LogowanieNawigacjaTrybunał Konstytucyjny
Prezydent RP - aktualnościSejm RP - NewsZ Kancelarii Premiera
Strony partii politycznych obecnych w Sejmie VIII kadencji(w układzie alfabetycznym) Książki w promocjiPO — AktualnościPSLZNPBelferBlogBLOGI POLITYCZNE„Skrót myślowy” — blog Janiny ParadowskiejGra w klasy — blog Adama SzostkiewiczaNowe wątki na forum DPN |
AktualnościNowy komediodramat zaskakuje. "Ten film pokazuje to bardziej niż jakikolwiek inny"W sieci pojawił się pierwszy zwiastun komediodramatu "Jay Kelly" w reżyserii nominowanego do Oscara Noaha Baumbacha. W rolach głównych występują George Clooney i Adam Sandler, którzy po raz pierwszy pojawiają się razem na ekranie. Gdzie i kiedy będziemy mogli oglądać film z zaskakującym gwiazdorskim duetem?
Piotr Kozłowski
Kategorie: Prasa
Wycofanie z TK ustawy umożliwiającej nastolatkom kontakt z psychologiem bez zgody rodzica? Bogucki: Nie ma rozmów na ten temat– Była decyzja pana prezydenta Andrzeja Dudy, nie ma rozmów na ten temat, trybunał rozstrzygnie w tym zakresie – powiedział Zbigniew Bogucki w TVN24, pytany, czy prezydent wycofa z TK ustawę umożliwiającą nastolatkom konsultacje z psychologiem bez zgody rodzica. – Być może rozmawia [rzeczniczka praw dziecka z otoczeniem prezydenta], na […]
Kategorie: Portale
Banderowska flaga na Narodowym. Ukrainiec przeprasza za swój gest– Ja, Dmitrij, chcę zwrócić się do wszystkich, których mogło zranić to, co wydarzyło się podczas koncertu w Warszawie. (…) Flaga, którą trzymałem, była dla mnie symbolem wsparcia dla Ukraińców. Nie miałem nic wspólnego z propagandą jakiegokolwiek reżimu. To był rosyjskojęzyczny koncert i chciałem tylko przypomnieć o rosyjskiej agresji i bezpieczeństwie naszych żołnierzy – powiedział mężczyzna w nagraniu, które opublikował po koncercie. W jednym z komentarzy na Instagramie dodał: „To nie flaga nazistowska, tylko ukraińska i kolesi, którzy bronią Ukrainy przed armią Putina. Nie chciałem tym gestem pokazać, że jestem przeciwko Polakom. Kocham Polskę, pomogliście nam Ukraińcom i pomagacie dalej. Ale to był koncert Białorusina z publicznością z jego kraju i Rosji”. Incydent z udziałem Ukraińca wzbudził duże emocje w sieci. Wiele komentarzy podkreślało, że na stadionie pojawiły się symbole kojarzone z ukraińskim nacjonalizmem. Policja potwierdziła, że „ustala wszystkie istotne szczegóły oraz osoby odpowiedzialne za pojawienie się haseł mogących wyczerpywać znamiona czynu zabronionego”. Zgromadzony materiał dowodowy trafił już do prokuratury, która oceni, czy doszło do naruszenia prawa. Koncert Maksa Korzha przyciągnął tysiące fanów, także z Białorusi, Ukrainy i Rosji. Po jego zakończeniu część uczestników przeniosła zabawę na bulwary wiślane. Tam doszło do awantur – policja zatrzymała kilkadziesiąt osób. Czytaj więcej: Białorusin wypełnił Narodowy po brzegi. Kim jest Max Korzh? Nie był to jedyny incydent związany z występem białoruskiego rapera. Dzień przed koncertem fani zebrali się na dawnych terenach kolejowych przy ul. Ordona na Woli. Spotkanie wymknęło się spod kontroli i powodowało utrudnienia dla mieszkańców. Interweniowała policja, a burmistrz dzielnicy Krzysztof Strzałkowski zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych. Kategorie: Telewizja
Mieszkańcy dostaną szary worek na śmieci. Urzędnicy sprawdzą, czy dobrze segregująGmina Lubaczów próbuje poprawić skuteczność selektywnej zbiórki. Jedynym z pomysłów jest oddzielna zbiórka popiołów, a także kontrole.
Kategorie: Portale
Jeden z największych banków w Polsce z dużym wzrosten zysku. Sektor trzyma się mocnoGrupa Kapitałowa BNP Paribas Bank Polska wypracowała w I półroczu 2025 r. zysk netto w wysokości 1 mld 475,3 mln zł, o 21,6 proc. wyższy niż osiągnięty w I półroczu 2024 r. Bez uwzględnienia wpływu wakacji kredytowych byłby wyższy o 7,1 proc. rok do roku.
Kategorie: Portale
Przybędzie kolejny pojemnik na śmieci. Mieszkańcy sami będą musieli go kupićW myśl ustawy selektywna zbiórka odpadów odbywa się w Polsce z podziałem na pięć frakcji. Choć już te wymagania wielu mieszkańcom wydają się zbyt wygórowane, to coraz więcej samorządów wprowadza obowiązek ustawienia jeszcze jednego pojemnika.
Kategorie: Portale
Rachunki wyższe o 23 proc. Od września opłata w góręOd września opłata za odpady wzrośnie w Otwocku o 7 zł. To efekt przetargu, który zirytował władze miasta i zmobilizował je do podjęcia stanowczych kroków.
Kategorie: Portale
„Mówienie nastolatkom, że mogą sięgać gwiazd, jest dla nich krzywdzące”
Książka, której jesteś autorką, nosi tytuł „Nastolatki na krawędzi”. O jaką „krawędź” chodzi? Jak to pojęcie łączysz ze światem nastolatków?
Gdy pisałam, zastanawiałam się, o jakim pokoleniu piszę. Zdałam sobie sprawę, że najstarszy nastolatek, jaki pojawia się w tej książce, urodził się w 2004 roku. Teraz ci ludzie mają 21 i więcej lat. Uświadomiłam sobie wtedy, że to jest pierwsze pokolenie, które jest pokoleniem wychowanym tylko i wyłącznie na smartfonach. Wszystkie dzieciaki, które się urodziły w 2004 roku i później dostały lub dostaną smartfona. Ta krawędź z tytułu tej książki ma dla mnie wymiar trochę cywilizacyjno-społeczno-rodzinny. Widzę ją w samotności tych dzieci oraz iluzorycznej obecności ich rodziców. To się wszystko składa w całość. Do tego dochodzi jeszcze pewnego rodzaju nieograniczony i nieokreślony wybór, który mają w tej wirtualnej rzeczywistości. Z drugiej strony dochodzą do tego oczekiwania dorosłych wobec nich, które zawierają się w zdaniu: „Możesz być, kim chcesz”. Kłopot polega na tym, że te dzieci nie wiedzą, kim chcą być oraz na tym, że to nie jest prawda. Nie możesz być, kim chcesz. Nie każdy może być każdym. Uważam, że takie mówienie dojrzewającym dzieciom, że mogą sięgać gwiazd, jest dla nich krzywdzące. Ta krawędź, o której piszę to rodzicielskie oczekiwania w kwestii przyszłości dziecka, połączona z ich samotnością i bardzo dziwnymi relacjami społecznymi, które inaczej wyglądają w rzeczywistości a inaczej w sieci. Ta krawędź to również brak stawiania granic. Z jednej strony dzieciom wolno wszystko a z drugiej strony wszyscy się dziwimy, dlaczego one są takie rozedrgane i mają depresję, bo przecież mają się tylko uczyć i nie mają żadnych obowiązków, a są jakieś takie rozkapryszone i rozedrgane. Poza tym, że ta samotność, depresja, rozedrganie są coraz większe, pojawia się również spadek takiego zwykłego samopoczucia młodych ludzi. Chodzi mi o to, że oni się po prostu źle czują z tym wszystkim. Z tą całą nieokreślonością tego uniwersum, brakiem zasad i tą technologią, w którą myśmy rodzice je włożyli, których sami nie umiemy i nie rozumiemy, a od dzieci wymagamy. Uważam, że w pewnym sensie daliśmy im świat dosyć nieznośny, w którym ciężko się młodym ludziom żyje, wbrew temu, że nam się wydaje, że to jest taki wygodny i komfortowy świat. To jest dla nich świat przerażający. We wstępie piszesz o tym, co jest dosyć powszechnym zjawiskiem. Rodzice tych nastolatków często chcą być ich przyjaciółmi a z drugiej strony rodzicami. Tylko że przeciw temu kumplowi trudno się pewnie zbuntować. To jest chyba jedna z tych pułapek, która czeka i na nastolatki, i na rodziców? Tę pułapkę widzę w jakiejkolwiek rozmowie, którą rozpoczynam z rodzicami. Spotykam rodziców bardzo niepewnych, zagubionych, otoczonych stertą poradników parentingowych. Rodziców, którym się wydaje, że mają wpływ na swoje dziecko, to znaczy, że jeżeli oni zrobią „B”, to dziecko zrobi „C”, zgodnie z tym poradnikiem parentingowym. A to jest nieprawda. Nie jest prawdą takie powiedzenie, że „Co włożysz do walizki, to z niej wyjmiesz”. W tej walizce jest temperament dziecka, jego osobowość, na którą nie mamy wpływu. Warto podkreślić, że mówimy o rodzicach, którzy mają teraz 30, 40 czy 50 lat. To są takie pierwsze pokolenia takiego świadomego rodzicielstwa, czyli ci rodzice, którzy czytają poradniki. Zbieramy poniekąd pokłosie tego modelu rodzicielstwa. Z jednej strony rodzicielstwa bliskości, z drugiej popularnego przez lata bezstresowego wychowania. Generalnie jest to model rodzicielstwa, który mówi, że rodzic ma być partnerem, przyjacielem, kolegą i ma iść obok dziecka, niektórzy mówią podążać za dzieckiem. Widzimy już, że to się nie sprawdziło. Nie mówię tego, dlatego, że jestem konserwatystką, bo nie jestem. Widzę, że to powoduje, że po pierwsze trudno się zbuntować przeciwko komuś, kto nie stawia ci granic. Możesz się zbuntować, możesz zrobić taki meta-bunt i możesz powiedzieć, ja się buntuję przeciwko temu, że wszystko mi wolno. To można coś takiego zrobić, ale to wymaga już takiego trochę psychicznego rozedrgania. Uważam, że dzieci się powinny buntować przeciwko zakazom rodzicom, że stawianie granic, robienie zakazów dzieciom, o które one mogą się zderzyć, jest największą umiejętnością rodziców. Rodzic jest przewodnikiem. Odwoła się do Jespera Juula, duńskiego też liberalnego, ale jednak takiego zdroworozsądkowego psychoterapeuty, który w książce „Nie z miłości” opowiada o stawianiu tych granic. O tym, że to przeciwko nam ma się zbuntować dziecko. To my jesteśmy światem, ścianą, od której ma się dziecko odbić, o którą ma się uderzyć. Jesteśmy przewodnikiem, to my wiemy, jak świat funkcjonuje. Wydaje mi się, że rodzice często przeceniają tę dojrzałość nastolatek. Często używa się właśnie tego argumentu, sformułowania, że teraz dziewczynki szybciej dojrzewają. Mówimy o dojrzewaniu fizycznym, ale to nie jest tak, że nagle trzynastolatki mają dojrzałość emocjonalną, poznawczą osiemnastolatek. To tak nie działa. Rodzice często fakt, że ich córka zaczyna ubierać się jak dorosła, czyta poważne książki, maluje paznokcie czy zachowuje się jak dorosła kobieta, interpretują jako dojrzałość emocjonalną. Niestety nie. To po pierwsze a po drugie często obarczamy tego nastolatka odpowiedzialnością za wybory, których on nie może dokonać, bo jego mózg, emocjonalność wciąż się rozwija. Nie jestem psychologiem, ale obserwuję to w przestrzeni społecznej, obyczajowej. Widzę, że takie zachowanie rodziców i niestawianie granic powoduje, że nastolatki przekraczają swoje granice - piją alkohol, ryzykują w sieci itd. Mówiąc brutalnie, my rodzice sankcjonujemy jakieś patologie tylko dlatego, żeby nie postawić dzieciom granic. Uważam, że to jest bardzo niebezpieczne. Składa się na to kilka rzeczy. Rodzicielstwo, macierzyństwo w ogóle stało się pewnego rodzaju sportem ekstremalnym, zostało obarczone społeczną uwagą. Matki i ojcowie są oceniani w dyskursie publicznym. Dużo się mówi o tym, jak ważne jest być dobrym rodzicem, że tylko taki może wychować szczęśliwe dziecko, że jak mama nie będzie szczęśliwa, to dziecko też nie. Pojawia się taka narracja, że właściwie tylko tak się da. Rodzice są mocno zmęczeni pierwszymi latami dziecka, potem szkołą podstawową. Kiedy ma te 13 albo 15 często mówią: „Dobra, ale to już my nie możemy dalej nic. Jesteś już prawie pełnoletni, trzaskasz drzwiami, buntujesz się, więc składamy broń jako rodzice”. Zostawiają go trochę samemu sobie. Do tego dochodzą ich problemy w pracy, czasem kryzys w związku. Nauczyciele, z którymi rozmawiałam, obserwują, że rodzice nie chodzą na zebrania, nie interesują się, jeśli dziecko nie ma kłopotów z nauką. Uważają, że skoro daje sobie radę, to trochę się wycofują z wychowania. Ten kontakt rodzicielski słabnie, a nastolatek jest traktowany jako nowy byt, z którym niewiele nas łączy. Ta emocjonalna rozłąka z rodzicami jest dla dzieci po prostu nieznośna, bo one nie wiedzą, czego się mogą po rodzicach spodziewać. Tak i wtedy powstają rodziny patchworkowe, opieka naprzemienna, To wszystko sprawia, że te dzieci naprawdę żyją w większym chaosie, w większym teoretycznie zaniedbaniu niż my w czasach komuny z przysłowiowym kluczem na szyi. Ta rzeczywistość połączona ze światem wirtualnym stała się tak niepewna i tak fragmentaryczna, że trudno jest ją złożyć w tym nastoletnim mózgu w całość i jakoś w niej funkcjonować. To jest dobre pytanie. Myślę, że wciąż dużo ludzi nie idzie na terapię i ich dzieci cierpią z tego powodu. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wielu jest rodziców narcystycznych, którzy wykorzystują dzieci np. w mediach społecznościowych. Oczywiście część rodziców chodzi na terapię. Czy jest skuteczna? Pewnie w wielu przypadkach nie do końca. Nie chodzi w sumie o to, by to wychowanie odbywało się jako takie cudowne, bez kłopotów, tylko by było w miarę harmonijne. Terapia nie jest i pewnie nigdy nie będzie gwarancją tego, że będzie się lepszym rodzicem. Oczywiście rodzice w terapii albo po są często lepszymi rodzicami, natomiast uważam, że terapia rodzinna jako całego systemu rodzinnego jest chyba najlepszym wyjściem, jeśli w rodzinie dzieje się coś złego, ale jest bardzo trudna. Jak piszemy w książce, to nie jest tak, że dziecko z depresją zostanie wyleczone i wraca do rodziny uśmiechnięte, zadowolone. To cały system rodzinny musi nad sobą popracować. Rodzice muszą się konfrontować ze swoimi brakami. Czasami w obecności dzieci. Niestety bardzo dużo rodzin nie wytrzymuje takiego napięcia, rezygnuje z terapii rodziny. Tak. Chronimy dzieci właśnie przed tymi trudnymi emocjami, w takim przeświadczeniu, że jesteśmy od tego, żeby chronić dzieci przed złem. Przy czym to właśnie dzieciństwo i właśnie czasy nastoletnie są od tego, żeby wyrobić w sobie mechanizmy radzenia sobie z frustracją, Powiedzenia „nie” wtedy, kiedy mi się coś nie podoba, stawiania granic innym ludziom, reagowania na złe sytuacje, ale też płaczu, smutku. Dzieciństwo i lata nastoletnie to jest trening, który przygotowuje nas do radzenia sobie z tymi emocjami w dorosłym życiu, potem w dorosłym życiu. Rodzice, zamiatając miotełką te trudne emocje, robią nastolatkom krzywdę, bo te nie umieją sobie poradzić z trudnymi uczuciami, które narastają i bywa, że wybuchają albo zamieniają się w depresję. Od małego musimy opowiadać dzieciom, że te uczucia, które mają w sobie, należy pozwolić im wybrzmieć. W takich sytuacjach, o czym piszemy warto być przy dziecku, przytulić, ale nie mówić „Nie płacz, bo będzie cię bolała głowa” albo zamiatać pod dywan śmierci bliskiej osoby czy zwierzaka, który był w domu. Warto pamiętać, że dzieci uczą się od rodziców tego, jak tata czy mama radzi sobie z frustracją, złymi emocjami. Popłacze a potem się podniesie, ale nie sięga po kieliszek wina i musi się napić, bo jest zdenerwowana. To radzenie sobie z frustracją u dorosłych musi być konstruktywne. Dobrze, gdyby takie było. Najczęściej, gdy już się coś wydarza. Gdy dziecko krzyczy, że nie chce żyć. Nastolatki generalnie mają bardzo dużo myśli egzystencjalnych i takich na temat śmierci. To rodzice najlepiej widzą, jeśli znają swoje dziecko, czy trzeba zgłosić się po pomoc. Może jednak być tak, że dziecko w ogóle nic nie mówi i popełnia samobójstwo. Dziewczynki często wpadają w taką cichą depresję i z piątkowych uczennic stają się trójkowymi. Warto uczulać nauczycieli na to, by obserwowali, jeśli widać, że coś się dzieje. Bywa, że rodzice tego nie widzą, bo dziecko się zamyka a oni nie próbują nawiązać kontaktu, bo uważają, że to będzie kontrolujące, że dziecko ma swoje granice, których nie należy przekraczać. Tymczasem należy szukać kontaktu z dzieckiem. Nawet, gdy coś nam odburknie, wyprosi z pokoju. Dziecko funkcjonuje w systemie rodzinnym i ten system rodzinny musi mieć z nim kontakt. Tak mi się wydaje. Rozmowa z rodzicami jest terapeutyczna. Ja wierzę głęboko w to, że budowane więzi od małego z nastolatkiem nie znika. To trochę, jak z tą walizką, co włożysz, to wyjmiesz. Jeżeli ma się dobry kontakt i ma się dobrą więź, to nawet jak nastolatek nam wystrzela w kosmos, to warto się tej więzi trzymać, warto się odwoływać. Z nastolatkiem też trzeba czasem porozmawiać jak z małym dzieckiem - wziąć na kolana, przytulić, opowiedzieć jakąś anegdotę, przywołać wspomnienia z jego dzieciństwa. To się wpisuje również w tę tytułową „krawędź”. Jeżeli dziecko mówi o tym, że chce odpocząć od życia w szpitalu, to należałoby się zastanowić, jaki świat myśmy mu zgotowali. Niektóre nastolatki naprawdę są przeciążone mocno nauką np. w bardzo dobrych szkołach. To są dzieci napiętnowane oczekiwaniami, których rodzice nie potrafią z różnych powodów odpuścić. Te dzieci też nie potrafią upomnieć się o to odpuszczenie. Wrzucają sobie to wszystko do środka i w pewnym momencie nie wytrzymują tego nagromadzenia tych wszystkich informacji. Jedyne, co mogą wtedy zrobić, to odpocząć w szpitalu. Dla mnie to było szokujące, że one proszą terapeutki o to, by pójść do szpitala, bo wreszcie nikt nie będzie ode mnie niczego chciał. I teraz możemy wrócić do naszej odpowiedzi, bo co właściwie te nastolatki mają do roboty? Mają się tylko uczyć. No tak, ale ta nauka, te wszystkie oczekiwania rodziców, których nie mogą zawieść i tak dalej i tak dalej, plus rodzice, którzy w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje w duszy dziecka, to te powody przez które te dzieci trafiają do szpitali psychiatrycznych. Bywa, że chcą tam wracać, bo mają tam znajomych. Zawiązują się w szpitalach przyjaźnie, które mogą być fajne, mogą być wsparciem, ale mogą też być szkodliwe, bo te nastolatki mogą się nawzajem utwierdzać w zaburzeniu. Te dzieciaki mogą sobie budować, o czym się rzadko mówi, tożsamość na zasadzie zaburzenia – jestem border, mam depresje itd. I znowu pojawia się pytanie, co to jest za świat, w którym dzieci muszą budować swoją tożsamość na chorobach psychicznych? To jest świat jakiś strasznie niepokojący. Wracając na chwilę do tematu terapii. Bywa, że psycholog jest potrzebny rodzicowi, który nie wie sobie jak poradzić np. z czterolatkiem a nie dziecku. Wyposażyć się w narzędzia, z którymi będzie z tym dzieckiem pracować. Wiem, że rodzicom trudno jest przyznać się, gdy dziecko miało próbę samobójczą albo jest w depresji, że system rodzinny zawinił, ale też nie może być tak, że ten objaw błędów czy deficytów systemu rodzinnego skupia się tylko na dziecku. Też mnie to zastanawia. Kiedyś rozmawiałam z profesorem Zbigniewem Lwem-Starowiczem i on potwierdził, że ten proces od małej dziewczynki do takiego seksualnego obiektu został mocno skrócony, wręcz jest nadużyciem, bo jak wiemy ten czas dojrzewania jest rozciągnięty w czasie. Tymczasem w sieci rzeczywiście mamy multum zdjęć, produktów dla dziewczynek, które czynią z nich, co jest moim zdaniem pewną patologią, kobiety. Dokładają się do tego również rodzice, którzy świadomie lub nie robią z dzieci gwiazdy Instagrama i Facebooka, zakładają im konto i pokazują, jak dorastają. Nie zamieniam się teraz w konserwatywną ciotkę, ale prawda jest taka, że takie dziecko, gdy będzie w wieku szkolnym niekoniecznie będzie miało czas i chęci do nauki, bo będzie zajęte czymś innym. Poza tym będzie żyło w niepokoju, że jest non stop oceniane. Będzie sprawdzało czy dostało „lajka” a może hejterski komentarz. To jest świat, który jest przekleństwem i który takim dzieciom funduje brak intymności w tym procesie dojrzewania i rozwoju. Nikt im nie mówi, że mają prawo do tego, żeby mieć pryszcze albo gorzej się czuć. To też jest świat pełen sprzeczności, który z jednej strony mówi, że możesz być kim chcesz, wyglądać tak jak chcesz, ale z drugiej strony nie możesz być gruba, źle ubrana, uczesana. Masz zachwycać nawet, gdy nie masz na to ochoty. Taki nastolatek nie wie, jaki tak naprawdę ma być. Uważam, że w pewnym stopniu straciliśmy taką wrażliwość rodzicielską, wrażliwość dorosłych ludzi. Moim zdaniem to temat tabu, przemilczana kwestia. To my dorośli jesteśmy od tego, żeby bronić właśnie ich intymności, prawa do wstydu. Ten wstyd, który w szlacheckich domach wyglądał tak, że dziewczynka nie pokazywała się dorosłym mężczyznom, chowała się za plecami matki, ponieważ to jest wstyd takiego rosnącego, rozwijającego się dziewczęcia, jak to wtedy określano. Teraz już tego nie ma. To może powodować w przyszłości taki zaburzony obraz swojej własnej seksualności, że te kobiety mogą np. nieświadomie wysyłać jakieś sygnały do mężczyzn, takie bardziej seksualne, których one wcale nie chcą, albo mogą nie wiedzieć co lubią. My mamy pomóc dzieciom w tym, żeby one odnalazły siebie, a nie odnalazły jakiegoś awatara w przestrzeni wirtualnej, bo to się bardzo źle może skończyć. Od tego są mądrzy rodzice, przewodnicy, a nie kumple. Za to zawsze dostawałam duże bęcki. Uważam, że bardzo nieodpowiedzialne ze strony dorosłych jest obarczanie ratowaniem świata małych dziewczynek takich jak Greta Thunberg. Patrzymy na nią dziś, gdy ma 22 lata, jest pełnoletnia. Natomiast ona nieustannie gra małą dziewczynkę, jest pewnego rodzaju symbolem. W tej postaci małej dziewczynki szukamy jakiejś mądrości, której ona nie może mieć, ponieważ jest a właściwie była małą dziewczynką. Często słyszę od matek taką dumę i stwierdzenie: „Ona jest taka dojrzała” Z czego my to wnosimy? Wnosimy, bo się tak nam wydaje, bo tak właśnie wygląda. Świat powinien się zastanowić i zadać sobie pytanie, to, skoro małe dziewczynki mają nas ratować, to gdzie są dorośli mężczyźni i dorosłe kobiety? Jakie jest ich zadanie w tym świecie? Co oni będą w tym czasie robić, jak te małe dziewczynki będą nas ratować? Zastanówmy się nad naszą rolą dorosłych w tym świecie. Ktoś powiedział o książce „Nastolatki na krawędzi”, że ona jest taką gorzką pigułką dla rodziców, ale też jest takim rodzajem rachunku sumienia trochę. Mówimy o rodzicach trochę gorzko, ale też się nad nimi pochylamy. Myślę, że to właśnie teraz jest pora na przewartościowanie modeli rodzicielstwa na bardziej konstruktywne, na bycie kierownikiem tej budowy a nie obarczanie nastolatków odpowiedzialnością za ratowanie świata. Dorośli, mam wrażenie, najchętniej zamknęliby swoje dzieci w sporej szklanej kopule i ekranem po środku, byle tylko nie spotkało ich nic złego. Bunt to jest dzisiaj wychodzenie poza tę kopułę. Młodzi ludzie, którzy się z tej kapsuły „miksują” – zasługują na ogromny szacunek. Dlatego kibicuję wszystkim wspólnotowym zjawiskom, które młodzi tworzą. Obserwując nastolatki wokół mnie, zwłaszcza w środowisku harcerskim, widzę, jak bardzo ciężko pracują, szkolą się, współpracują ze sobą. Jestem przekonana, że to właśnie ci młodzi ludzie stworzą ogromną społeczną zmianę – ich dzieci będą wychowywane bez ekranów (przynajmniej do 13 roku życia), w większej bliskości z naturą. Ich siłą jest brak uprzedzeń, tolerancja, duża wrażliwość, która – umiejętnie pokierowana – może nas jeszcze zadziwić. Kategorie: Telewizja
Opłata od deszczu nawet za kilka lat wstecz. Właściciele posesji zapłacą z odsetkamiBez znajomości przepisów prawa marzenie o kostce brukowej na podwórku może okazać się przekleństwem. W sytuacji, gdy dojdzie do zmniejszenia naturalnej retencji na danej posesji, właściciel musi liczyć się z obowiązkiem dokonania opłat za usługi wodne. Trzeba będzie zapłacić nawet wstecz, jeśli dotychczas właściciel tego nie robił.
Kategorie: Portale
PIT 0% najkorzystniejszy dla najbogatszych? Bogucki: Zyskają wszystkie rodziny z co najmniej dwójką dzieci, przeciętnie ok. tysiąc zł– Zyskają na tym wszystkie rodziny, które mają co najmniej dwoje dzieci. Dzisiaj w Polsce połowa rodzin ma tylko 1 dziecko, z tych, które mają dzieci. My dzisiaj mamy poważny problem demograficzny, on byłby jeszcze poważniejszy, gdyby nie 500+ czy dzisiaj 800+ – powiedział Zbigniew Bogucki w TVN24, pytany o […]
Kategorie: Portale
Przełom na rynku nieruchomości? Ceny mieszkań mocno w dółDuże zmiany na rynku nieruchomości. Ceny mieszkań spadają, ponieważ deweloperzy mają problemy z przyciągnięciem kupca. Natomiast mocno w górę idą ceny domów jednorodzinnych. W Trójmieście podskoczyły aż o 23 proc.
Agnieszka Maj
Kategorie: Prasa
Rosyjskie elity przerażone po ruchu Putina. Wiedzą, że już się nie zatrzymaJednym z najbliższych współpracowników Putina był wiceszef jego administracji Dmitrij Kozak. Został odsunięty, gdy skrytykował wojnę w Ukrainie - relacjonuje "New York Times". Rosyjskie elity nauczyły się popierać tę wojnę - czytamy na łamach "Foreign Affairs" i "Foreign Policy".
Jakub Laskowski
Kategorie: Prasa
Miliony właścicieli domów i mieszkań dostanie pismo z gminy. Wiadomo, czego mogą się oni spodziewaćCoraz więcej miast stosuje maksymalną stawkę podatku od nieruchomości. Minister finansów właśnie ogłosił, jaka będzie jej wysokość w 2026 r. O ile wzrośnie?
Kategorie: Portale
Dzierżawa nieruchomości rolnych na nowych zasadach. Rząd zmienia zasadyRząd pracuje nad kompleksową ustawą, która ureguluje dzierżawę gruntów rolnych. Nowe przepisy mają zapewnić stabilność i zrównoważyć pozycję obu stron umowy. Projekt zakłada wprowadzenie dwóch typów umów dzierżawy – krótkoterminowych i długoterminowych – oraz obowiązkową formę pisemną. Nowe prawo ma zostać przyjęte w czwartym kwartale 2025 roku.
Olga Papiernik
Kategorie: Prasa
Czarnek ironizuje: Siedzę w więzieniu od 3 lat. Sąd wydał tyle wyroków skazujących, że nie wyjdę do końca życia– Muszę państwa zmartwić. Nie robi to na mnie wielkiego wrażenia, ponieważ siedzę w więzieniu od 3 lat, ponieważ narobiłem tyle przekrętów, że prokuratura postawiła mi tyle zarzutów, a sąd wydał tyle wyroków skazujących, że naprawdę nie wyjdę do końca życia. Oczywiście żart – stwierdził Przemysław Czarnek w Radiu Republika.
Kategorie: Portale
Krótki QUIZ z logiki. Średni poziom trudności. Przyda się spryt i odrobina dedukcjiQuizy z logiki są tymi, które bywają trudne, ale sprawiają sporo satysfakcji, gdy uda się je rozwiązać. W tymtrzeba wykazać się sprytem i pobudzić swoje szare komórki. Nie będzie aż tak trudno. Spróbujcie rozwiązać wszystkie zagadki.
Marta Kawczyńska
Kategorie: Prasa
„Jak niewolnicy”. Reżim Kima wysyła do Rosji także tanią siłę robocząOgromne straty ponoszone przez Rosjan podczas bandyckiej agresji na Ukrainę, ale też ucieczka wielu za granicę sprawiły, że Moskwa musi załatać ogromny niedobór siły roboczej. Niedobór, którego nie są w stanie załatać nawet gastarbeiterzy z Azji Środkowej. Moskwa wielokrotnie zwracała się do Pjongjangu o pomoc w prowadzeniu wojny. Otrzymała tysiące żołnierzy, z których wielu poniosło śmierć w „mięsnych atakach” oraz miliony sztuk pocisków artyleryjskich. Ustalono, że wsparcie odbywa się także poprzez wysyłanie do Rosji taniej siły roboczej. Reporterzy BBC przeprowadzili wywiady z sześcioma północnokoreańskimi robotnikami, którzy uciekli z Rosji od początku wojny, a także z przedstawicielami rządu, badaczami i osobami pomagającymi w ratowaniu robotników, żeby odkryć jeszcze jedno oblicze współpracy dyktatorów. Ustalono, że mężczyźni pracują w „okropnych” warunkach, zaś władze Korei Północnej zaostrzają kontrolę nad pracownikami, aby uniemożliwić im ucieczkę. Jeden z pracowników, Jin (imiona zmienione), powiedział BBC, że gdy wylądował na Dalekim Wschodzie Rosji, z lotniska na plac budowy odprowadzał go północnokoreański agent bezpieczeństwa, który nakazał mu nie rozmawiać z nikim i na nic nie patrzeć. „Świat zewnętrzny jest naszym wrogiem” – powiedział mu agent. Jin opowiedział, że został od razu skierowany do pracy przy budowie wieżowców przez ponad 18 godzin dziennie. Wszyscy pracownicy, z których rozmawiali reporterzy opisywali te same wyczerpujące dni pracy – wstawanie o 6 rano i zmuszanie do budowania wieżowców do 2 nad ranem następnego dnia. Wszystko z zaledwie dwoma dniami wolnymi w roku. „Obudzenie się było przerażające, uświadomienie sobie, że trzeba powtarzać ten sam dzień od nowa” – powiedział inny robotnik budowlany, Tae, któremu udało się uciec z Rosji w zeszłym roku. Wspominał, jak rano jego dłonie drętwiały po ciężkiej pracy i nie mógł ich otworzyć. „Niektórzy ludzie opuszczali swoje stanowiska, żeby spać w ciągu dnia, albo zasypiali na stojąco, ale przełożeni ich znajdowali i bili. To było naprawdę tak, jakbyśmy umierali” – wspominał Chan. „Warunki są naprawdę fatalne” – stwierdził Kang Dong-wan, profesor z południowokoreańskiego uniwersytetu Dong-A, który wielokrotnie podróżował do Rosji, aby przeprowadzać wywiady z północnokoreańskimi robotnikami. „Pracownicy są narażeni na bardzo niebezpieczne sytuacje. W nocy gasi się światła i pracują w ciemności, z niewielkim wyposażeniem ochronnym” – alarmował. Północnokoreański robotnicy otrzymują zazwyczaj od 100 do 200 dolarów (360-720 złotych) miesięcznie, większość ich zarobków jest przesyłana bezpośrednio do państwa północnokoreańskiego w formie „opłat lojalnościowych”, czyli zasila reżim Kim Dzong Una. Dodatkowo, pracownicy otrzymują dramatycznie niskie wynagrodzenie dopiero po powrocie do domu, co ma ich powstrzymać przed ucieczką. Z oficjalnych danych rosyjskiej administracji wynika, że w 2024 roku do kraju wjechało ponad 13 tys. Koreańczyków z Północy, co stanowi dwunastokrotny wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim. Prawie 8 tys. z nich wjechało na wizach studenckich, co ma na celu obejście sankcji ONZ. Czytaj więcej: Północnokoreański polityk straszy wojną atomową na konferencji ONZ Kategorie: Telewizja
Nowy termin na wycinkę drzewa. Nie wszyscy są zadowoleniPo I czytaniu w Sejmie jest już projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, zgodnie z którym samorządy miałyby podejmować decyzję o wycince drzew w ciągu 60 dni. Zdaniem polityków różnych partii to jednak za długo.
Kategorie: Portale
Tomasz Lis o Karolu Nawrockim i jego wyborcach. "Prezydent kiboli, czyli bezmyślnego marginesu społecznego"Karol Nawrocki w poniedziałkowy wieczór wybrał się na mecz swojej ukochanej Lechii Gdańsk z Motorem Lublin. Kibice gospodarzy prezydenta witali na stadionie jak "swojego". To nie spodobało się Tomaszowi Lisowi. "Prezydent wszystkich kiboli, czyli bezmyślnego marginesu społecznego. Straszne" - napisał w mediach społecznościowych dziennikarz.
Kategorie: Prasa
„Czekamy, aż zrozumieją, że powinni poprosić prezydenta o spotkanie”. Bogucki o Sikorskim, Tusku i rozmowach przed wizytą Nawrockiego w USA– Ja myślę, że pan minister Sikorski, wicepremier, powinien już ubiegać się o spotkanie z panem prezydentem i to samo powinien robić Donald Tusk, bo oni nie potrafili się spotkać od kilkunastu miesięcy z jednym z liderów wolnego świata, jakim jest prezydent Stanów Zjednoczonych – powiedział Zbigniew Bogucki w TVN24, […]
Kategorie: Portale
![]() |
Sondaże polityczneAnkietaStudio OpiniiTVN24 - wiadomości, KrajGazeta Wyborcza — kraj
wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu
TOK.fm - Najważniejsze informacje z Polski
TVN24 Biznes i ŚwiatPortaleTVP.Info
300polityka
Dziennik
Wirtualnemedia.pl
CzęstochowaZ serwisów lokalnych Urząd Miasta CzęstochowyPowiat CzęstochowskiDziennik Zachodni - Częstochowa
Gazeta.pl — Częstochowa
wCzestochowie.pl
Częstochowa - samorząd
|
Ostatnie odpowiedzi
15 lat 5 tygodni temu
17 lat 40 tygodni temu