LogowanieNawigacjaTrybunał Konstytucyjny
Prezydent RP - aktualnościSejm RP - NewsZ Kancelarii Premiera
Strony partii politycznych obecnych w Sejmie VIII kadencji(w układzie alfabetycznym) Książki w promocjiPO — AktualnościPSLZNPBelferBlogBLOGI POLITYCZNE„Skrót myślowy” — blog Janiny ParadowskiejGra w klasy — blog Adama SzostkiewiczaNowe wątki na forum DPN |
Aktualności„Gość poranka”: Przemysław RosatiKategorie: Telewizja
Tajwan zbuduje kopułę. Nowy system obrony w obliczu presji ChinSzef państwa tajwańskiego podkreślił, że zwiększenie wydatków na obronność jest „wyraźną koniecznością, aby przeciwdziałać zagrożeniom ze strony wroga”. Zapowiedział, że jeszcze pod koniec roku rząd zaproponuje specjalny budżet na wydatki wojskowe, dążąc do przekroczenia poziomu 3 proc. PKB w przyszłym roku i 5 proc. do 2030 r. – Przyspieszymy budowę T-Dome, stworzymy rygorystyczny system obrony powietrznej na Tajwanie z wielowarstwową obroną, wykrywaniem na wysokim poziomie i skutecznym przechwytywaniem, utkamy siatkę bezpieczeństwa dla Tajwanu, aby chronić życie i mienie obywateli – oświadczył Lai, wywołując aplauz tłumu. Nazwa systemu, „kopuła tajwańska”, nawiązuje do Żelaznej Kopuły stworzonej przez Izrael. Prezydent po raz kolejny zaapelował do Chin, aby „wyrzekły się użycia siły lub przymusu, by zmienić status quo" w Cieśninie Tajwańskiej. Lai podkreślił, że Tajwan jest zdeterminowany „utrzymać pokój za pomocą siły”. Dotychczas Pekin, który uważa Laia za „separatystę” i wielokrotnie odrzucał jego propozycje rozmów, nie zareagował natychmiast na przemówienie. Tajwan modernizuje armię, aby sprostać militarnej potędze Chin, które nie wykluczają użycia siły w celu przejęcia władzy nad wyspą. W opublikowanym w czwartek raporcie ministerstwo obrony Tajwanu przestrzegało, że ChRL nasilają działania wojskowe wokół wyspy i przygotowują się do niespodziewanego ataku. Tajwan obchodzi 10 października Święto Narodowe, tzw. Dzień Podwójnej Dziesiątki, upamiętniające powstanie w chińskim Wuchang (część obecnego Wuhanu) w 1911 roku, które doprowadziło do upadku dynastii Qing i ustanowienia Republiki Chińskiej. Jest to najważniejsze święto państwowe, celebrowane defiladami wojskowymi i przemówieniami prezydenta, symbolizujące suwerenność Tajwanu. Czytaj też: Trumpowi kończy się cierpliwość. „Może powinniście ich wyrzucić z NATO” Kategorie: Telewizja
Nowa, groźna prowokacja. Rosja twierdzi, że „Ukraina zaatakuje PolskꔄUwaga na prowokację rosyjską prowadzoną jako operacja psychologiczna” – ostrzega Sztab Generalny Wojska Polskiego. Chodzi o przekaz, jakoby Ukraina miała zaatakować Polskę, „a wina spadnie na Rosję”. Rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego opublikowała komunikat, w którym stwierdziła, że polskie oraz ukraińskie służby planują „prowokację” na terytorium Polski. Winą za te wydarzenia miałaby później zostać obciążona Rosja. W akcję – według Rosji – mieliby być zaangażowani Rosjanie i Białorusini walczący po stronie Ukrainy. Specjalna grupa zostałaby przerzucona przez granicę do Polski. „Zakłada się, że po zidentyfikowaniu i zneutralizowaniu grupy dywersyjno-rozpoznawczej przez polskie siły bezpieczeństwa, członkowie grupy będą rozmawiać z mediami i przyznawać się do demaskowania Rosji i Białorusi w celu destabilizacji sytuacji w Polsce” – czytamy w komunikacie Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej. Tyle tylko, że to nieprawda – ostrzegają rząd i wojsko. „Służby rosyjskie wprowadzają w błąd, informując, iż ostrzegają Polskę przed aktem terrorystycznym ze strony Ukrainy. Stosują tutaj strategię działań pod fałszywą flagą. Jest to narzędzie wywierania wpływu na społeczeństwa, głównie strachem i lękiem” – tłumaczy w serwisie X Sztab Generalny Wojska Polskiego. „Zastraszanie w walce kognitywnej i prowadzeniu operacji psychologicznych jest podstawowym narzędziem osłabiania społeczeństwa” – dodał Sztab Generalny WP. Czytaj także: Kremlowska propaganda mami Rosjan. Oto jak „sprzedaje” szczyt w Waszyngtonie Resort apeluje, aby ostrożnie, a przede wszystkim bardzo krytycznie podchodzić do tego typu doniesień o rzekomych ukraińskich planach. Również Sztab Generalny Wojska Polskiego zwraca uwagę na ważne fakty: „W odczytywaniu tego komunikatu strony rosyjskiej, postawmy sobie pytania krytycznego analityka: Ukraina jest obciążona walką z Rosją, skąd chęć prowadzenia akcji terrorystycznych w Polsce. Polska jest hubem pomocowym i głównym węzłem wsparcia dla walczącej Ukrainy, czy chcieliby oni zniszczyć ten port” – czytamy w serwisie X. Polskie służby ostrzegają, że takie fake newsy bardzo często rozpowszechniane są przez boty w serwisie Telegram oraz przez agencje informacyjne sprzyjające Kremlowi. Podobne komunikaty kierowane są do mieszkańców Rumunii i krajów arabskich. „Narracja, że Ukraina miałaby zaatakować Polskę, jest fałszywa” – podsumowuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Czytaj także: Głowice nuklearne w fińskiej bazie Rissala? Kolejne rosyjskie kłamstwa Kategorie: Telewizja
Zwrot ws. JSW. Stało się coś, czego nikt się nie spodziewałJastrzębska Spółka Węglowa zmaga się z powszechnie znanym problemem nierentownej działalności. Mimo to jej akcje poszły w czwartek w górę o 7,5 proc., a licząc od początku października, podrożały już o blisko 19 proc.
Kategorie: Portale
Pieruńsko trudny QUIZ z HISTORII. 11/11 nie do zdobyciaTen quiz z historii jest sporym wyzwaniem. Jego poziom jest pieruńsko trudny. Komplet punktów zdobędą tylko najwybitniejsi. Powodzenia!
Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa
Czerwone pojemniki na odpady to nowość. Mają szczególne przeznaczenieNa polskich ulicach i osiedlach, a także przy sklepach czy aptekach pojawiają się czerwone pojemniki na odpady. Ich liczba będzie systematycznie rosnąć. Czerwone kontenery mają szczególne przeznaczenie.
Kategorie: Portale
Były dziennikarz TVN już po operacji. Nastąpiły komplikacjeJacek Pałasiński, były dziennikarz TVN, pod koniec września zamieścił w sieci post, w którym poinformował, że czeka go poważna operacja. Opublikował w sieci zdjęcia ze szpitala w Warszawie. Teraz jest już po operacji, ale okazuje się, że pojawiły się komplikacje. Co się stało?
Marta Kawczyńska
Kategorie: Prasa
Paliwowy dramat w Rosji. Za chwilę może nadejść kolejny ciosWyraźny ostatnio wzrost cen paliw w Rosji może po pierwsze podnieść inflację, a po drugie i to nawet ważniejsze: ponownie podnieść oczekiwania inflacyjne ludności. Tak przynajmniej stwierdziła szefowa rosyjskiego banku centralnego Elwira Nabiullina.
Kategorie: Portale
Mecenas o przywracaniu praworządności: Nie wierzę, że prezydent to podpiszeProwadzący poranny program na antenie TVP Info Piotr Maślak rozmawiał ze swoim gościem o pracach nad projektem ministerstwa sprawiedliwości, mającym przywrócić w Polsce praworządność. Pytał go między innymi o sędziów, którzy awansowali po 2017 roku. Wedle planowanych zmian w prawie, mieliby oni wrócić na poprzednie stanowiska i być ustawowo delegowani. – To rozwiązanie, które ma stabilizować sytuację. Trudno wyobrazić sobie, że nagle nie ma sędziów, którzy mają orzekać – mówił w programie „Gość poranka” mecenas Rosati. Odniósł się także do zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa, podkreślając, że musi być wolna od sędziów, których wybierali politycy. – Brak dostępu do sądu niezależnego to jest clue problemu. Nie możemy zakrzywiać rzeczywistości i liczyć, że sam zniknie. Każdy ma prawo do niezależnego sądu. Wymiar sprawiedliwości powinien przestać zajmować się sam sobą. To szalenie istotne z puntu widzenia funkcjonowania polskiego państwa – mówił prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Czytaj także: Żurek chce wykluczenia „neosędziów”. Apel do prezesa Sądu Najwyższego Starał się także podkreślić, że obecny stan sądownictwa wpływa na życie obywateli. Nie ukrywał jednak obaw, że prezydent Karol Nawrocki może pod proponowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości ustawą się nie podpisać. – Nie wierzę że prezydent to podpisze. Chciałbym, ale w to nie wierzę – powiedział członek Trybunału Stanu wprost. Prowadzący zwrócił z kolei uwagę, że 39 procent Polek i Polaków nie ma zdania na temat nowego ministra Waldemara Żurka, nie zna jego działań i nie potrafi go ocenić. Piotr Maślak wskazał, że obywatele nie rozumieją, czym minister się zajmuje. Czytaj także: Rusza przesłuchanie Szymona Hołowni. Chodzi o słowa o „zamachu stanu” – Część osób się tym po prostu nie interesuje. Nie każdy musi żyć wymiarem sprawiedliwości. Moja współpraca z ministrem przebiega bardzo dobrze. Uważam, że jest zdecydowanie więcej działania niż mówienia, co ma być. Oczekujemy oczywiście jeszcze więcej, bo jest wiele do naprawienia: cyfryzacja, procedury, kolejki – wyliczył mecenas na koniec. Kategorie: Telewizja
Katolicki dokument wzbudził poruszenie. "Powinni go obejrzeć zwłaszcza ludzie młodzi"W kinach w całej Polsce pojawił się film dokumentalny "Beczka. Bierzemy odpowiedzialność" w reżyserii Błażeja Hadro. To niezwykła opowieść o dominikańskim Duszpasterstwie Akademickim "Beczka" w Krakowie – jednej z największych i najbardziej znanych wspólnot młodzieżowych w Polsce. Produkcja już wzbudza poruszenie wśród katolików duchownych i świeckich.
Piotr Kozłowski
Kategorie: Prasa
Wypłaty ruszają 15 października. 3287 zł dla każdego, dochody bez znaczeniaWprowadzono przepisy, które znacząco ułatwiają życie osobom opiekującym się bliskimi z niepełnosprawnościami. Świadczenie pielęgnacyjne w wysokości 3287 zł miesięcznie można obecnie pobierać bez konieczności rezygnacji z pracy. Sprawdzamy, komu przysługuje to wsparcie i jakie kryteria należy spełnić, aby je otrzymać.
Kategorie: Portale
Skandal z udziałem mistrzyni. Zawieszenie za kradzież w Singapurze„Biorąc pod uwagę fakty ujawnione w śledztwie i współpracę obu zawodniczek, które przyznały się do swojej odpowiedzialności, Komisja Dyscyplinarna Włoskiej Federacji Pływackiej podjęła decyzję o zawieszeniu ich we wszystkich zajęciach na 90 dni ze skutkiem natychmiastowym” – poinformował związek w oświadczeniu. Zawieszenie uniemożliwi 20-letniej Pilato oraz starszej o trzy lata Chiarze Tarantino udział w mistrzostwach Europy na krótkim basenie, które odbędą się w dniach 2-7 grudnia w Lublinie. Obie pływaczki zostały zatrzymane przez singapurską policję 14 sierpnia po kradzieży dwóch kosmetyków ze sklepu wolnocłowego na lotnisku. Po interwencji włoskich władz mogły wrócić do ojczyzny 20 sierpnia. Pilato zdobyła w Singapurze brązowy medal na 50 m st. klasycznym. Po powrocie z Azji Pilato zamieściła w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym wyjaśniła, że „była zaangażowana (w kradzież) wbrew swojej woli”. „Z tego doświadczenia wyniosłam cenne lekcje dotyczące rozwagi, indywidualnej odpowiedzialności i wartości ludzi, którzy mnie otaczają” – napisała czwarta zawodniczka igrzysk olimpijskich w Paryżu na 100 m st. klasycznym. Czytaj też: „Gol ładny, ale najważniejsze zwycięstwo”. Zieliński o meczu z kadry Kategorie: Telewizja
QUIZ pełen nostalgii. Życie codzienne PRL. Będzie 100 proc. normy?W tym quizie pytamy o życie codzienne czasów PRL. Pytania nie są takie trudne, ale trzeba się nad nimi nieco zastanowić. Wyrobicie normę prawidłowych odpowiedzi? Sprawdźmy to!
Marta Kawczyńska
Kategorie: Prasa
Mistrzyni świata zawieszona za kradzież kosmetyków na lotniskuMistrzyni świata z 2022 roku Benedetta Pilato i jej koleżanka z reprezentacji zostały przyłapane na kradzieży kosmetyków na lotnisku w Singapurze. Włoskie pływaczki za ten czyn spotkała kara ze strony macierzystej federacji. Obie panie zawieszono na 90 dni.
Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa
Przełomowa transplantacja w Chinach. Mężczyzna otrzymał wątrobę świniOperacja miała miejsce w maju 2024 roku, w szpitalu w prowincji Anhui. Biorcą przeszczepu był mężczyzna w wieku 71 lat, który od momentu zabiegu przeżył 171 dni. Sam organ funkcjonował w jego organizmie aż przez 38 dni. Przez ten czas wątroba świni zaczęła produkować żółć i białka, co wskazywało na częściowe działanie organu. Świnia-dawca miała wprowadzone modyfikacje w co najmniej sześciu genach, by ograniczyć ryzyko odrzutu przez układ odpornościowy człowieka. Gdy po kilkudziesięciu dniach własna wątroba pacjenta zaczęła radzić sobie lepiej, lekarze usunęli wszczepiony organ. Wkrótce potem pojawiły się powikłania. Mimo usunięcia wątroby świni, pacjent zmarł po kilku miesiącach z powodu krwotoku z przewodu pokarmowego. Chociaż końcowy efekt nie był sukcesem, sama procedura dała unikalne dane i doświadczenia dla naukowców. Jak opisuje CNN, lekarze zyskali „cenne dane dotyczące reakcji ludzkiego organizmu na zwierzęcy organ”. Zebrane informacje mają pomóc w opracowaniu skuteczniejszych metod ochrony przed odrzutem przeszczepu oraz lepszym przygotowaniu przyszłych operacji. Chińczycy już zapowiedzieli, że podejmą kolejne próby przeszczepów. Eksperyment ten pokazuje, że przeszczepy międzygatunkowe są technicznie możliwe, ale wciąż wymagają dalszych badań i ostrożności. Największymi wyzwaniami pozostają: kontrola układu odpornościowego, bezpieczeństwo pacjentów oraz długoterminowe działanie wszczepionych organów. Lekarze podkreślają, że zanim taka metoda trafi do powszechnego użycia, musi zostać dużo bardziej dokładnie przetestowana i zweryfikowana. Czytaj też: Nagroda Nobla 2025 z fizyki przyznana. Uhonorowano trzech Amerykanów Kategorie: Telewizja
Nowe prawo dla starszych aut w 2025. Zmiany zaskoczą kierowcówNowe prawo UE wprowadza zmiany, które pozwolą użytkownikom starszych aut legalnie zakładać żarówki LED, czyli retrofity do reflektorów halogenowych. W Polsce są już pierwsze LED-y z odpowiednimi certyfikatami unijnymi. Kierowcy muszą się jednak pilnować...
Tomasz Sewastianowicz
Kategorie: Prasa
Witold Pyrkosz "wskrzeszony" za pomocą AI. Rodzina aktora zabrała głosWitold Pyrkosz ma "powrócić" do serialu "M jak miłość" dzięki sztucznej inteligencji. Ma to mieć miejsce w jubileuszowym odcinku produkcji. Widzom nie do końca spodobał się ten pomysł. Nie szczędzili słów krytyki. TVP wydała oświadczenie w tej sprawie. Rodzina aktora również zabrała głos.
Kategorie: Prasa
Piotr Zieliński: Stać nas na zwycięstwo nad Litwą, bo jesteśmy lepszym zespołemReprezentacja Polski w towarzyskim meczu na Stadionie Śląskim w Chorzowie pokonała Nową Zelandię 1:0. Zwycięskiego gola dla biało-czerwonych strzelił Piotr Zieliński. W niedzielę nasza kadra zmierzy się z Litwą o punkty eliminacji mundialu. "Stać nas na zwycięstwo nad Litwą, bo jesteśmy lepszym zespołem" - ocenił pomocnik Interu Mediolan.
Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa
Prezes NBP: stopy procentowe będą dalej spadać [HIRSCH O GOSPODARCE]Prezes NBP uważa, że istnieje przestrzeń dla dalszych obniżek stóp procentowych w Polsce. W Rosji tej przestrzeni może być mniej z powodu znaczącego wzrostu cen paliw, który jest efektem ukraińskich ataków na rosyjskie rafinerie. Ukraińcy przyczyniają się też do poprawy sytuacji w ZUS - liczba płacących składki cudzoziemców znów wzrosła. Na giełdach Ferrari gwałtownie spada, a Jastrzębska Spółka Węglowa gwałtownie rośnie. Oto pięć wydarzeń w gospodarce, na które warto zwrócić uwagę.
Kategorie: Portale
Każdy ma w sobie trochę Chopina. „Bohater narodowy, o którym nic nie wiemy”Film, którego jest reżyserem, otrzymał na festiwalu w Gdyni drugą nagrodę. To obraz odkrywający różne motywy powstawania muzyki. I zagłębiający się w koleje losu naszego wielkiego kompozytora. To film ponadczasowy. Tak, jak ponadczasowy jest jego reżyser. Prosta i zarazem trudna odpowiedź. Gdy skończyłem „Filipa”, chciałem zrobić kolejny film, ale nie miałem na niego pomysłu. Zadzwoniłem do Eryka Kulma i mówię: Co tam u ciebie? Wiedziałem, że jest przed premierą. On na to: Wiesz, ja bym marzył, żeby zagrać Chopina. I pomyślałem sobie: To jest temat. Ale wtedy jeszcze nie sądziłem, że obsadzę w głównej roli właśnie Kulma. Najpierw musiałem się wgryźć w życiorys Chopina. Zobaczyłem, że w mojej bibliotece jest książka Chopin. Tom 4, do której nigdy nie zajrzałem. To genialna praca. Niemiecki naukowiec Ferdynand Hoesick opisał w suchych faktach całe jego życie, korzystając z literatury i przede wszystkim z listów. Powstała 4-tomowa biografia kompozytora Było tam coś o jego matce? Wszystko, co wiadomo o Chopinie, tam jest. A dlaczego pani pyta? Pewnie tak. To pokrewieństwo jakoś panią dotyka emocjonalnie. A u mnie tą kroplą krwi była ta książka, która przed wojną należała do mojej matki. Kiedy jej mieszkanie spłonęło, został tylko ten czwarty tom, wydany w 1926 roku. Nikt sobie teraz nie zdaje sprawy, jak cenna jest praca Hoesicka. Żadna inna jej nie dorównuje. Trzy lata wcześniej nic nie wiedziałem o Chopinie, poza tym, co zapamiętałem ze szkoły. Ale lubiłem jego muzykę. I podobał mi się jako Europejczyk, ktoś, kto znalazł się na szczycie tamtego świata. Był w centrum kultury światowej w Paryżu. Kiedy przeczytałem książkę Hoesicka, stwierdziłem, że ja w ogóle nic o Chopinie nie wiem. W naszej kulturze krąży o nim wiele legend, które są totalną nieprawdą. To bohater narodowy, o którym nic nie wiemy. Czego dowiedział się pan z tej książki? Na przykład, że bardzo szybko chodził. Był bardzo dynamiczny, energiczny. Lubił się wygłupiać. Z czasem słabł, bo coraz bardziej chorował, ale nie to, że powłóczył nogami, żeby dojść do fortepianu i zagrać. On do niego dobiegał. Dla mnie ten film opowiada o tym, jaki wpływ ma życie na twórczość. Strach, choroba, zagrożenie śmiercią. To nie pozwoliło mu normalnie funkcjonować. Muzyka była dla niego wyzwoleniem. Absolutnie tak. Ale to chyba dotyczy każdego artysty z pasją. Muzyka odizolowuje nas od świata – dzięki temu też, kiedy w tym świecie dzieje się źle, mamy dokąd uciec. Zatapiamy się w tym, co kochamy. Chopin przed chorobą uciekał w muzykę. Dopasowywałem te utwory do atmosfery scen w filmie. Dobierałem je i nikt mi w tym nie pomagał, bo każdy twierdził co innego. W końcu powiedziałem: Dość, sam się w nie wsłucham. Chopin zostawił po sobie 28 godzin muzyki. Wysłuchałem wszystkich jego utworów po 100 razy. Pamiętam, jak szukałem muzyki do sceny, gdy Wodzińska, matka narzeczonej, przyniosła Chopinowi skarpetki. W tej scenie wszystkie złudzenia opadają, ślub po roku przygotowań zostaje odwołany. Z powodu choroby. Z powodu koncertów i imprez, które go wycieńczały. Rodzina Wodzińskiej uznała, że Chopin jest zbyt słabowity. Tak. A właściwie wysyłali do Paryża znajomych Polaków jako szpiegów, żeby sprawdzali, co Chopin robi, jak żyje. A on cały czas musiał zarabiać, udzielał lekcji, dawał dobrze płatne koncerty, wracał nad ranem. W filmie jest scena, w której dostaje skarpetki od niedoszłej teściowej, siada do fortepianu i zaczyna grać utwór. To dla niego na pewno był dramatyczny moment, wszystkie jego plany runęły. Początkowo myślałem, że ten utwór powinien być bardzo smutny. Ale z drugiej strony, był to też moment wyzwolenia, bo tak naprawdę nie miłość nim kierowała, tylko presja, by założyć rodzinę. I znalazłem utwór, który na początku jest bardzo powolny, smutny, i nagle muzyka uderza z całą mocą, następuje przełom i Chopin zaczyna nabierać życia. W naszym filmie wychodzi do przyjaciół, wpada w zakupoholizm. Czytaj też: Poranki w TVP Info pod znakiem muzyki klasycznej. Program „Chopin 2025” Rzeczywiście „Filip” był o uwikłaniu jednostki w historię, ale przez to też w politykę. W „Chopinie” poszedłem w kierunku stricte psychologicznym, chciałem przedstawić tylko takie zdarzenia z życia, które miały wpływ na to, co Chopin stworzył. A scena ze świniami na statku skąd się wzięła? Zainspirowało mnie to, że Chopin trzykrotnie zrywał koncerty i opisywał, dlaczego to zrobił. Raz przerwał koncert, bo miał wizję, w której pojawiła się woda i ojciec, który go dusił. Drugi koncert przerwał, bo z fortepianu wyszedł jakiś czarny stwór i ogarnął go swoimi skrzydłami. Oczywiście pod koniec życia Chopin brał opium i to mogło być przyczyną wizji. Jednak pomyślałem sobie, że wchodząc w psychikę Chopina warto ten motyw wizji wykorzystać. Ale w żadnym wypadku nie chciałem dosłownie ilustrować tego, co zrodziło się w jego wyobraźni, to byłoby świętokradztwo. Jeżeli mój czarny stwór będzie inny niż jego, byłoby to nadużycie. I dlatego postanowiłem zaczerpnąć inspirację z prawdziwego przeżycia Chopina – gdy niemal umarł od ataku gruźlicy na statku płynącym z Majorki do Barcelony i transportującym setki świń. To było jedno z najbardziej traumatycznych dla niego przeżyć: on upodlony pod pokładem, myśli, że umrze, a wokół kwiczące świnie. Ten dźwięk na pewno pozostał mu w głowie. Stąd wziął się pomysł tej wracającej wizji. Bardzo mocna scena. Jaką cechę tak naprawdę powinien mieć reżyser? Chęć powiedzenia czegoś nowego, ciekawego. Ale jednocześnie umiejętność komunikowania się z widzem. Ciekawe, bo pan przecież z wykształcenia jest chemikiem, a w filmach ujawnia pan złożoność swojej osobowości. Ten epizod zupełnie już wymazałem z pamięci. Muszę jednak powiedzieć, że lata spędzone na studiowaniu chemii i zrobieniu na tym wydziale doktoratu nie były stracone. Teoretycznie, gdyby nie te lata, mogłem szybciej coś zrobić, ale w systemie socjalistycznym nie było dużych możliwości. Być może Bóg mną tak kierował, żebym dotrwał do zmiany systemu i wtedy zaistniał w filmie. Bardzo późno, bo w czterdziestym roku życia. Ale dzięki temu poznałem też inne światy: normalny, zwykły świat robotniczy, świat ludzi ze ścisłym wykształceniem. To świat kompletnie inny niż ten, w którym przebywam obecnie. Dał mi dużą mądrość życiową i nauczył szacunku dla ludzi, którzy nie znają się na sztuce, bo nie muszą. Czerpałem z tego wiedzę i czerpię cały czas, a polega ona na tym, że rozumiem każdego, od robotnika, po magistra, nauczyciela, naukowca czy profesora. Ta umiejętność bardzo dużo mi daje. Tworzenie kina to też rodzaj chemii? Na pewno. To jaki będzie film, zależy od ekipy, doboru obsady i tysiąca rzeczy. Andrzej Wajda mówił – a ja się z nim zgadzam – że reżyser to nie artysta, bo jest zależny od dziesiątków innych ludzi. O ile artystą może być fotograf, malarz lub rzeźbiarz, to na pewno nie jest nim aktor ani reżyser. Aktor zresztą jest zależny od reżysera, bo jeżeli ten go źle poprowadzi, to choćby nie wiadomo, jaki talent miał aktor, poniesie porażkę. Czytaj też: Polska kinematografia w centrum Expo 2025. Sukces nowej superprodukcji Tak, bo rozczarowałem się teatrem. Tym wypełniłem przerwę między rężyserią teatralną a wejściem w reżyserowanie filmów. Ile pan zrobił przedstawień teatralnych? Teatrów telewizji szesnaście. A ile filmów pan zrobił? Osiem. Nie jest to dużo, ale rozkręcam się (uśmiech). Całe pana życie to rozkręcanie się? Tak, bo musiałem pokonać wiele rozczarowań, czasem tragicznych, pociągających za sobą nawet momenty depresyjne. Ale jakoś potem wstawałem na nogi. Depresyjne? Miałem przygodę w jednym z warszawskich teatrów, gdzie reżyserowałem duże przedstawienie, gdy ktoś na dwa tygodnie przed premierą postanowił mi je odebrać. Ja wierzyłem, że przedstawienie jest dobre i nie wiedziałem, że tak się to skończy. Zwłaszcza że czekałem jeszcze na paru moich ukochanych aktorów, zwolnionych z prób do jakiegoś filmu. A do tego przedstawienia przygotowywałem się pół roku, miało być nowatorskie. Włożyłem w nie całą moją siłę twórczą. W dobrej wierze poprosiłem aktorów, żeby posłuchali, co ma do powiedzenia zastępca dyrektora teatru – też reżyser. Wszedł na scenę i opowiadał, jak on by to wyreżyserował. To była zupełnie inna wizja niż moja. Dwudziestu bardzo znanych aktorów słuchało go jak zaczarowani, na mnie nawet nie spojrzeli. Nie odrywali od niego wzroku przez dziesięć minut. Wyszedłem więc i nigdy do tego teatru nie wróciłem. Nie dlatego, że się obraziłem, po prostu poczułem się zdradzony, było mi bardzo przykro. Potem leżałem w depresji, nie wychodziłem z domu i nic mi się nie chciało. W ogóle umarłem. Ale dokonała się zmiana polityczna i Jerzy Koenig, dyrektor Teatru Telewizji, powiedział: Słuchaj, może byś wyprodukował jakieś przedstawienie, bo zaczyna się prywatna produkcja? I tak zrobiłem pierwszy w historii Teatru Telewizji spektakl jako producent zewnętrzny, czyli prywatny. Los układa się niesamowicie, bo po wielu latach, chyba dwudziestu, zadzwonił do mnie z życzeniami wigilijnymi jeden z tamtych bardzo znanych aktorów, mówiąc, że chce złożyć mi życzenia. "I chciałem cię bardzo przeprosić", dodał. Przez 20 lat pamiętał, że on i jego koledzy zrobili straszną rzecz. A dlaczego? Bo taka jest natura aktora. Aktorzy w w teatrze nie są ludźmi niezależnymi, nie mogą być. Związał się kiedyś pan dla kariery z kimś, kogo nie szanował? Nie, nigdy. Nie wchodziłem nigdy w żadne spółki, bo jestem apodyktyczny, czego życie mnie nauczyło z różnych powodów. Moje wymagania wobec siebie są bardzo ostre i chcę narzucać mój styl pracy i moje wizje innym. Bardzo dbam o to, żeby nie stać się osobą nienadążającą mentalnie, odizolowaną od rzeczywistości.
Boi się pan, że nie będzie szedł z tak zwanym duchem czasu? W pewnym sensie tak. I dlatego nie dotykam już tematów bardzo współczesnych. Młodzi zrozumieją, ale ja nie muszę się nikomu podlizywać. Moja przyjaźń z Andrzejem Wajdą zaczęła się od chwili, kiedy podszedłem do niego i zapytałem: Po co pan zrobił „Pannę Nikt”? Bo chce pan być na czasie? A potem namówiłem go, żeby wyreżyserował „Pana Tadeusza” i to znowu był wielki film. Mam po prostu świadomość, że nie można być na siłę na czasie. Pochodzę z bardzo artystycznej rodziny. Starszy brat był malarzem, skończył ASP u profesora Kobzdeja. Moja mama też była artystką, jej pierwszy mąż zginął w Katyniu, więc po dwóch latach filozofii musiała zacząć zarabiać w zakładzie krawieckim. W domu zawsze mieliśmy wolność. Matka robiła szalone rzeczy – na przykład malowała sosnowe pieńki na różne kolory, co dzisiaj byłoby pewnie uznane za ciekawą propozycję artystyczną. Ojciec, z pochodzenia Włoch, miał w sobie takie włoskie szaleństwo i tęsknotę do zachodniej cywilizacji, którą też od niego przejąłem. Nigdy w mojej rodzinie nie trafił się ścisły umysł, ja byłem jedyny. A jeśli chodzi o pasję, to nie wiem, skąd się wzięła. Pewnie też stąd, że katowano nas chodzeniem do opery, do teatru i po pewnym czasie przerodziło się to w przyzwyczajenie, a potem rozwinęło właśnie w pasję. Bez kontaktu z kulturą nie wyobrażam sobie życia. Do pewnego momentu było wspaniałe, ale skończyło się, gdy mając 26 lat, poznałem moją żonę i do dziś z nią jestem. Udana córka i udany syn. Żona dała mi wolność i stabilizację, była moją sąsiadką, mieszkała w domu obok i zawsze mi się podobała. Choć studiowała w ASP, stwierdziła, że nie ma takiej pasji jak ja, więc postanowiła, że będzie zajmować się rodziną, a ja sztuką. Żadna inna kobieta by tego nie wytrzymała. Ale może też dlatego tak długo jesteśmy razem, że mało się widujemy (śmiech). Jeśli chodzi o produkcje, to na pewno „Katyń” i „Miasto 44”. I „Wałęsa” jako spełnienie pewnej misji politycznej. A jeśli chodzi o filmy, to najbardziej związany jestem z „Filipem”, a teraz takim spełnieniem artystycznym jednak jest „Chopin, Chopin”. Dłonie Eryka Kulma. On tę muzykę sam gra. Nie wyobrażałem sobie zrobienia tego filmu z aktorem, który nie potrafi zagrać na fortepianie. Od strony aktorskiej to zupełnie inny efekt, jeżeli aktor musi skupić się na graniu i mówieniu. W naszym filmie nie ma tylko ujęć na dłonie, są ujęcia na twarz, a potem kamera przechodzi na dłonie. Dłonie zawsze muszą być powiązane z osobą. Zrozumiałem, jakim Chopin był geniuszem. A potem zrozumiałem, że był prekursorem pewnych rozwiązań w muzyce, które trwają albo zaskakują do dzisiaj. Na przykład? Harmonia. Pozornie wydaje się to bardzo proste. Ale te utwory są piekłem dla wykonawców. Chciałem na przykład wykorzystać w filmie taki wspaniały i szybki utwór, ale powiedziano mi, żebym go nie dotykał, bo nikt nie umie tego dobrze zagrać. A ta muzyka brzmi jak coś totalnie prostego. Chopin po raz pierwszy zastosował taką dynamikę operowania klawiszami, której do dzisiaj nikt nie jest w stanie powtórzyć. Jak pan wynalazł Eryka Kulma, który jest chyba pana ulubionym aktorem? Przyjaźniłem się z Wojtkiem Pszoniakiem. Przyszedł do mnie do biura. Spytałem: Jak ci idzie w szkole? A on to: Ach, ci studenci, jest taki jeden, którego nie mogę od trzech latach wyrzucić. Nieznośny! W trakcie wykładów leży na podłodze, wierci się, nie słucha mnie, a szkoła nie chce się go pozbyć. Nazywa się Eryk Kulm. Zafascynowało mnie, że ktoś wobec Pszoniaka może się tak zachowywać, więc zaprosiłem Kulma do siebie, żeby go po prostu zobaczyć. No i Eryk przyszedł. Mówię: Profesor Pszoniak cię nie lubi, bo się wiercisz. A on na to: Wiercę się, bo nic nie rozumiem z tego, co pan profesor mówi. Nie skomentowałem, ale potem wziąłem go do „Bodo”, grał rolę Hanusza. Zawsze wyróżniał się wśród innych – inteligencją, wrażliwością, wszystkim. Ale za mało gra, ma mało propozycji. No i nie dostał nagrody za „Chopina”. Dostał nagrodę za „Filipa”, który jest filmem bardziej spektakularnym. A on zagrał tę rolę wspaniale. Wtedy wiedziałem, że to wielki aktor. Naprawdę talent. Nagrody daje jury i ma prawo do swoich decyzji. Ale oczywiście przy zawodzie wymagającym takiej wrażliwości, jak aktorstwo, kiedy się nie zostaje nagrodzonym, to ma się poczucie niepowodzenia. Czyli nagroda jest bardzo ważna. Nie powinna być aż tak ważna, ale liczymy na nie. Przez chwilę jest ważna dla miłości własnej, bez żadnej logiki. Film dostał nagrodę, ale ja liczyłem na nagrodę dla Eryka Kulma, żeby wiedział, jak bardzo ma sens wykonywanie tego zawodu. To prawda, ale może się jakoś z tym pogodzi. Czeka go jeszcze wiele nagród. A pan czego jeszcze oczekuje od siebie? Co chciałby pan zrobić? Mój życiowy problem polega na tym, że nie osiągnąłem jeszcze tego cudownego stanu, jak to jest być tu i teraz. Nie potrafię oddać się cały mojej teraźniejszości. Ciągle jestem gdzie indziej z moimi myślami i planami. Gnam po prostu do przodu. I to mój największy problem życiowy, że nie umiem się zatrzymać. A z drugiej strony obawiam się śmieszności, która polega na tym, że na siłę jest się w biegu. Nie chciałby się pan stać zabawnym staruszkiem, rozumiem to. Właśnie, nie chcę być zabawnym staruszkiem i bardzo tego pilnuję. Gdyby ten staruszek zaczął mi zagrażać, po prostu się ukryję. Nie będę hodował róż ani podlewał chryzantem, więc nie mam jeszcze pojęcia, co będę robił. No i nie wiem, czy potrafię się zatrzymać. Ale to bardzo cenne, że cały czas pan żyje i ten bieg jest naprawdę imponujący. Żyję, ale wiem, że istnieje też kres fizjologiczny człowieka i kiedy zacznie cykać... Na razie udało mi się tego uniknąć. Myśli pan o odchodzeniu, o śmierci? Ani przez sekundę o niej nie myślę. Śmierć mam bardzo oswojoną, bo myślałem o niej dużo, a teraz dla mnie w ogóle nie istnieje. Myślę tylko o tym, żeby iść do przodu i nie napotkać kiedyś na spojrzenia, że już wystarczy, że w tym wieku już coś mi się nie należy. Nie umiałbym chodzić jako petent, choć jako producent ciągle się nim czuję. Bo nie jest pan Elonem Muskiem. Musi pan zdobywać pieniądze. No nie jestem, ale godzę się z tym. Na opinie: Ty to musisz być zadowolony i zawsze spełniony, odpowiadam jak Chopin: Nigdy nie jestem zadowolony. Chyba tylko na planie, gdy kręcę film i konkretną scenę, która się udaje. Wtedy jestem szczęśliwy. Na planie czuję się najbardziej szczęśliwy. Bo twórczość daje szczęście? Przede wszystkim daje zapomnienie. Każdy ma trochę Chopina w sobie. Dla niego istniała tylko muzyka, dla innych tylko chemia, a dla mnie kręcenie filmów.
Rozmawiała: KRYSTYNA PYTLAKOWSKAKategorie: Telewizja
|
Sondaże polityczneAnkietaStudio Opinii
TVN24 - wiadomości, KrajGazeta Wyborcza — kraj
wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłuTOK.fm - Najważniejsze informacje z Polski
TVN24 Biznes i ŚwiatPortaleTVP.Info
300polityka
Dziennik
Wirtualnemedia.pl
CzęstochowaZ serwisów lokalnych Urząd Miasta CzęstochowyPowiat CzęstochowskiDziennik Zachodni - Częstochowa
Gazeta.pl — Częstochowa
wCzestochowie.pl
Częstochowa - samorząd
|
Ostatnie odpowiedzi
15 lat 15 tygodni temu
17 lat 50 tygodni temu