, że sprawy o szpiegostwo rozpatrywać będą specjalne wydziały sądów rewolucyjnych z pominięciem normalnych procedur sądowych.

 

Na dwa tygodnie przed wejściem w życie ustawy eksperci ONZ ds. praw człowieka ogłosili, że od początku roku w Iranie wykonano wyroki śmierci na ponad 1000 skazanych. „Iran wydaje się przeprowadzać egzekucje na skalę przemysłową, co narusza wszelkie przyjęte standardy ochrony praw człowieka” – napisano w raporcie.

 

Czytaj także: Egzekucje przez powieszenie w Iranie. Tak traktują szpiegów

Kategorie: Telewizja

Kokaina za blisko 80 mln euro przejęta w Hiszpanii

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 16:02

Port w Walencji jest jedną z „bram do Europy” dla kokainy przemycanej przez południowoamerykańskie i meksykańskie kartele. Od kilku lat jest pod stałym nadzorem służb, jednak liczba docierających tam kontenerów wciąż utrudnia zamknięcie tej trasy przerzutowej narkotyku, który coraz bardziej podbija Stary Kontynent.

 

Podczas ostatniej operacji funkcjonariusze Guardia Civil (Gwardii Cywilnej), Policia Nacional (Policji Krajowej) i Służby Celnej obserwowali od jakiegoś czasu kilka osób, które mogą zajmować się przemytem kokainy. W zeszłym tygodniu ich uwagę przykuła ciężarówka, wjeżdżającą do portu i podejrzane zachowanie jej kierowcy. Śledzili więc pojazd, który opuścił port i pojechał do jednego z magazynów w regionie La Costera. Ciężarówka zatrzymała się w nim na krótki czas, po czym odjechała.

 

Wtedy do akcji wkroczyli hiszpańscy funkcjonariusze. Najpierw przeszukali magazyn, w którym znaleźli 690 kg czystej kokainy. Ustalono, że budynek jest ważnym węzłem logistycznym dla przemytników narkotyków. Znaleziono w nim także kontener z grubej stali, w którym można było ukrywać kontrabandę z minimalnym ryzykiem wykrycia jej przez skanery portowe.

 

W drugiej fazie operacji z kontenera morskiego wydobyto 1013 kg kokainy. Okazało się, że narkogang nie był w stanie, za jednym razem, przeładować całej dostawy do ciężarówki, tak aby nie zwrócić uwagi służb. Łącznie aresztowano sześć osób. Śledczy zapowiadają kolejne zatrzymania.

 

Czytaj także: Odpowiadał za walkę z praniem pieniędzy, a w ścianach miał 20 mln euro 

Kategorie: Telewizja

Sprawdzamy w TVP Info

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 15:58
Kategorie: Telewizja

Propaganda nowym bogiem wojny. Putin doskonale wie, jak to wykorzystać

wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu - nie., 19/10/2025 - 15:55
Czy Polska jest bezpieczna? Na czym polega wojna hybrydowa? Jak walczyć z rosyjską propagandą? Na pytania WNP odpowiada prof. Krzysztof Żęgota, politolog i specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Kategorie: Portale

Trump odda wschodnią Ukrainę? „Putin coś weźmie”

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 15:52

Trump odpowiedział w ten sposób na pytanie dziennikarki Fox Business Marii Bartiromo, czy ma poczucie, że „Putin byłby skłonny lub otwarty na pomysł zakończenia tej wojny bez zabierania Ukrainie znacznej części terytorium”.


Prezydent USA najpierw przytaknął, a następnie dodał: – Cóż, on coś weźmie. Oni walczyli i teraz mają dużo posiadłości. On wywalczył pewne posiadłości. (...) My jesteśmy jedynym krajem, który wchodzi, wygrywa wojnę i potem wychodzi, jak zrobiliśmy to za prezydenta Busha na Bliskim Wschodzie – stwierdził Trumpa.


Wspomniał, że był za tym, aby Ameryka przynajmniej „zatrzymała sobie ropę” w Iraku.


Trump rozwiewa nadzieje na Tomahawki


W nagranym w czwartek, lecz wyemitowanym w niedzielę wywiadzie Trump potwierdził, że nie zamierza przekazać Ukrainie pocisków Tomahawk ze względu na własne potrzeby USA. Mówił też o wielkim potencjale w handlu z Rosją.


Zobacz też: Kreml tupnął nogą i Tomahawków nie będzie. Echa rozmowy Trumpa i Putina

Kategorie: Telewizja

Spięcie w radiowym studiu. Zandberg miażdży rząd: Pracuje na to, żeby oddać władzę Czarnkowi i Mentzenowi. Biedroń ripostuje

Dziennik - nie., 19/10/2025 - 15:39
Lider Razem, Adrian Zandberg, ostro ocenił dwa lata rządów koalicji 15 października, stwierdzając, że to "marny rząd, który pracuje na to, żeby oddać władzę Czarnkowi z Mentzenem". Zandberg podkreślił, że koalicja "nie dotrzymała olbrzymiej części obietnic". W studiu Radia ZET doszło do burzliwego spięcia między nim a europosłem Lewicy, Robertem Biedroniem, który bronił osiągnięć swojego ugrupowania. Olga Papiernik
Kategorie: Prasa

Rosja straci klientów z Europy? Zełenski przedstawił wspólny plan z USA

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 15:24

– W Europie nie powinno być żadnych rosyjskich surowców energetycznych, a sygnały z Ameryki są teraz jasne: są gotowi dostarczyć do Europy tyle gazu i ropy, by zastąpić rosyjskie dostawy. W naszym regionie jest potrzebna infrastruktura, jest potrzebny potencjał, który może znacznie bardziej pomóc w uzyskaniu przez Europę niezależności energetycznej. Przedstawiliśmy Ameryce nasze propozycje dotyczące infrastruktury gazowej, energetyki jądrowej i niektórych innych projektów. Pracujemy nad szczegółami – powiedział Zełenski.


„Mamy wspólną wizję energetyki”


Ukraiński prezydent poinformował także, że otrzymał raporty dotyczące negocjacji w sprawie dostaw gazu dla Ukrainy i wsparcia dla energetyki, której obiekty bombarduje Rosja.


Mamy znaczące wyniki zarówno w Ameryce, jak i na Słowacji. W sferze energetyki mamy wspólną wizję również z naszymi innymi partnerami – powiadomił prezydent.


Zełenski podkreślił, że niemal codziennie komunikuje się z przywódcami krajów partnerskich, „abyśmy mieli wspólne stanowisko – wszyscy w Europie – w sprawie wywierania presji na Rosję, właściwej presji”.


– Nie damy agresorowi nic za darmo i niczego im nie wybaczymy. Wyraźnie widzimy, że Rosja stanowi długotrwałe zagrożenie. Dlatego w Europie potrzebujemy długotrwałej współpracy i realnych rezultatów zarówno w perspektywie krótkoterminowej, jak i długoterminowej, aby ludzie mogli żyć – podkreślił Zełenski.


Zobacz też: Ogromne straty Rosji. Ukraińcy uderzyli w kolejną rafinerię


Amerykanie zgłaszają gotowość


Minister energii USA Chris Wright oświadczył 25 września, że całość dostaw rosyjskiego gazu do Europy można zastąpić amerykańskim skroplonym gazem ziemnym (LNG). Jak dodał, Waszyngton chce, by stało się to szybciej, niż planuje Komisja Europejska.


Unijni ministrowie energii w poniedziałek mają przyjąć stanowisko w sprawie stopniowego zakazu importu rosyjskiego gazu i ropy do UE. Przeciwne temu Słowacja i Węgry nie mogą zablokować rozporządzenia w tej sprawie. Mogą natomiast sprzeciwić się 19. pakietowi sankcji, który przewiduje zakaz importu LNG od 2027 r.


Według KE rosyjski LNG w Europie nadal kupują Belgia, Holandia, Francja, Hiszpania i Portugalia. Z kolei gazociągami gaz sprowadzają Grecja, Węgry i Słowacja.


Zobacz także: Siedem państw UE zwiększyło zakupy w Rosji. „Forma samosabotażu”

Kategorie: Telewizja

Sikorski odpowiada Iranowi. „Lepiej było nie sprzedawać licencji Rosji”

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 15:14

Chodzi o prezentację w brytyjskim parlamencie, w której we wtorek wziął udział przebywający wówczas z wizytą w Wielkiej Brytanii szef MSZ Radosław Sikorski. Na wystawie, zorganizowanej przez amerykańską organizację aktywistów United Against Nuclear Iran (UANI), zaprezentowano drona Shahed-136 użytego przeciwko Ukrainie, wskazując na rolę Teheranu we wspieraniu kampanii militarnej Moskwy.


Wizyta Sikorskiego w Wielkiej Brytanii


Szef polskiej dyplomacji podczas wtorkowego wydarzenia w Londynie mówił m.in. o agresywnej polityce Rosji, zwrócił też uwagę, że Wielka Brytania stała się ofiarą wojny hybrydowej, którą rosyjski przywódca Władimir Putin prowadzi przeciwko NATO. W czwartek MSZ Iranu wezwało polskiego charge d’affaires Marcina Wilczka, by zaprotestować przeciwko udziałowi Sikorskiego w prezentacji.


Odnosząc się wówczas do sprawy rzecznik MSZ Maciej Wewiór mówił, że rozmowa w irańskim MSZ nie była „jednokierunkowa”, a strona polska podkreśliła podczas niej, że drony są realnym zagrożeniem dla Rzeczypospolitej. Strona irańska, jak wtedy zaznaczył, „przyjęła to do wiadomości”.


Zobacz też: Szef MSZ wskazuje strategię na pokój w Ukrainie. „Wystarczy jeden telefon”


Iran uderza w Sikorskiego


W niedzielę minister spraw zagranicznych Iranu Seyed Abbas Araghchi opublikował w mediach społecznościowych wpis w języku polskim. Według niego dron wystawiony w brytyjskim parlamencie „został fałszywie i w złej wierze przypisany Iranowi”.


„To żałosna scena zainscenizowana przez lobby Izraela i jego sponsorów” – ocenił.


„Osoby wrogie przyjaznym relacjom między Iranem a Europą starają się tworzyć zmyślone narracje, które nie odzwierciedlają historycznych więzi – w tym między Iranem a Polską” – stwierdził Araghchi. Zapewnił, że „Iran nadal wyraża gotowość do rozmów roboczych i wymiany dokumentów w celu wyjaśnienia faktów, zwłaszcza w obliczu tego absurdalnego przedstawienia”.


Do słów Araghchiego odniósł się szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. „Miło, że minister SZ Iranu pisze po polsku, ale lepiej było nie sprzedawać Rosji dronów i licencji na ich produkcję już podczas agresji wobec Ukrainy” - napisał w niedzielę Sikorski.


Życzył także narodowi irańskiemu, „aby ich rząd zamiast eksportem rewolucji islamskiej i wzbogacaniem uranu zajął się odbudową perskiej cywilizacji, która kiedyś zadziwiała świat”.




Zobacz także: Ukraina uhonorowała Sikorskiego. Szef dyplomacji z doktoratem

Kategorie: Telewizja

Londyńskie autobusy pełne karaluchów. Kierowcy zapowiadają protest

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 15:02

Niepokojące doniesienia potwierdzają zdjęcia i nagrania przesłane stacji BBC. Na jednym z filmów karaluchy widać nawet w pojemniku z jedzeniem kierowcy.


Kierowcy autobusów zgłaszają uporczywe problemy spowodowane brakiem higieny w pojazdach. Zaznaczają, że nie jest to kwestia pojedynczych przypadków. Plagę karaluchów zgłosiło wielu kierowców, a sytuacja stwarza realne zagrożenie dla zdrowia, bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia wszystkich podróżnych.


Aktywiści działający na rzecz bezpieczeństwa w komunikacji publicznej napisali w tej sprawie do Transport for London (TfL). Instytucja w odpowiedzi stwierdziła, że takie przypadki zdarzają się rzadko, podjęła jednak decyzję o pilnym wszczęciu dochodzenia.  


 „Obecna sytuacja jest nie do zniesienia dla kierowców, którzy i tak pracują w trudnych warunkach. Szybkie, transparentne i zdecydowane działania w znacznym stopniu przyczynią się do przywrócenia zaufania, zapewnienia bezpieczeństwa i utrzymania zaufania społecznego do londyńskich usług autobusowych” – powiedział jeden z aktywistów Kevin Mustafa.


Aktywiści domagają się gruntownego czyszczenia wszystkich autobusów, stosowania środków owadobójczych, udoskonalenia odkurzania i stosowania uszczelnionych barier w punktach narażonych na inwazję robaków.


Kierowcy wyjdą na ulice


Kierowcy zapowiedzieli, że 5 listopada wyjdą na ulice, domagając się bezpieczniejszych warunków pracy i przyjęcia Karty Praw Kierowców Autobusów.


W Londynie codziennie odbywa się około pięciu milionów przejazdów autobusowych. 675 linii autobusowych obsługiwanych jest przez ponad 8,7 tysiąca pojazdów. Prawie wszystkie obsługiwane są przez prywatne firmy, które mają kontrakt z Transport for London.


„Decydujemy się na współpracę z operatorami, aby zapewnić bezpieczeństwo pracownikom i klientom – powiedział rzecznik TfL. Przypomniał jednocześnie, że większość obiektów socjalnych jest sprzątana kilka razy dziennie. Autobusy są również czyszczone każdej nocy przed rozpoczęciem kursu.


TfL nie wyklucza również wycofania niektórych autobusów z eksploatacji w celu przeprowadzenia kontroli, gruntownego czyszczenie i – jeśli zajdzie taka potrzeba – dezynfekcji przy użyciu specjalistycznego sprzętu.


Czytaj też: Brytyjskie myśliwce nad Polską. Pierwsza taka sytuacja

Kategorie: Telewizja

Zakaz adopcji czarnych kotów. Wszystko przez Halloween

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 15:01

O zaskakującej decyzji włodarzy Terrassy, poinformowało BBC, powołujące się na lokalne media i agencje. Miejscowa służba ochrony zwierząt zastrzegła, że wszystkie wnioski o przyjęcie kotów do domu tymczasowego lub ich adopcję będą odrzucane od 6 października do 10 listopada, aby „chronić zwierzęta przed zrobieniem im krzywdy lub wykorzystaniem jako rekwizytów”.

 

Liczba wniosków o adopcję czarnych kotów zwykle wzrasta w okolicy Halloween. Staramy się zapobiegać adopcji, bo jest to modne lub impulsywne. A w takich przypadkach, o których wiemy, że istnieją, staramy się zapobiegać wszelkim makabrycznym praktykom” – powiedział zastępca burmistrza miasta Noel Duque w wywiadzie dla stacji RTVE.

 

Na szczęście z informacji rady miejskiej wynika, że dotychczas w mieście przypadków znęcania się nad czarnymi kotami, choć takie zdarzenia miały mieć miejsce w innych regionach kraju, o czym ostrzegają organizacje chroniące zwierzęta. W Terrassie żyje ponad 9800 kotów, a w miejskim centrum adopcyjnym przebywa około 100 zwierzaków, z czego 12 jest czarnych – podała Catalan News Agency.

 

W kulturze zachodniej czarne koty kojarzone są z czarami (miały być atrybutami czarownic, a wręcz ich chowańcami) i często postrzegane jako przynoszące pecha. Z kolei w Japonii i Egipcie uchodzą za symbole dobrobytu i fortuny.

 

Czytaj także: Halloween grozy pod Gorzowem. Mogło skończyć się tragedią

Kategorie: Telewizja

Represje za naukę języka polskiego. Łukaszenka wziął na cel uczniów

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 14:13

Białoruski portal opisuje historię dwóch rodzin z Grodna (około 20 km od polskiej granicy), których dzieci planują studiować w Polsce. Według autorów publikacji, rodziny postanowiły unikać tematu tego, gdzie ich dzieci pójdą do szkoły, albo mijają się z prawdą.


– Mówimy, że idziemy na Białoruski Państwowy Uniwersytet Studiów Zagranicznych, żeby się wykręcić – tłumaczyła jedna z uczennic grodzieńskiej szkoły średniej.


Zobacz także: Magnetyzowali wodę „ku chwale ojczyzny”. Artysta wkręcił nauczycieli


Problem z językiem polskim


Sprawa przyszłych studiów ma budzić szczególne zainteresowanie nauczycieli, którzy wyszukują uczniów, którzy planują dalszą naukę za zachodnią granicą. Służyć do tego mają ankiety w ramach doradztwa zawodowego, albo dopytywanie się pedagogów, czy przypadkiem uczeń nie uczęszcza na prywatne zajęcia z języka polskiego.


Według portalu Hrodna.life, kwestia nauki języka budzi obecnie największe trudności wśród białoruskich uczniów, z racji na wprowadzenie nowych przepisów przez polskie uczelnie, które wymagają znajomości polskiego na poziomie co najmniej B1.


Sprawę komplikuje także fakt, że jest coraz mniej szkół i korepetytorów, które oferują zajęcia z języka polskiego. Większość placówek zrezygnowała z nauczania polskiego przez presję reżimu. Funkcjonariusze zmuszali administrację szkół do wydania list wykładowców i kursantów, którzy uczestniczyli w takich zajęciach.


Zobacz też: Łukaszenka walczy z polskością. Reżim zamyka szkoły językowe


Kategorie: Telewizja

Ustawa o statusie osoby najbliższej w związku. Czy prezydent Nawrocki ją poprze?

Dziennik - nie., 19/10/2025 - 13:35
Prezydent Karol Nawrocki "nie zgodzi się, żeby poprzez nowe rozwiązania budować alternatywę dla małżeństwa" – oświadczył szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker. Jego komentarz odnosi się do projektu ustawy o statusie osoby najbliższej w związku, który w piątek przedstawili PSL i Lewica. Prezydent ma jasny pogląd na tę kwestię, a fundamentem dyskusji nad projektem musi być ochrona małżeństwa i rodziny. Olga Papiernik
Kategorie: Prasa

Ogromne straty Rosji. Ukraińcy uderzyli w kolejną rafinerię

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 13:27

Według danych Sztabu wśród zniszczonych obiektów znajduje się rafineria ropy naftowej w Nowokujbyszewsku w obwodzie samarskim. Na terenie przedsiębiorstwa odnotowano wybuchy i pożar. Zakład wytwarza ponad 20 rodzajów produktów, a rocznie przetwarza około 4,9 mln ton ropy naftowej. Wstępnie ustalono, że uderzenie objęło instalacje pierwotnego przetwarzania ropy.



Ukraina uderzyła w rosyjską rafinerię i kompleks gazowy

Zaatakowany został również zakład przetwórstwa gazu w Orenburgu, jeden z największych kompleksów gazowych w Rosji, zdolny do przetwarzania do 45 mld metrów sześciennych gazu i ponad 6 mln ton kondensatu rocznie. Według wstępnych danych uszkodzona została jedna z instalacji do przetwarzania i oczyszczania gazu. Na terenie kompleksu doszło do wybuchów i rozległego pożaru.


Ukraińskie siły uderzyły także w bazę materiałów paliwowo-smarowych w okupowanym przez Rosję Berdiańsku, gdzie również wybuchł pożar.


Sztab Generalny podkreślił, że takie ataki mają na celu osłabienie bazy wojskowo-przemysłowej Rosji i ograniczenie jej możliwości kontynuowania agresji przeciwko Ukrainie.


Czytaj również: Rosjanie dogadali się z Ukraińcami. Elektrownia jądrowa do remontu

Kategorie: Telewizja

Związki partnerskie. Prezydent stawia rządowi warunek

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 13:26

Projekt ten reguluje m.in. kwestie stosunków majątkowych, prawa do mieszkania i alimentów oraz dostępu do informacji medycznej.


Paweł Szefernaker, w niedzielnym wpisie na portalu X, zwrócił uwagę, że Karol Nawrocki w trakcie kampanii prezydenckiej przedstawiał „jasny pogląd” na sprawę uregulowania statusu osoby najbliższej i fundamentem dyskusji nad takim projektem musi być to, że „małżeństwo i rodzina znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej”.


Prezydent Nawrocki sprzeciwia się projektowi PSL i Lewicy


Prezydent nie zgodzi się, żeby poprzez nowe rozwiązania budować alternatywę dla małżeństwa, nadając instytucji osoby najbliższej cechy przynależne w Polsce wyłącznie małżeństwom. Musi to zostać wzięte pod uwagę przez autorów i promotorów projektu – przekazał szef gabinetu prezydenta.


Szczegóły rządowego projektu ustawy o statusie osoby najbliższej w związku i umowie o wspólnym pożyciu przedstawili wspólnie w piątek szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty, sekretarz stanu w KPRM Katarzyna Kotula (Lewica) oraz wiceprezes PSL Urszula Pasławska.



Projekt reguluje m.in. kwestie stosunków majątkowych, prawa do mieszkania i alimentów oraz dostępu do informacji medycznej. Zgodnie z zapowiedzią, strony zawierające umowę same będą decydowały o jej treści.


Pasławska podkreślała na konferencji, że projekt wyłącza kwestie światopoglądowe, a uwzględnia „różne wrażliwości”: pomija kwestie związane z dziećmi (adopcję i pieczę), a także „nie narusza w żaden sposób ani nie szkodzi instytucji małżeństwa”.


Dodała, że umowa może być traktowana jako umowa przedmałżeńska, a zawarcie małżeństwa będzie ją automatycznie rozwiązywało. Zaznaczyła też, że prezentowany projekt nie ma ostatecznej formy, a jego twórcy są otwarci na dialog z prezydentem Karolem Nawrockim.


Czytaj też: Premier Tusk z wizytą u Oli. Urodziła się dzięki programowi in vitro


W ocenie szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza projekt ma szanse zdobyć szerokie poparcie w Sejmie, również po „prawej stronie sali sejmowej”. – Jesteśmy gotowi na rozmowę z parlamentarzystami, z obywatelami i z panem prezydentem – mówił wicepremier.


Projekt ustawy o statusie osoby najbliższej i umowie o wspólnym pożyciu zastąpi opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji w październiku ubiegłego roku projekt ustawy o związkach partnerskich.


Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział w wywiadzie dla „Wprost", że „z całą pewnością nic, co jest quasi-małżeństwem”, nie może liczyć na jego wsparcie. Dodał, że jest gotowy do podpisania ustawy o statusie osoby najbliższej, „nie tylko w kontekście seksualnym, ale też w kontekście relacji pomiędzy ludźmi, przyjacielskich, relacji wolontariuszy z kombatantami”.


Czytaj też: Trump odmówił rakiet. Tusk wzywa do europejskiej solidarności z Ukrainą

Kategorie: Telewizja

Luwr zamknięty po zuchwałym napadzie. „Kradzież w siedem minut”

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 13:11
Luwr – jedno z najbardziej znanych muzeów na świecie – został w niedzielę zamknięty po napadzie. Złodzieje użyli między innymi podnośnika na ciężarówce. Francuskie władze przyznały, że sprawcy byli doświadczeni i działali bardzo szybko.
Kategorie: Telewizja

Sprzedał wieżę Eiffla. Jak człowiek znikąd został genialnym oszustem

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 13:00

Francja żyje zuchwałym napadem na Luwr. Kilku sprawców zrabowało w niedzielę rano klejnoty eksponowane w jednej z sal. Sprawcom udało się uciec. Jak podał dziennik „Le Parisien”, do kradzieży doszło w Galerii Apolla, a łupem złodziei padło dziewięć przedmiotów, w tym: naszyjnik, brosza i diadem. Warto wspomnieć, że w Galerii Apolla (Galerie d' Apollon) eksponowane są klejnoty koronne francuskich władców.


W porównaniu do tej kradzieży Victor Lustig niemal wiek temu popisywał się znacznie większą finezją.


***


Mogłoby się wydawać, że fake newsy i dezinformacja to problem ostatnich lat. Nic bardziej mylnego. Już na początku XX wieku w kręgach arystokracji, bogaczy, a także polityków zrobiło się głośno o człowieku, który dzięki tym zjawiskom znalazł sposób na życie – i to całkiem wygodne życie. Victor Lustig potrafił oszukać największych gangsterów, ale zasłynął też tym, że sprzedał handlarzom złomu… wieżę Eiffla. 


Victor Lustig był królem oszustw. „Idealny człowiek na idealne czasy”


Lustig przyszedł na świat pod koniec XIX wieku w czeskim Hostinné, u podnóża Karkonoszy. Miasteczko nie wyróżniało się niczym szczególnym, więc to niemal ironia losu, że wydało jednego z największych oszustów w historii. 


Nie miał oni ani szlacheckich tytułów, ani rodzinnej fortuny, miał za to coś wyjątkowo cennego: niesamowity dar obserwacji. Lustig potrafił przyglądać się ludziom i bezbłędnie odczytywać ich emocje. Wiedział, kiedy ktoś poci się z nerwów, kiedy chce zaimponować innym, a kiedy kłamie. Szybko zrozumiał też, że z takich zdolności można zrobić niezły użytek.


Kiedy jego rówieśnicy szukali pierwszej pracy, Victor Lustig wybierał swoje pierwsze pseudonimy. Wkrótce w każdym kraju posługiwał się innym akcentem, miał nową historię i wizytówkę. Raz podawał się za syna arystokraty, raz za inżyniera z Wiednia, innym razem za urzędnika w podróży służbowej. Trzeba jednak przyznać, że była jedna rzecz, w którą Lustig uczciwie wkładał wysiłek: nauka języków obcych. Traktował ją jak inwestycję, która pomagała mu później udawać kogoś innego, niż był w rzeczywistości.  


Pierwsze przekręty w wydaniu przyszłego króla oszustw wydawały się niewinne w porównaniu z tym, co miało nadejść. Hazard, gry karciane w eleganckich hotelach, zakłady stanowiły rozgrzewkę przed prawdziwymi przestępstwami. Już wtedy jednak widać było, że Lustig ma coś, czego brakuje innym oszustom – styl. Był spokojny, opanowany, pozbawiony nachalności. Doskonale wiedział, że pewność siebie działa lepiej niż jakiekolwiek kłamstwa czy podrobione dokumenty. 


Prawdziwym rajem dla Victora Lustiga okazał się Paryż, do którego trafił tuż przed I wojną światową. Bogacze, handlarze, ludzie żyjący od pierwszego do pierwszego – wszyscy oni marzyli o tym, żeby mieć więcej, niż posiadali. To idealne warunki dla oszusta, który potrafił sprzedawać ludziom marzenia. Nic bowiem nie elektryzowało tak jak szansa na szybki zysk, wyjątkowy interes, czy oferta wyłącznie dla wybranych. 


CZYTAJ TEŻ: Pałace nie dla księżniczek. Centra miast z widokiem na wczoraj


Jednym z jego ulubionych tricków stała się „rumuńska skrzynka”. Małe, eleganckie pudełko, które, jak twierdził, drukowało banknoty. Victor profesjonalnie demonstrował działanie urządzenia i doskonale wiedział, z jaką reakcją się spotka. Wkładał do środka prawdziwe pieniądze, skrzynka buczała, a po kilku minutach wychodziły z niej dwa identyczne banknoty. Potencjalny klient widział cud techniki, za który był gotów zapłacić, nawet sporo. Lustig zawsze znikał, zanim ofiara zdążyła odkryć, że maszynka działa tylko raz – i to dzięki temu, że drugi banknot został tam wcześniej umieszczony. Nawet ci, którzy dali się nabrać oszustowi, przyznawali później, że w jednej rzeczy był on genialny. Victor właściwie nie musiał sprzedawać ludziom kłamstwa. Wystarczyło, że poczekał, aż sami w nie uwierzą. 


Europa po I wojnie światowej okazała się idealnym miejscem dla takich ludzi jak on. Granice się przesuwały, rządy zmieniały, pieniądze traciły swoją wartość, a ludzie marzyli o stabilności. Lustig dostrzegł tu szansę dla siebie. Wiedział bowiem, że w takich warunkach nic nie sprzedaje się lepiej niż poczucie bezpieczeństwa, nawet złudne. Do tego zawsze sprawiał wrażenie osoby, która ma dostęp do świata wielkich finansów, polityki, wyższych sfer i ofert, które nie są dla każdego. Victor wpadł więc na pomysł, który uczynił go legendą. Jeśli można sprzedać ludziom iluzję, dlaczego by nie sprzedać im symbolu Paryża?


Największy przekręt w dziejach Paryża


Wiosną 1925 roku stolica Francji zaczynała mieć dość swojej nowoczesności. Wieża Eiffla, zbudowana z myślą o chwale postępu, zaczynała rdzewieć. W oczach wielu mieszkańców stawała się bardziej kłopotem niż dumą. Gazety rozpisywały się o wysokich kosztach konserwacji, na które miasto nie ma pieniędzy, a urzędnicy coraz częściej zastanawiali się, co właściwie zrobić z tym problemem? Lustig uważnie przysłuchiwał się narzekaniom i od razu znalazł odpowiedź: sprzedać.


Nawet dziś brzmi to jak szaleństwo, jednak wszystko było dobrze przemyślane. Victor doskonale wiedział, że nawet największe kłamstwa działają wtedy, gdy opierają się na czymś, co i tak już jest faktem. Opracował więc genialny plan. Oszust wynajął elegancki apartament w hotelu Crillon i rozesłał zaproszenia do sześciu największych handlarzy złomu we Francji. Listy do złudzenia przypominały rządowe dokumenty, miały też pieczęcie i podpisy – oczywiście podrobione, ale Lustig mocno się postarał, żeby wszystko wyglądało profesjonalnie. 


W piśmie podawał się za przedstawiciela Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Paryż, jak przekonywał, planuje rozebrać wieżę Eiffla. Oficjalnie powodem takiej decyzji miały być względy bezpieczeństwa i finansowe. Nieoficjalnie, jak pisał Lustig, chodziło o polityczne tarcia i rosnącą niechęci opinii publicznej. Informacja była, rzecz jasna, poufna. Takie zaproszenia nie mogły nie zadziałać. Zachęceni ofertą handlarze złapali przynętę. 


W hotelowym lobby Lustig powitał swoich gości z uśmiechem człowieka, który nie musi nikogo do niczego przekonywać. Mówił spokojnie, pewnie, z akcentem, który mógł brzmieć jak paryski. Oszust wymieniał dane techniczne konstrukcji, koszty ton złomu, podawał wagę stali. Zachowywał się jak urzędnik, który musi załatwić coś w imieniu miasta. Nie chodziło jednak tylko o zakup złomu. W tej historii ważny był dostęp do wielkiej tajemnicy. Handlarze wiedzieli, że nie wszyscy mogą wziąć udział w takiej transakcji. Razem z budowlą kupowali więc poczucie wyjątkowości.


Najbardziej oczarowany opowieściami Victora okazał się Andre Poisson. Nie był jeszcze gigantem na rynku, jednak był ambitny i głodny prestiżu. Marzył o tym, żeby w swojej branży wejść do wyższej ligi. Lustig wyczuł to natychmiast. W prywatnej rozmowie zasugerował, że jego wsparcie w „procedurach administracyjnych” może przyspieszyć sprawę. Poisson przekonany, że właśnie uczestniczy w czymś tajnym i wyjątkowo dochodowym, zgodził się. Przekazał więc pieniądze, które miały być zaliczką dla „pomocnego” urzędnika. Kłopot tylko w tym, że ten urzędnik nie istniał. 


CZYTAJ TEŻ: Polska gotowa na zmianę waluty? „Im dalej od euro, tym większe ryzyko kryzysu”


Lustig już następnego dnia był w pociągu do Wiednia. Poisson natomiast dopiero po kilku dniach zorientował się, że został oszukany. Jednak zamiast zgłosić sprawę na policję, milczał. Wiedział bowiem, że stałby się pośmiewiskiem całego Paryża. Łatwiej było mu przełknąć stratę pieniędzy, niż zostać w oczach wszystkich tym, który kupił wieżę Eiffla na złom. Ten wstyd był zresztą częścią planu, bo Lustig doskonale wiedział, że ofiary nie będą chciały mówić o tym, co się wydarzyło. Dlatego kilka miesięcy później… wrócił do Paryża. Ten sam hotel, te same listy, ta sama historia. Tym razem jednak wśród zaproszonych handlarzy znalazł się ktoś ostrożniejszy niż Poisson. Kupiec zadzwonił do znajomego urzędnika i zapytał, czy sprzedaż jest prawdą. Oczywiście usłyszał, że to bzdura, więc o sprawie błyskawicznie doniesiono policji.



Victor uciekł, zanim ktokolwiek zdążył zainterweniować. Granicę przekroczył z fałszywym paszportem, oczywiście z uśmiechem na ustach i w idealnie skrojonym garniturze. Nikt nie domyślał się, że ten wyglądający jak biznesmen mężczyzna ucieka po nieudanej próbie oszustwa. Wieść o „sprzedaży wieży” zaczęła rozchodzić się wśród urzędników, a później o próbie dowiedzieli się też mieszkańcy Paryża. O ile nikt nie pochwalał samego oszustwa, o tyle nie brakowało osób, na których metody Lustiga zrobiły wielkie wrażenie. 


Historia sprzedaży wieży Eiffla na złom brzmi może jak żart, jednak w rzeczywistości to próbka tego, co dziś nazywamy dezinformacją. Lustig rozumiał, że ludzie wierzą nie tyle dokumentom, pieczątkom czy podpisom, ile otoczce i informacjom od „wtajemniczonych”. Życiorys Victora to nie tylko kryminalna historia, ale też w pewnym sensie podręcznik socjotechniki. W okresie międzywojennym Lustig testował na mniejszą skalę te same narzędzia, których później, w czasach zimnej wojny, używały służby wielu państw: fałszywe dokumenty, podszywanie się pod władzę, granie na lękach i chciwości. Nie był szpiegiem, nie pracował przecież ani dla Moskwy, ani dla Waszyngtonu, jednak mechanizmy, które wykorzystywał, wydają się dziwnie znajome, jeśli spojrzeć na nie z perspektywy drugiej połowy XX wieku.


„Rumuńska skrzynka” – cudowna maszynka do produkcji pieniędzy


Po drugiej, nieudanej akcji z wieżą Eiffla Victor Lustig poczuł, że Europa chwilowo zrobiła się dla niego zbyt niebezpieczna. Francuska policja zaczynała łączyć wątki, kilku handlarzy złomu opowiedziało funkcjonariuszom o zaproszeniu na tajne spotkanie, plotki krążyły też wśród urzędników. Nic dziwnego, że oszust w tej sytuacji postanowił szukać lepszego miejsca, a na celownik wziął sobie kraj, w którym nie brakowało ludzi żądnych sukcesu. W 1926 roku Lustig popłynął do Ameryki.


Tam, co ciekawe, nie musiał się ukrywać. Występował oczywiście pod nowym nazwiskiem, miał maniery europejskiego dżentelmena, do tego posługiwał się piękną angielszczyzną z lekkim akcentem. Amerykanie uwielbiali takich tajemniczych, ale pewnych siebie cudzoziemców. Victor sprawiał wrażenie człowieka, który ma pieniądze i doskonale wie, jak je zarabiać. 


W rzeczywistości nie miał nic, oprócz swojej największej broni, czyli umiejętności budzenia zaufania. Jak pisał później „The Guardian”, Lustig umiał sprawić, że ludzie „czuli się ważni, zanim jeszcze otworzył usta”. Miał swoje zasady: w rozmowie zawsze pozwalał drugiej stronie błyszczeć, nie był nachalny, nie kłamał w żywe oczy. Zamiast tego tak sterował rozmową i sytuacją, żeby ofiara sama stworzyła opowieść, a później w nią uwierzyła. 


CZYTAJ TEŻ: Czytam, więc jestem. Pokolenie Alfa przejmuje słowo


Właśnie wtedy powrócił jego sprawdzony „numer”, czyli „rumuńska skrzynka”. Było to małe, drewniane urządzenie, przypominające pojemnik na listy. Lustig tłumaczył Amerykanom, że to wynalazek z Europy Środkowej, wykorzystujący „chemiczną replikację druku banknotów”. Z przyjemnością pokazywał działanie: wkładał do środka prawdziwy banknot, zamykał skrzynkę, uruchamiał kilka dźwigni i po chwili wyjmował dwa identyczne banknoty. Maszyna, jak już wiemy, działała dzięki temu, że Victor zawsze miał w środku przygotowany rezerwowy banknot. 


Kupujący, zazwyczaj zamożni przedsiębiorcy lub naiwni inwestorzy, płacili za taką skrzynkę po kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Byli przekonani, że to nowoczesna technologia, której rząd nie dopuścił jeszcze do publicznego użytku. Lustig znikał, zanim pierwsze „kopie” banknotów przestawały się pojawiać.


Geniusz oszusta nie polegał jedynie na samym triku. Działał tu ten sam mechanizm, który sprawdził się wcześniej w Paryżu. Jak opisał „Smithsonian Magazine”, wielu oszukanych milczało. Ludzie wstydzili się przyznać, że dali się nabrać na cudowny wynalazek, bo to oznaczałoby, że byli naiwni, a do tego chciwi. Lustig natomiast wykorzystywał ludzką potrzebę czucia się kimś wyjątkowym i posiadania „prestiżowych” znajomości. Nic więc dziwnego, że interes kręcił się świetnie. 


Fałszywe tożsamości, aura tajemniczości i żadnych świadków


Victor stał się kimś w rodzaju celebryty podziemia. Znałam go obsługa eleganckich hoteli, chociaż nikt nie wiedział, jak się naprawdę nazywa. Na statkach podróżował w pierwszej klasie, grywał w karty z bankierami i aktorami, zostawiał napiwki wyższe niż tygodniówki kelnerów. Jak to możliwe, że nadal oszukiwał ludzi, chociaż mundurowi próbowali deptać mu po piętach? Policja miała jego rysopis i informacje o sposobie działania, ale nie miała najważniejszego – dowodów. Do tego większość nabitych w butelkę biznesmenów wolała milczeć, żeby nie stracić reputacji. Ci, którzy jednak próbowali zgłaszać sprawy, nie mieli szans na udowodnienie oszustwa. „Rumuńska skrzynka” wyglądała jak zwykłe pudełko, transakcje odbywały się w prywatnych warunkach, bez świadków. Lustig używał do tego fałszywych danych i robił wszystko, żeby nie dać się wytropić. 


Jak później przyznały służby, w sposobie działania Victora nie było typowej dla oszustów brutalności ani cynizmu. To była raczej chłodna kalkulacja, w której kluczową rolę grała psychologia. Lustig lubił kontrolę, a moment, w którym rozmówca zaczynał mu wierzyć, był dla niego czymś w rodzaju narkotyku. W liście, który po latach odnaleziono w aktach FBI, miał napisać: „Oszustwo to sztuka wiary. Bez niej nie działa”


CZYTAJ TEŻ: Polacy piją za dużo. Ekspert: Są trzy sposoby, by to zmienić


Przez kolejne lata Lustig poruszał się między Nowym Jorkiem, Chicago i Miami, zostawiając po sobie ślady w kasynach, klubach i bankach. Czasem pracował sam, czasem współpracował z małymi grupami, ale zawsze był liderem. W tamtych czasach FBI dopiero raczkowało, granice stanów były dla policji realnymi barierami, a wymiana informacji kulała. Warto pamiętać, że to była Ameryka inna niż ta, którą znamy dzisiaj: bez centralnych baz danych i bez internetu. W tych warunkach ktoś taki jak Lustig mógł prowadzić interesy w trzech miastach jednocześnie.


Pomagało mu też to, że jego legenda rosła. Plotkowano o „człowieku, który sprzedaje pieniądze”, o Europejczyku, który zna sekrety rządowe, o biznesmenie z kontaktami w Paryżu i Berlinie. Każda nowa plotka tylko mu pomagała, bo budowała jego wiarygodność, tym bardziej że Victor świetnie odnalazł się w USA. Szybko zrozumiał, że czasem wystarczy tylko wyglądać jak zwycięzca, żeby nim zostać.


Oszukać Ala Capone i ujść z życiem


W latach 20. Ameryka była krajem, w którym fortuny rodziły się błyskawicznie, ale czasem równie szybko znikały. Prohibicja tylko dolała oliwy do ognia. Tam, gdzie prawo czegoś zabraniało, pojawiały się interesy. Z kolei tam, gdzie były interesy, pojawiał się Al Capone. Victor Lustig stwierdził, że warto poznać człowieka, który potrafił zamienić zakazy i ograniczenia w złoto.



Nie wiadomo dokładnie, jak doszło do ich pierwszego spotkania. Jedni twierdzą, że Lustig zbliżył się do Capone’a dzięki wspólnym znajomym z Chicago, inni – że po prostu wysłał mu list z propozycją spotkania. W każdym razie faktem jest, że pewnego dnia europejski dżentelmen w eleganckim garniturze przekroczył próg biura jednego z najbardziej niebezpiecznych ludzi w Ameryce.


Lustig zaproponował Alowi Capone „inwestycję” wartą 50 tysięcy dolarów. Przekonywał, że to dyskretna operacja finansowa, która w dwa miesiące podwoi kapitał „biznesmena”. Capone, przyzwyczajony do ryzyka, wyłożył pieniądze bez zbędnych pytań. Victor wziął gotówkę, umieścił ją w bankowym sejfie i… tam zostawił. Po dwóch miesiącach wrócił i oddał gangsterowi całą sumę, co do centa. Powiedział mu: „Nie udało się, panie Capone. Straciłem tylko czas, ale nie pańskie pieniądze”. 


Capone nie wierzył własnym oczom. W świecie, w którym wszyscy próbowali go wykorzystywać, ktoś zachował się jak człowiek honoru. Z wdzięczności wręczył Lustigowi 5 tysięcy dolarów „za uczciwość”. To był właśnie ten moment, na który Victor czekał. Nie ryzykował, nie musiał kombinować ani oszukiwać, zarobił pięć tysięcy dolarów dzięki zaufaniu samego Ala Capone. To był majstersztyk, jakiego nie powstydziłby się żaden współczesny socjotechnik. Lustig wygrał, bo zaoferował specjaliście od naginania prawa... uczciwość.


Jak pisał „The Atlantic”, to był „najczystszy przekręt w historii oszustw, bo pozbawiony kłamstwa i przemocy, oparty wyłącznie na ludzkiej naturze”. Capone uwierzył, że w jego świecie istnieje jeszcze ktoś, komu można zaufać. Po tej historii Lustig natomiast stał się dla podziemia kimś w rodzaju legendy.


Zdobył reputację, dzięki której wszedł na nowy poziom


Zyskał nietykalność – przynajmniej na jakiś czas. W chicagowskich klubach i hotelowych korytarzach mówiono o nim z mieszaniną podziwu i strachu. Był „tym, który oszukał Capone’a i przeżył”. To zapewniło mu nowy status. Nie był już „tylko” oszustem, stał się artystą w świecie bandytów. Z taką reputacją mógł robić niemal wszystko. Wrócił do swoich ulubionych tricków, czyli skrzynek kopiujących pieniądze, a także fałszywych obligacji i rzekomych inwestycji w europejskie fabryki. Jednak tym razem działał ostrożniej: na wysokim szczeblu i tylko z ludźmi, którzy mogli sobie pozwolić na dyskrecję.


CZYTAJ TEŻ: Trudne czasy na rynku pracy. Były wiceminister: Luki nie wypełnią migranci


W tym samym czasie FBI zaczynało powoli łączyć jego wątki. Agent specjalny Peter A. Rubano, który później prowadził sprawę Lustiga, wspominał: „To był człowiek, którego każdy znał, ale nikt nie potrafił wskazać go palcem”. Victor funkcjonował trochę jak duch. Miał fałszywe paszporty, dokumenty z podpisami ambasadorów, a jego nazwisko, oczywiście fałszywe, widniało w księgach gości hoteli od Nowego Orleanu po Montreal.


Czasem wracał do Europy, tylko po to, żeby zniknąć na kilka miesięcy z USA i „oczyścić teren”. Potem znów pojawiał się w Ameryce, już z nowym akcentem i świeżą biografią. W Paryżu był dyplomatą, w Chicago finansistą, a w Nowym Jorku eksporterem. I – co najważniejsze – wszędzie pozostawał wiarygodny.


Dlaczego ludzie nadal mu wierzyli, mimo że zaczęła o nim pisać prasa? Otóż Lustig rozumiał coś, czego nie rozumieli inni tego typu przestępcy: że prawda nie jest najważniejsza, bo rządzą emocje.Tworzył atmosferę luksusu, pewności i spokoju. Nie używał wielkich słów, za to słuchał z pełną uwagą. Każdy, kto z nim rozmawiał, czuł się przez chwilę ważniejszy, mądrzejszy, bardziej wtajemniczony. To było jego prawdziwe oszustwo – emocjonalne, a nie finansowe.


Zresztą sam Victor zaczynał coraz częściej wierzyć we własną legendę. W jego notatkach, znalezionych po latach, znalazł się zapis: „Nie ma większej władzy niż władza nad cudzą pewnością siebie”. Dla niego była to gra. Lustig wchodził coraz głębiej w świat amerykańskiej iluzji, którą do bólu wykorzystywał. Nie wiedział tylko, że niedługo trafi na ludzi, których nie da się oszukać ani pieniędzmi, ani wdziękiem. Jednak zanim to się stało, zdążył jeszcze stworzyć ostatni wielki „numer”, który wstrząsnął Wall Street i zwrócił uwagę FBI.


O jedno oszustwo za dużo 


W połowie lat trzydziestych Victor Lustig miał już wszystko, o czym wcześniej marzył: dobre życie, pieniądze i reputację. W Europie jego nazwisko wymawiano z podziwem i ironią, trochę jak opowieść o tym, że świat można ograć, jeśli tylko zna się zasady gry. Stany Zjednoczone były jednak nieco innym światem. Tutaj karty rozdawał ktoś inny, a Lustig, choć wciąż elegancki i pewny siebie, zaczynał tracić kontrolę.


W Nowym Jorku Victor prowadził interesy podobnie jak wcześniej w Paryżu. Zmieniał nazwiska, hotele i wspólników, mimo to zawsze wyglądał tak, jakby był u siebie. Wszystko układało się świetnie, aż do momentu, gdy ktoś z jego otoczenia powiedział więcej, niż powinien. To Billie Mae Scheible, kochanka Lustiga, która przez lata pomagała mu w drobnych przekrętach. Potem jednak, gdy została zdradzona, zadzwoniła na policję i anonimowo zdradziła służbom, kim naprawdę jest Victor.


W 1934 roku w Nowym Jorku wykryto ogromny proceder fałszerstw obligacji rządowych. Lustig nie był bezpośrednim wykonawcą, ale to on dostarczał papiery i pieczęcie, które wyglądały na autentyczne. Działał cicho, jednak na taką skalę, że sprawa musiała w końcu wypłynąć. Śledczy od dawna badali sprawę, a trop prowadził do „eleganckiego mężczyzny, który zawsze płacił gotówką i nigdy się nie spieszył”.


CZYTAJ TEŻ: Od kliknięcia do kliknięcia. Tak dzieci zostają żądnymi krwi ekstremistami


Amerykańskie służby okazały się – na nieszczęście Lustiga – znacznie skuteczniejsze niż policja we Francji, do tego pomógł im donos. W maju 1935 roku agenci dopadli oszusta na Broadwayu, kiedy akurat szedł na lunch. Zachował spokój, nie stawiał oporu. Przeszukanie bagażu Victora nie zachwyciło śledczych, bo nie znaleźli tam niczego spektakularnego. Jednak w jego portfelu odkryli klucz, który pozwolił później otworzyć skrytkę w okolicach Times Square. W środku były płyty drukarskie i ponad 50 tys. dolarów w fałszywych banknotach. Lepszego dowodu winy nie można było sobie wymarzyć. 



Śledczy zorientowali się, że mają do czynienia nie z drobnym fałszerzem, lecz z człowiekiem, który budował własny, niemal równoległy system finansowy. W sprawie pojawiły się nazwiska Williama Wattsa i Toma Shawa, wspólników Lustiga od druku i fałszerstw. Razem stworzyli sieć, która przez lata pozostawała niewidzialna.


Ucieczka z więzienia skończyła się pobytem w Alcatraz


Po aresztowaniu Victor trafił do więzienia The Tombs na Manhattanie. Wydawało się, że to koniec kryminalnej historii wielkiego oszusta. On jednak nie zamierzał się poddawać. Dzień przed procesem zniknął. Jak się okazało, w nocy, wykorzystując prowizoryczną linę z prześcieradeł, uciekł przez okno. Prasa miała używanie: oszust, który latami zwodził śledczych, uciekł z nowojorskiego więzienia. Służby wpadły w szał, a agenci zostali postawieni w stan najwyższej gotowości, bo chodziło już nie tylko o uciekiniera, lecz o honor. Po 27 dniach Lustiga ponownie złapano, tym razem w Pittsburghu. 


Proces był krótki, w przeciwieństwie do aktu oskarżenia. Victor przyznał się do winy. W 1935 roku sąd federalny skazał go na 20 lat więzienia, a karę miał odbyć częściowo w Alcatraz, czyli nowej twierdzy systemu penitencjarnego. Powstała właśnie dla takich jak on, czyli ludzi, którzy potrafili wymknąć się z każdego miejsca.


W Alcatraz oszust zachowywał się tak samo jak wcześniej na salonach. Był kulturalny, spokojny, nie rzucał się w oczy. Według więziennych raportów nie sprawiał problemów. Victor Lustig zmarł 11 marca 1947 roku w federalnym szpitalu więziennym w Springfield, w stanie Missouri – zaledwie dwa dni po tym, jak zdiagnozowano u niego ciężkie zapalenie płuc. W rubryce „zawód” wpisano mu: „uczeń sprzedawca”. Nie było to wcale dalekie od prawdy, bo przez całe życie Lustig sprzedawał ludziom… marzenia. 


Zawodowy kłamca i manipulator, który wyprzedził swoje czasy


W jednym z ostatnich listów do znajomego dziennikarza Victor Lustig napisał: „Kiedy ludzie mówią, że byłem kłamcą, odpowiadam: wszyscy jesteśmy. Tyle że ja przynajmniej wiedziałem, kiedy kończy się prawda”. 


W epoce fake newsów i globalnych manipulacji ta historia sprzed lat brzmi jak ponura zapowiedź przyszłości. Lustig nie był tylko oszustem. Okazał się też zwiastunem czasów, w których kłamstwo staje się walutą i potężnym narzędziem wpływania na rzeczywistość. Być może dlatego legenda Victora przetrwała dłużej niż wszystkie pieniądze, które kiedykolwiek ukradł.


CZYTAJ TEŻ: Każdy ma w sobie trochę Chopina. „Bohater narodowy, o którym nic nie wiemy”

Kategorie: Telewizja

Miliardy do budżetu z hodowli zwierząt na futra? Oto prawdziwe dane

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 12:57

17 października Sejm przyjął nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, która zakazuje hodowli zwierząt na futra.


Zakaz hodowli zwierząt na futra


Nowelizacja autorstwa posłanki Małgorzaty Tracz z KO została złożona w Sejmie przez posłów właśnie tej partii oraz członków Polski 2050 i Lewicy. Poprawka zakłada wprowadzenie bezwzględnego zakazu chowu i hodowli zwierząt futerkowych na futro z wyjątkiem królików, od momentu wejścia w życie ustawy – 14 dni od jej ogłoszenia.


Zgodnie z regulacją, przedsiębiorcy będą zobowiązani do wygaszenia swoich dotychczasowych działalności do 31 grudnia 2033 roku.


Decyzja Sejmu wywołała niezadowolenie nie tylko wśród osób zajmujących się hodowlą.


Wśród nich jest publicysta Rafał Otoka Frąckiewicz, który w niewybrednych słowach skrytykował głosowanie i planowane zmiany. Twierdzi on we wpisie umieszczonym na platformie X, że przez zakaz „do budżetu państwa nie trafią teraz miliardy złotych”.



Źródło: X/@rafalhubert


Czy tak faktycznie jest? Sprawdzamy.


Branża futrzarska a wpływ na gospodarkę


Jak wynika jednak z danych organizacji zajmującej się prawami zwierząt Otwarte klatki, przemysł futrzarski ma znikomy wpływ na gospodarkę. „W 2023 roku był odpowiedzialny za ok. 0,01 proc. PKB, co w porównaniu z innymi gałęziami produkcji zwierzęcej jest niemal niezauważalne” – pisała fundacja w wydanym w 2025 roku raporcie.



Wpływy z hodowli zwierząt futerkowych w porównaniu z innymi gałęziami produkcji zwierzęcej (Fot: Otwarte klatki)


Branża nie zatrudnia także zbyt wielu pracowników. Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych (ZOBSiE) szacuje, że w 2020 roku na polskich fermach zatrudnienie etatowe wynosiło nie więcej niż dwa-trzy tysiące osób.


Czytaj także: Więcej kotów niż obywateli. Mruczący problem Cypru


„Znaczna część pracy na fermach jest sezonowa – piszą Otwarte Klatki – dodatkowe osoby są potrzebne w okresie odstawiania młodych od matek czy uśmiercania zwierząt. Na fermach często pracują osoby ze wschodu: z Ukrainy czy Mołdawii, które podejmują się tej pracy z braku innych perspektyw”. Często to prace niskopłatne.

Kategorie: Telewizja

„Polska na TAK!” dociera do kolejnych miejsc w kraju. „Turyści są w szoku”

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 12:51

Każdy może pochwalić się swoją małą ojczyzną, pokazać interesujące obiekty i ciekawe inicjatywy. Jedno z takich miejsc zaprezentował na antenie TVP Info przewodnik i rekonstruktor Aleksander Pięta. Jak przyznał, turyści są zachwyceni Zamkiem Ogrodzieniec, który stoi w sercu Jury Krakowsko-Częstochowskiej.


„Polska na TAK!” w kolejnej lokalizacji. „Turyści są w szoku”


– Na zdjęciach ten zamek nie wygląda tam pięknie, jak w rzeczywistości. Turyści są zaskoczeni pięknymi skałami. Gdy dowiadują się, że powstały w okresie jurajskim i liczą około 145 milionów lat, są w szoku. Dawniej tu było morze. Cały obszar był zalany wodą – wyjaśnił Pięta.


„Polska na TAK!”: 11 ambasadorów akcji


Osią projektu jest symboliczna „jedenastka”. 11 ambasadorów akcji „Polska na TAK!” reprezentuje różne dziedziny życia publicznego – od sportu i muzyki, przez sztukę i literaturę, po media i działalność społeczną. W tym gronie znaleźli się: Adam Małysz, Kamil Bednarek, Maja Włoszczowska, Jacek Cygan, Andrzej Pągowski, Mariusz Szczygieł, Roman Czejarek, Davina Reeves, Kolorek – Karol Stefanowicz i duety – Katarzyna Kasia oraz Grzegorz Markowski, a także Siostry Kafar. 


Każdy z ambasadorów wybiera jedno miasto i inicjatywę, które staną się częścią ogólnopolskiej mapy „Polska na TAK!”. Propozycje i prezentacje ze swoich miejsc zamieszkania mogą przesyłać również widzowie na adres polskanatak@tvp.pl.


Wszyscy mają szansę pochwalić się swoją małą ojczyzną, pokazać interesujące obiekty, ciekawe inicjatywy tak, byśmy mogli razem być z nich dumni. Twarzami akcji są ambasadorowie, a główną bohaterką – Polska. Od poniedziałku, 13 października, w TVP Info codziennie o godzinie 6:50 przez 11 kolejnych dni prezentowane będą spoty z udziałem ambasadorów akcji.


Koncert z udziałem gwiazd w dniu Narodowego Dnia Niepodległości


W wybranych lokalizacjach rozpocznie się realizacja 11 murali inspirowanych ideą projektu, tworzonych przez lokalnych artystów i młodzież. 8 i 9 listopada, w weekend poprzedzający finał akcji, kamery Telewizji Polskiej i mikrofony Polskiego Radia będą obecne w 11 miastach. Widzowie i słuchacze poznają zgłoszone projekty murali oraz to, jak lokalne społeczności zmieniały się na przestrzeni ostatnich lat.


11 listopada, w dniu Narodowego Dnia Niepodległości, odbędzie się zwieńczenie akcji i wielki koncert w Lublinie z udziałem największych polskich gwiazd. Wydarzenie zapoczątkuje cykl 11 koncertów „Polska na TAK!” organizowanych w całej Polsce – w szkołach, lokalnych ośrodkach kultury i przestrzeniach miejskich. Koncerty będą retransmitowane na antenach TVP i w Polskim Radiu, a relacje pojawią się w serwisach informacyjnych oraz w mediach społecznościowych. 


Czytaj też: „Polska na TAK!”. Siostry Kafar ambasadorkami akcji TVP

Kategorie: Telewizja

Zdradził go hałas. Litwini przechwycili drona z białoruską kontrabandą

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 12:42

Funkcjonariusze Litewskiej Państwowej Straży Granicznej usłyszeli w czwartek w nocy charakterystyczny świst. Mundurowi natychmiast uruchomili służbowego antydrona i powiadomili siły powietrzne. Na efekty nie trzeba było długo czekać.


Urządzenie przemytników zostało szybko zestrzelone, a jego szczątki odkryto rano w pobliżu wsi Dembina.


Dron z przemytem z Białorusi przechwycony na Litwie


Jak się okazało, do drona był przymocowany nadajnik GPS z kartą SIM, a obok leżał prostokątny pakunek owinięty folią. W przesyłce znaleziono 750 paczek papierosów z białoruskimi banderolami. Wartość papierosów, łącznie z podatkami obowiązującymi na Litwie, wynosi niemal 4 tys. euro.


Strażnicy graniczni przyznają, że drony są coraz częściej używane przez przemytników wyrobów tytoniowych.


Czytaj również: Drony szpiegują niemiecką infrastrukturę krytyczną. Latają i mierzą

Kategorie: Telewizja

„Polska na TAK!”. Akcja dociera do kolejnych miejsc w kraju

TVP.Info - nie., 19/10/2025 - 12:23
Wspólna akcja TVP i Polskiego Radia pod hasłem „Polska na TAK!” ma na celu połączyć pokolenia, regiony i środowiska w duchu dumy, pozytywnej energii i współczesnego patriotyzmu. Kampania, zorganizowana z okazji Narodowego  Święta Niepodległości, potrwa do 11 listopada.
Kategorie: Telewizja
Subskrybuj zawartość