LogowanieNawigacjaTrybunał Konstytucyjny
Prezydent RP - aktualnościSejm RP - NewsZ Kancelarii Premiera
Strony partii politycznych obecnych w Sejmie VIII kadencji(w układzie alfabetycznym) Książki w promocjiPO — AktualnościPSLZNPBelferBlogBLOGI POLITYCZNE„Skrót myślowy” — blog Janiny ParadowskiejGra w klasy — blog Adama SzostkiewiczaNowe wątki na forum DPN |
AktualnościPodpalenia w Niemczech w wyniku sabotażu. Zapłonęła infrastruktura kolejowaDwa poprzednie podobne pożary w zachodniej części Niemiec wywołały duże utrudnienia na kolei. Jak zaznaczyła w oświadczeniu dyrekcja niemieckich kolei, z pierwszych ustaleń śledczych wynika, że także ten trzeci pożar był wynikiem podpalenia. Przewoźnik ogłosił, że naprawione zostały kable zniszczone w dwóch poprzednich pożarach na ważnej linii kolejowej Duesseldorf-Duisburg, dzięki czemu po dwóch dniach przywrócony został ruch na tej trasie. Według rzecznika policji, cytowanego przez AFP, pierwszy pożar wskazuje na sabotaż. Przyznała się do niego w liście grupa pod nazwą Komando Angry Birds. Autentyczność tego listu jest badana. Zobacz też: Przestępcy wysadzili fotoradar. Kosztował grubo ponad pół miliona złotych Kategorie: Telewizja
Luka Doncić na dłużej w LA Lakers. Przekaże miliony dla młodych sportowców„Właśnie podpisałem przedłużenie kontraktu z Lakers” – napisał Luka Doncić w poście w mediach społecznościowych. „Jestem wdzięczny Lakers, moim kolegom z drużyny i wszystkim kibicom, którzy okazali mi tyle miłości od pierwszego dnia. To dopiero początek” – dodał koszykarz. „Luka jest jednym z najbardziej niezwykłych graczy na boisku, a jego dominacja w grze i pasja są nieporównywalne” – podkreślił w oświadczeniu prezes Lakers ds. operacji koszykarskich i dyrektor generalny Rob Pelinka. Gwiazda NBA zapowiedziała także dofinansowanie młodych sportowców. „Deklaruję również przeznaczanie 5 mln dol., aby pomóc 77 młodym sportowcom na całym świecie w realizacji marzeń, tak jak ja to zrobiłem. Koszykówka dała mi wszystko i mam szczęście, że mogę się odwdzięczyć i pomóc następnemu pokoleniu” – napisał Doncić. Zobacz też: Wielka niespodzianka w NBA. Wymiana gwiazd: Doncić za Davisa Kategorie: Telewizja
Czterej policjanci skuci kajdankami. Kierwiński zapowiada spotkanie z Żurkiem. "Nie mogę zrozumieć"Szef MSWiA Marcin Kierwiński spotka się z szefem MS Waldemarem Żurkiem w sprawie zatrzymanych i doprowadzonych do prokuratury czterech policjantów. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba podkreślił w rozmowie z PAP, że takie działanie było konieczne dla dobra postępowania.
Kategorie: Radio
Szef ukraińskiego wywiadu ostrzega przed wojną Rosji z NATO. Wskazał datęUkraińska agencja UNIAN cytuje wywiad Kyryła Budanowa, którego ten udzielił dziennikarce Natalii Mosejczuk na jej kanale na YouTube. Szef HUR był dopytywany o ostatnią wypowiedź, że Rosja planuje wydać około 1,1 bln dol. na zbrojenia do 2036 r.
– Nawet od czasu upadku (Związku Radzieckiego- przyp. red.), jest to największy program od 1980 r. Zadaniem numer jeden, określonym w tym dokumencie systemowym, jest przygotowanie Federacji Rosyjskiej do wojny z NATO do 2030 r. Na to ukierunkowane są wszystkie działania i wszystkie budżety – stwierdził Kyryło Budanow.
Według szefa HUR, większość ze wspomnianego biliona dolarów ma zostać wydana w ciągu 30 lat. Zdaniem Budanowa, „w rosyjskim programie zbrojeń kwestią nie jest to, czy należy produkować więcej czołgów, czy lepsze pociski, ale by być gotowym na 30. rok wojny”.
UNIAN przytacza ostatnie ustalenia dziennika „Financial Times”, wedle którego Rosja, podczas wojny z Ukrainą, praktycznie wyczerpała swoje sowieckie zapasy broni. Zdaniem gazety dostawy z głównych rosyjskich magazynów zmniejszą się z 242 tys. ton w 2022 r. do 119 tys. ton do końca 2025 r.
Czytaj także: Rosja ma odpowiedź na NATO w Królewcu. „Konieczne użycie broni jądrowej” Kategorie: Telewizja
Indie nie zważają na groźby Trumpa. Nie ograniczą importu ropy z RosjiDonald Trump zapowiedział wcześniej, że w ramach najnowszej rundy ceł nałoży na Indie nieokreśloną dodatkową karę, jeśli nie wstrzymają importu rosyjskiej ropy naftowej. – Rozumiem, że Indie nie będą już kupować ropy z Rosji. Tak słyszałem. Nie wiem, czy to prawda, czy nie. To dobry krok. Zobaczymy, co się stanie – mówił Trump w piątek. Zobacz także: Trump o nowych sankcjach na Rosję. Krótsze ultimatum dla Putina W sobotę jednak dwóch wysokich rangą urzędników indyjskich stwierdziło, że polityka kraju nie uległa zmianie. Jeden z nich zaznaczył, że rząd „nie wydał firmom naftowym żadnych poleceń” dotyczących ograniczenia importu z Rosji. „Niektórzy urzędnicy i analitycy twierdzą, że skupienie się Trumpa na zakupie rosyjskiej ropy przez Indie może być taktyką negocjacyjną, ponieważ Indie i Stany Zjednoczone starają się sfinalizować wstępne etapy dwustronnej umowy handlowej. Chiny i Turcja, dwaj inni znaczący importerzy rosyjskiej ropy, nie spotkali się z podobnymi groźbami ze strony Waszyngtonu” – zauważył „NYT”. Indie wyraźnie zwiększyły zakupy rosyjskiej ropy od początku agresji na Ukrainie w 2022 r. Rosja dostarcza obecnie ponad jedną trzecią indyjskiego importu ropy – w porównaniu z niecałym jednym procentem przed wojną. Indie są drugim co do wielkości importerem rosyjskiej ropy po Chinach. Zobacz też: USA porozumiały się z Unią Europejską w sprawie ceł Kategorie: Telewizja
Rząd zatwierdził plan ewakuacji. Po wybuchu wojny oni wyjadą jako pierwsiWeszło w życie rozporządzenie w sprawie ewakuacji ludności oraz zabezpieczenia mienia w czasie wojny. Dokument nakłada bardzo ważne zadania na wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i wojewodów. W czasie wojny do nich będą należały najważniejsze decyzje.
Kategorie: Portale
Jerozolima stolicą Palestyny? Hamas stawia ultimatumDeklarację złożono w dniu wizyty Steve'a Witkoffa, specjalnego wysłannika prezydenta USA Donalda Trumpa, w Tel Awiwie, gdzie spotkał się on z rodzinami zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy przez Hamas. Witkoff powiedział zgromadzonym, że zarówno większość Izraelczyków, jak i mieszkańców Gazy, chce powrotu zakładników do domów. Na terenie Strefy Gazy nadal znajduje się 49 osób, żywych lub martwych, które terroryści Hamasu porwali z terytorium Izraela podczas ataku z października 2023 r. Atak wywołał trwającą do dziś wojnę w Gazie, w wyniku której zginęło – jak podał resort zdrowia Gazy – ponad 60 tys. Palestyńczyków. Hamas zabił w 2023 r. 1,2 tys. osób i uprowadził 251. Zobacz także: Merz zapowiada korytarz powietrzny dla pomocy humanitarnej do Strefy Gazy Amerykański wysłannik odwiedził w piątek centrum dystrybucji pomocy humanitarnej w Strefie Gazy na terenie kontrolowanym przez izraelskie wojsko. Hamas nazwał jego wizytę w enklawie „przygotowanym wcześniej teatrzykiem, mającym na celu zmylenie opinii publicznej”. Ugrupowanie terrorystyczne zaapelowało do amerykańskiej administracji, by działała na rzecz zawieszenia broni. Zobacz też: Trump chce sterować polityką zagraniczną Kanady. Wysłał ostrzeżenie Kategorie: Telewizja
Amerykański żołnierz wyszedł z jednostki w Powidzu i zniknąłAmerykańskiego żołnierza poszukują policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Słupcy. 26-letni Marco Johnson wyszedł z jednostki wojskowej w Powidzu ok. godz. 19.00 w czwartek 31 lipca 2025 r. Od tej pory nie dał znaku życia.
Rysopis zaginionego: karnacja skóry ciemniejsza, szczupła sylwetka, wzrost około 175 cm, włosy krótkie, koloru czarnego, oczy piwne, pełne uzębienie, uszy przylegające. Miał niewielki zarost. Cechą charakterystyczną są kolczyki w uszach.
W dniu zaginięcia ubrany był w białą koszulkę, ciemne spodnie, białe buty sportowe, posiadał ciemny plecak.
Policja prosi wszystkie osoby, który posiadają jakiekolwiek informacje na temat miejsca przebywania zaginionej, o kontakt pod numerem telefonu 47 77 38 200 (dyżurny KPP w Słupcy) lub w najbliższej jednostce policji.
W Powidzu znajduje się baza amerykańskiego wojska, w której przechowywany jest sprzęt i uzbrojenie, w ramach strategii APS-2 (Army Prepositioned Stocks-2).
Czytaj także: Dowództwo US Army potwierdza. Znaleziono zwłoki czwartego żołnierza Kategorie: Telewizja
Pogrzeb ofiary księdza. „Pamięć o koszmarze długo nie przeminie”W sanktuarium św. Faustyny na stołecznej Woli odbył się pogrzeb bezdomnego Anatola Czaplickiego zamordowanego w ubiegłym tygodniu przez księdza. Liturgii przewodniczył Metropolita warszawski abp Adrian Galbas. Metropolita warszawski przyznał, że choć od tamtego wydarzenia minął tydzień, to nie minęło przerażenie i szok. – Nie przestajemy być tym wstrząśnięci – powiedział. Arcybiskup podziękował kapłanom za ich obecność podczas uroczystości. – Wiem, że jest wam ciężko. Wszyscy jesteśmy przybici, przygnieceni, zmasakrowani (...) wiemy, iż pamięć o tym koszmarze długo nie przeminie. Ludzie będą latami opowiadać, że była taka zbrodnia, że ksiądz oszukał i zamordował bezdomnego i bezbronnego człowieka – mówił abp Galbas. Dodał, że choć wielu duchownych „prowadzi święte i gorliwe życie”, to jednak „natura zła jest taka, że jest ono bardziej widoczne i bardziej krzykliwe”. Wspominając Anatola Czaplickiego powiedział, że był on człowiekiem niezwykłym „nie przez to, co miał, ale przez to, kim był”. – Choć nie miał własnego domu, miał coś czego nie sposób kupić ani zdobyć - dobroć, świadomość wiary – mówił abp Galbas. Wspomniał też, że pan Anatol nie tylko nosił przy sobie Pismo Święte ale także je znał. Metropolita zwrócił uwagę, że przez lata służył on innym jako wolontariusz i pomagał tym, którzy tak jak on żyli w kryzysie bezdomności. Po mszy pogrzebowej prochy 68-latka zostaną złożone na Cmentarzu Wolskim w Warszawie. Zobacz także: Ksiądz chodził „po kolędzie” i zaatakował pieska Do zbrodni doszło w nocy 24 lipca. Między mężczyznami miało dojść do sprzeczki w trakcie jazdy samochodem. Kiedy kłótnia eskalowała, 60-letni proboszcz miał wyjąć siekierę i uderzyć nią w głowę znajomego. Następnie miał go podpalić, gdy ten jeszcze żył, i odjechać. W tle jest umowa darowizny nieruchomości, którą zamordowany uczynił wcześniej na rzecz księdza. Proboszcz zobowiązał się dożywotnio zadbać o 68-latka i w zamian za darowiznę załatwić mężczyźnie, który nie miał stałego miejsca zamieszkania, jakieś lokum. Konflikt prawdopodobnie dotyczył wyboru miejsca, w którym bezdomny miałby zamieszkać. Według śledczych podejrzany przyznał się do winy i wyraził skruchę. Śledczy zmienili mu postawiony dzień wcześniej zarzut zabójstwa na zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Kościół zadeklarował pełną współpracę z organami śledczymi i państwowym wymiarem sprawiedliwości w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej zbrodni oraz w oczekiwaniu na sprawiedliwą i adekwatną karę orzeczoną przez sąd państwowy. Zgodnie z zapowiedzią rzecznika archidiecezji warszawskiej ks. Przemysława Śliwińskiego, abp Galbas miał zwrócić się do Stolicy Apostolskiej z wnioskiem o wydalenie ze stanu kapłańskiego proboszcza z gm. Tarczyn podejrzanego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem znajomego bezdomnego, którego podpalone ciało znaleziono na drodze w powiecie grójeckim. Zobacz też: Ciosy siekierą w głowę i podpalenie. Ksiądz przyznał się do zabójstwa Kategorie: Telewizja
Obwód królewiecki pustoszeje. 3 tys. euro za zostanie EuropejczykiemW Królewcu oraz Moskwie narasta fala oświadczeń tamtejszych czynowników, odnoszących się do deklaracji, którą wygłosił amerykański generał Christopher Donahue. W jednym z wywiadów stwierdził on, że w razie zagrożenia wojną z Rosją Sojusz zaplanował operacyjne stłumienie potencjału obronnego sił rosyjskich w obwodzie królewieckim. Według niego rosyjski region jest otoczony ze wszystkich stron przez NATO, a siły Sojuszu mają możliwość "zetrzeć go z powierzchni ziemi w niespotykanym tempie".
Kategorie: Portale
Proces szpiega Kremla ruszy jesienią? To nie takie pewneW marcu 2025 r. Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował, że zdecydował o zawieszeniu postępowania karnego dotyczącego oskarżonego o szpiegostwo Pawła Rubcowa, który jako Pablo Gonzalez działał m.in. w Polsce, wykorzystując status dziennikarza do zbierania informacji na Ukrainie dla rosyjskich służb specjalnych. Jego celem było też zdobycie zaufania opozycjonistów rosyjskich. Rubcow został zwolniony z polskiego aresztu w ramach wymiany więźniów między krajami Zachodu a Rosją i w końcu lipca ubiegłego roku wyjechał z Polski.
W sobotę rzeczniczka prasowa ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie Anna Ptaszek poinformowała, że postępowanie będzie prowadził sędzia Paweł du Château, który planuje wyznaczenie rozprawy na przełom października i listopada 2025 r. Przekazała, że decyzja o niezawieszaniu postępowania zapadła w lipcu br. podczas ponownego rozpoznania sprawy.
Czytaj także: Proces rosyjskiego szpiega stoi w miejscu. Sąd chce poznać tajne warunki Niepewny start procesu
Sędzia Ptaszek zaznaczyła, że Rubcowowi zarzuca się czyn o charakterze zbrodni, zagrożony karą powyżej trzech lat pozbawienia wolności, co wiąże się z pewnymi obostrzeniami dotyczącymi prowadzenia postępowania pod nieobecność oskarżonego.
– Oskarżony powinien być, co do zasady, na rozprawie, przynajmniej na jednym terminie, na którym zostaje mu odczytany akt oskarżenia, a sąd pyta o to, czy przyznaje się do popełnienia tego czynu, czy chce ewentualnie złożyć wyjaśnienia – powiedziała.
Dalsze decyzje sądu zależą więc od tego, czy np. uda się doręczyć wezwanie Rubcowowi albo czy stawi się on na rozprawę. – W co wątpię – zaznaczyła rzeczniczka prasowa. – Może to być ponowne zawieszenie postępowania, jeżeli okaże się, że zawiadomienie do Rubcowa nie dotarło, albo, być może, będzie poprowadzone postępowanie – wyjaśniła.
O sprawie jako pierwsza napisała w sobotę „Rzeczpospolita”, która podała, że „jesienią ruszy proces Pawła Rubcowa, który miał szpiegować na rzecz rosyjskiego GRU”. Dziennik poinformował, że „sąd na podstawie tajnych materiałów ze służb oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zdecydował, że jego proces może ruszyć w Polsce”.
Czytaj także: Rosyjski szpieg przejrzał tajne akta śledztwa, zanim wyleciał do Rosji
W sierpniu 2024 r. prokurator z Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Lublinie skierował przeciwko Rubcowowi akt oskarżenia.
„Pablo G. Y. vel Pavel R. został oskarżony o to, iż od kwietnia 2016 r. do lutego 2022 r. w Przemyślu, Warszawie i w innych miejscach, biorąc udział w obcym wywiadzie (rosyjskim wywiadzie wojskowym), udzielał temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie mogło wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, w tym również jako państwu członkowskiemu NATO. Działalność oskarżonego polegała m.in. na zdobywaniu i przekazywaniu informacji, szerzeniu dezinformacji oraz prowadzeniu rozpoznania operacyjnego” – informowała Prokuratura Krajowa.
Przypomniała, że został on zatrzymany 28 lutego 2022 r., a od 2 marca 2022 r. do 31 lipca 2024 r. wobec podejrzanego stosowany był tymczasowy areszt oraz że materiał dowodowy w zakresie pozostałych osób współdziałających (w tym przeciwko podejrzanej Magdalenie Ch.) wyłączono do odrębnego postępowania.
Rubcow urodził się w 1982 r. w Moskwie, ma obywatelstwo hiszpańskie i rosyjskie. Śledztwo prowadzone było wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. „Oskarżonemu zarzuca się popełnienie przestępstwa z art. 130 § 2 kk w brzmieniu obowiązującym do 1 października 2023 r., tak więc grozi mu kara pozbawiania wolności od 3 do 15 lat” – informowała PK.
Początkowo akt oskarżenia przeciwko Rubcowowi trafił do Sądu Okręgowego w Przemyślu, ale w październiku ubiegłego roku Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zdecydował, że rozstrzygać w sprawie będzie Sąd Okręgowy w Warszawie.
Czytaj także: Zatrzymany w Polsce rosyjski agent to weteran. Szpiegował od 15 lat Kategorie: Telewizja
Cztery ofiary strzelaniny w barze. Trwa obława za „stałym bywalcem”Cztery osoby zginęły w strzelaninie, do której doszło w amerykańskim stanie Montana. W jednym z barów sprawca otworzył ogień do przebywających tam gości. Organy ścigania jako podejrzanego wskazały 45-letniego Michaela Paula Browna, częstego gościa lokalu. Służby rozpoczęły obławę. Mężczyzna może być uzbrojony i niebezpieczny.
Kategorie: Telewizja
Koniec z wyścigami po weneckich kanałach. Jest odcinkowy pomiar prędkościSystem „barcavelox” działa podobnie jak znany Włochom „autovelox” na autostradach. System „wodnych” fotoradarów zaprojektowano specjalnie dla Wenecji. Zakłada on tolerancję do dwóch kilometrów na godzinę. Barcavelox zaczął działać z początkiem sierpnia, ale wstępne testy przeprowadzono w czerwcu i lipcu. Wtedy połowę wykroczeń popełniali taksówkarze. Co trzeci przekraczający prędkość to kierujący łodzią ciężarową, a co szósty – rekreacyjną. Po okresie próbnym i rozpoczęciu wystawiania mandatów prawie wszyscy zdecydowali się na ograniczenie prędkości. Zdaniem lokalnej policji system promuje bezpieczną żeglugę, a dzięki niemu kierujący jednostkami na kanałach chętniej dostosowują się do ograniczeń. Pierwszego dnia wystawiono 20 mandatów – siedmiokrotnie mniej niż dziennie w czasie testów. Zobacz też: Mieszkańcy Wenecji wydzierżawili słynną wyspę. Zakaz wstępu dla turystów Kategorie: Telewizja
Burza po zatrzymaniu policjantów. Kierwiński chce wyjaśnieńChodzi o zatrzymanie w środę 16 lipca czterech policjantów - Tomasza C., Wojciecha N., Patryka M. i Artura S. Zostali oni doprowadzeni do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień przy obezwładnianiu sprawcy głośnego zabójstwa na plebanii sprzed sześciu lat. Sprawę opisał Onet.
W sobotę minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński zapowiedział spotkanie w tej sprawie z ministrem sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem. „Rząd przywiązuje wielką wagę do niezależności prokuratury, jednak nie mogę zrozumieć decyzji jednego z prokuratorów o zatrzymaniu policjantów, którzy ujęli sprawcę przestępstwa, Rozmawiałem o tym min. Żurkiem. Jesteśmy umówieni na spotkanie. Ta sprawa będzie wyjaśniona” – napisał szef MSWiA na platformie X.
Wsparcie dla zatrzymanych policjantów wyraził też rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński. Podkreślił, że niezrozumiałe są dla niego powody, dla których prokurator nakazał zatrzymać i przymusowo doprowadzić policjantów zamiast „wezwać ich do siebie i wysłuchać motywów jakimi kierowali się podczas przeprowadzania interwencji”. „Nie pojmuję, dlaczego tych, którzy od lat łapią różnego kalibru bandytów i rzezimieszków prokurator w taki sposób potraktował” – napisał Dobrzyński na X.
Czytaj także: Interwencja policji zakończona atakiem na funkcjonariusza Mord w kościele
Czterej policjanci zostali zatrzymani w związku z wydarzeniami z 11 kwietnia 2019 r. Wtedy też 41-letni Jan B. zaatakował 64-letniego Marka T., który do kościoła przyjechał z żoną. Podczas zdarzenia kobieta spowiadała się, a pokrzywdzony poszedł z wizytą do księdza na plebanię. Sprawca miał kilkukrotnie uderzyć Marka T., a następnie położyć go na posadzce kościoła. Na pomoc pokrzywdzonemu ruszył ksiądz, który także został zaatakowany przez Jana B. Duchowny powiadomił o zdarzeniu policję i pogotowie. Po reanimacji pokrzywdzony został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.
Prokurator ogłosił Janowi B. dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył zabójstwa 64-letniego Marka T. poprzez zadanie mu kilkunastu ciosów w głowę oraz uderzenie głową pokrzywdzonego o posadzkę. Ze wstępnego protokołu sekcji zwłok wynika, że ofiara zmarła w wyniku „rozległych obrażeń czaszkowo-mózgowych”. Drugi zarzut dotyczy spowodowania obrażeń ciała u księdza, który próbował go obezwładnić.
W październiku 2020 r. śledztwo w tej sprawie zostało umorzone, a podejrzany o jego dokonanie Jan. B. trafił na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym.
Czytaj także: 36-latek został postrzelony. „Nie było nieprawidłowości” Morderca zasłabł podczas obezwładniania
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba wyjaśnił, że czterej policjanci zostali zatrzymani, w związku ze śledztwem po zawiadomieniu rodziny Jana B. – W trakcie obezwładniania przez funkcjonariuszy policji doszło do kilkunastominutowego nagłego zatrzymania funkcji życiowych osoby obezwładnianej, co skutkowało u tej osoby nieodwracalnymi, poważnymi dolegliwościami zdrowotnymi – podkreślił. Aktualnie wobec tej osoby stosowane są środki zabezpieczające i wymaga stałej opieki.
Jak wyjaśnił prok. Skiba, długa przerwa w postępowaniu wynikała z oczekiwania na wydanie opinii specjalistycznych. – W pierwszej kolejności opinii biegłego z zakresu technik obezwładniania, wykładowcy akademickiego szkoły policyjnej o bardzo dużym doświadczeniu, która wykazała nieprawidłowości w postępowaniu tych funkcjonariuszy – przekazał.
Następnie prokuratura czekała na opinię biegłych z zakresu medycyny sądowej celem ustalenia czy stan zdrowia, który nastąpił u obezwładnianego, mógł być spowodowany działaniami tych funkcjonariuszy. Opinia ta nie pozwoliła na jednoznaczne stwierdzenie, iż tak mogło być.
Skiba zaznaczył, że prokurator prowadzący postępowanie na samym początku podjął decyzję, iż „dla dobra postępowania przygotowawczego, konieczne jest przesłuchanie tego samego dnia czterech funkcjonariuszy, wobec których wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów oraz dwóch świadków - funkcjonariuszy będących na miejsc zdarzenia, którzy bezpośrednio nie brali udziału w obezwładnianiu”.
– W ramach postępowania służbowego i w ramach postępowania przygotowawczego doszło do zatajania przez część funkcjonariuszy istotnych okoliczni dotyczących tej interwencji, co sprawiało, że istnieje konieczność uniknięcia kontaktu i współpracy tych funkcjonariuszy bezpośrednio przed przesłuchaniem i czynnościami procesowymi dokonanymi w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie – podkreślił Skiba.
Czytaj także: Z metalową pałką na policjantów. Funkcjonariusze zaczęli strzelać Zagrożenie mataczeniem
Jak poinformował prok. Skiba, tylko jeden z funkcjonariuszy został zatrzymany na komendzie, trzech pozostałych poza nią. Wobec jednej z tych osób, byłego już funkcjonariusza policji, stosowany był w ramach innych czynności na terenie kraju środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu.
– Zdajemy sobie sprawę, że takie decyzje prokuratury mogą być źle odbierane w środowisku policji, ale kierujemy się tylko i wyłącznie prawdą, rzetelnością i dobrem postępowania, które w tym przypadku było zagrożone ewentualnym ustalaniem linii obrony między podejrzanymi i świadkami, w przypadku, gdyby nie doszło do przesłuchania wszystkich w tym samym dniu i gdyby wszystkie te osoby wiedziały w jakim charakterze i na jakie okoliczności mają być przesłuchane – stwierdził Skiba.
Dodał, że niezależna prokuratura to taka, która w sposób obiektywny i uczciwy podchodzi do materiału dowodowego i ocenia działania i zaniechania przez pryzmat dowodów oraz przepisów prawa, a nie przez pryzmat dobrej współpracy z funkcjonariuszami określonych służb.
Czytaj także: Policjanci wjechali radiowozem w ogrodzenie. Byli pijani Kategorie: Telewizja
Raport ONZ: Prawie nikt nie czyta raportów ONZDane przedstawił Sekretarz Generalny ONZ António Guterres. Według niego w 2024 r. system ONZ wsparł 27 tys. spotkań z udziałem 240 organów, a sekretariat przygotował 1100 raportów – co stanowi wzrost o 20 proc. w porównaniu z 1990 r. – Ogromna liczba spotkań i raportów obciąża system – i nas wszystkich – do granic możliwości – powiedział Guterres. – Wiele z tych raportów jest rzadko czytanych. Jeden na pięć raportów jest pobierany mniej niż 1000 razy. A pobieranie niekoniecznie oznacza czytanie – podkreśla szef ONZ. Zdaniem Guterresa należy ograniczyć liczbę spotkań i liczbę raportów. Według szefa ONZ, organizacja powinna skupić się na raportach, które w w pełni odpowiadają celom organizacji. Jak podaje Reuters, pomysł ograniczenia wydatków przez ONZ bierze się m.in. z faktu, że nie wszystkie państwa należące do organizacji płacą składki członkowskie. Zobacz także: Chiny rozszerzają wpływy w ONZ. Wykorzystują niechęć Białego Domu Działalność Organizacji Narodów Zjednoczonych dotyka praktycznie wszystkich sfer życia międzynarodowego. Organizacja odpowiedzialna jest m.in. za utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego. Promuje rozwój współpracy międzynarodowej w dziedzinie gospodarczej, społecznej, kulturalnej, edukacyjnej i zdrowotnej. Sprawuje także pieczę nad przestrzeganiem praw człowieka i wspiera państwa rozwijające się. ONZ działa przede wszystkim za pomocą wyspecjalizowanych agend, które zajmują się konkretnymi sferami życia i przygotowują coroczne raporty mające pomóc decydentom na całym świecie wdrażać skuteczne rozwiązania. Przykładem takich organizacji są Fundusz Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF) czy Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO). Zobacz też: Dzieci umierają z głodu w Gazie. Dorośli giną, próbując żywność zdobyć Kategorie: Telewizja
„Zagłada nie rozpoczęła się w komorach gazowych”2 sierpnia to Międzynarodowy Dzień Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Mówimy o Europejskim Dniu Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Czy określenie Cyganie jest nie na miejscu? Niepoprawne politycznie? Jak podchodzą do tego Romowie? Jesteśmy bardzo różnorodną mniejszością. Ta różnorodność też dotyczy właśnie tej kwestii, jak my siebie określamy albo nazywamy. W Polsce znane są najbardziej te dwie nazwy – Romowie i Cyganie. Zaznaczę, że określenie Romowie jest tym, które pochodzi z języka romskiego i było używane od zawsze. Nie jest to więc żadne nowe określenie. Nazwa „Cyganie” została nam nadana, kiedy Romowie przyszli do Europy, a przyszli do Europy z Indii. Wieki temu każdy skądś do tej Europy przyszedł. Romowie zostali określeni tym terminem „Atsiganoi”. Pochodzi ono z języka greckiego i było używane w średniowieczu. Termin ten odnosił się pierwotnie do heretyckiej sekty chrześcijańskiej z Azji Mniejszej (działającej na terenach dzisiejszej Turcji i Grecji) w IX–XI wieku. Doszło wtedy do takiego bardzo prostego, łatwego skojarzenia, że to są na pewno potomkowie tych „Atsiganoi” i w różnych wariantach językowych to określenie „Cyganie” zaczęło funkcjonować. W pewnym momencie sami Romowie tę nazwę przejęli i upowszechnili. Dziś również nie mają problemu, by w wielu krajach, w tym w Polsce, tego określenia używać. To jest też poniekąd kwestia przyzwyczajenia. Określając siebie w języku romskim raczej nie powiedzą „ Me som cygan”, tylko powiedzą „Me som rom”. Nie mam problemu, gdy ktoś używa tego określenia „Cygan” albo „Cyganka”, ale zawsze zwracam uwagę na odpowiedzialność i świadomość, że to słowo „Cygan” w języku polskim jest bardzo negatywnie obciążone. Jest ono synonimem oszusta, „cyganić” znaczy kłamać, oszukiwać i w przestrzeni publicznej nie ma na to miejsca. Słownik języka polskiego określenie „cygan, cyganka, cyganie” definiuje w bardzo negatywny sposób. W Słowniku Języka Polskiego PWN można przeczytać, że to „człowiek, który kradnie, oszukuje, człowiek, który prowadzi nieustabilizowany nomadyczny tryb życia itd.. To jest niestety przekaźnik wielu negatywnych skojarzeń i stereotypów, dlatego kiedy używamy czy rozmawiamy o naszej społeczności w przestrzeni publicznej, to tu już mamy pełną zgodę, że używamy tego określenia Romowie. Co dokładnie wydarzyło się 2 sierpnia 1944 roku? Mówimy o Romach i Sinti. Co dokładnie oznacza ta druga nazwa? Kim byli Sinti? 2 sierpnia obchodzimy Europejski Dzień Pamięci o zagładzie Romów i Sinti. Sintowie to Romowie, którzy dawniej mieszkali na terenach niemieckojęzycznych w Niemczech, w Austrii. Dzisiaj, w dobie migracji, trudno powiedzieć, że Sintowie to tylko Niemcy, a wiemy, że te prześladowania w pierwszej kolejności po wyborach w 1933 roku dotyczyły właśnie tej grupy, stąd też obok Romów mówimy o Sintach. To się bardzo przebiło do świadomości społecznej. Myślę, że to też warto zaznaczyć. Jeśli chodzi o 2 sierpnia to upamiętniamy tych ostatnich, którzy pozostali w Zigeunerlager, tak zwanym obozie romskim na terenie Auschwitz-Birkenau, i którzy w nocy z 2 na 3 sierpnia zostali zamordowani w komorach gazowych – kobiety, dzieci, osoby starsze, schorowane, osoby z niepełnosprawnościami? Wcześniej ci, którzy zostali uznani za zdrowych, silnych i nadających się do pracy, zostali deportowani w głąb Rzeszy, po czym po likwidacji tzw. obozu cygańskiego czy romskiego wrócili do Auschwitz i zostali zagazowani razem z Żydami. Ale tego dnia upamiętniamy również wszystkich tych, którzy zostali zabici, zamordowani w czasach narodowego socjalizmu. Romowie byli mordowani we wszystkich obozach śmierci, w obozach koncentracyjnych na terenie całej okupowanej Europy, ale także w miejscach pozaobozowej eksterminacji. 2 sierpnia to taki dzień pamięci o tych, którzy byli ofiarami narodowego socjalizmu. Czytaj też: Margines społeczeństwa czerpie z faszyzmu. „Brutalność ma zastąpić prawdę” Gdy mówimy o Zagładzie Żydów, używamy terminu Holokaust albo Szoah. Czy Zagłada Romów też ma jakieś swoje określenie? Istnieje termin, którego się używa? Różnie z tym bywa. Osobiście używam terminu Holokaust, ponieważ rozumiem go dużo szerzej. Zgodnie z definicją, która jest na przykład publikowana przez Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Holokaust nie dotyczy tylko społeczności żydowskiej. Oczywiście tutaj też nie ma kompromisu, bo są osoby, które mówią, że Holokaust to jest określenie na doświadczenia, które były tylko i wyłącznie doświadczeniem społeczności żydowskiej. Bardzo często pojawia się, więc określenie Holokaust romski. Niektóre instytucje, niektóre osoby używają słowa ludobójstwo, zgodnie z definicją zaproponowaną przez Rafaela Lemkina. Pojawia się też słowo zagłada, eksterminacja, ale też takie romskie określenie, a nawet dwa „Porajmos” oraz „Samudaripen”. To pierwsze jest dużo bardziej znane poza romskim światem, ale muszę powiedzieć, że tutaj, ponieważ mamy różne dialekty języka romskiego, to też nie przez wszystkich Romów i Romki to określenie jest używane, bo ma różne znaczenie. Przykładowo w dialekcie Romów macedońskich oznacza „żebro”. W dialekcie polskich Romów ma z kolei konotacje cielesne, nie do końca związane z tym, o czym mowa. Nie ma tu, więc takiej jednoznaczności i z różnymi określeniami można się spotkać. Dlaczego Romowie byli tą złą nacją dla Niemców? Co im w tej społeczności przeszkadzało? Historia romska i żydowska ma wiele podobieństw. Były to społeczności czy grupy, które żyły w diasporze. To życie w rozproszeniu, bez własnego państwa, oczywiście mówię o tym okresie przed wojną, zawsze gdzieś tam powoduje, że są to grupy narażone na marginalizację czy obciążone stereotypami. Narodowi socjaliści po wyborach w 1933 roku, które przesądziły o tym, że kanclerzem Niemiec został Adolf Hitler, kontynuowały już nieco wcześniej, ale jednak łagodniej rozpoczętą taką retorykę rasową, nawiązującą do teorii rasowych, które wywodziły się z XIX wieku i które zaczęły przeżywać swoisty renesans. Połączone z takim dawnym stereotypem Żyda i Cygana, czyli kogoś, kto jest zagrożeniem, kogoś, kto nie nadaje się do życia w społeczeństwie, kto zakłóca pewien porządek, spowodowało, że ta retoryka właśnie ludzi niepotrzebnych, ludzi, którzy są niebezpieczni, zaczęła przynosić pewne skutki i efekty. Dodać do tego należy okoliczności polityczne i ekonomiczne. Pamiętajmy, że to był okres trudnej sytuacji ekonomicznej w Niemczech, później w Rzeszy. Niemcy były upokorzone po I wojnie światowej z gigantycznymi odszkodowaniami, które musiały wypłacić za poczynione szkody. Do tego dochodziła rzeczywistość pokryzysowa, mam tutaj na myśli sytuację po wielkim kryzysie finansowym, który przetoczył się przez świat w tamtym czasie. To wszystko spowodowało, że ludzie potrzebowali jakiejś nowej narracji, poczucia bezpieczeństwa. Potrzebowali „wstać z kolan”, czegoś, co pomoże im uwierzyć w lepszą przyszłość. Dlatego też uwierzyli Hitlerowi. W jego nową koncepcję państwa, w której wcale nie obiecywał, że wymorduje wszystkich Żydów i Romów, ale raczej obiecywał benefity ekonomiczne, wsparcie dla rodzin. Z czasem zaczęła dominować też taka narracja, która mówiła, że by ten plan zrealizować, to trzeba pozbyć się tych, którzy są obciążeniem, głównie ekonomiczno-społecznym dla państwa. Stąd wzięły się negatywne narracje o o osobach nieheteronormatywnych, chorych z niepełnosprawnościami. Zarówno Romowie, jak i Żydzi zostali wciągnięci na taką listę dwóch grup, które zostały skazane na całkowitą zagładę. Co było powodem? Co im wytykano? Jak dowodzono w ówczesnych badaniach naukowych, wspieranych przez budżet III Rzeszy, byli to ludzie, którzy nie nadają się do żadnej resocjalizacji, ponieważ mają pewne cechy, które są zakorzenione genetycznie. Warto mieć na uwadze, że to był proces, to nie była jedna iskra, to nie była jakaś obietnica wymordowania kogoś, tylko był to pewien proces, który miał przyzwyczajać społeczeństwo niemieckie do tego, że trzeba pewne rzeczy wykonać, aby ludziom żyło się lepiej. Ten proces był udziałem elit społecznych, noblistów, instytutów badawczych, naukowców, ale również tych, którzy finansowali badania nazistowskie. Tak jak mówię to nie wydarzyło jednego dnia, a zagłada nie rozpoczęło się w komorach gazowych. Czytaj też: Nocne eksplozje w Rosji. Ukraina zaatakowała obiekty strategiczne Do jakich jeszcze stereotypów odwoływała się NSDAP? Przede wszystkim nawiązywano do ich aspołeczności. Tak wtedy mówiono o Romach. Widziano w nich nomadów, chociaż nigdy społeczność romska nie była społecznością w stu procentach nomadyczną. Również na terenie Niemiec nie wszystkie grupy takie były. Ten nomadyzm się do nas, jako takie skojarzenie, mówiąc kolokwialnie przykleił, ale jest to nieprawda. Ten nomadyzm kojarzono właśnie z brakiem poczucia takiej przynależności i obowiązku wobec państwa. Za tym szło myślenie, że Romowie to złodzieje, żebracy, oszuści i ludzie, którzy destabilizują porządek. Przypisywano osobom romskim skłonności kryminogenne, które są zakorzenione genetycznie. Wywoływano poczucie strachu przed „tym Cyganem”. To się ciągnęło za nami w zasadzie od wspomnianego przeze mnie średniowiecza. Podczas polowań na czarownice ucierpieli również Romowie, bo do tej grupy zostali zaliczeni. Byli definiowani w średniowieczu jako zagrożenie dla chrześcijaństwa, krążyły legendy, że to Romowie zrobili gwoździe, którymi przybito Jezusa do krzyża. Odbywały się polowania na Romów, które były legalne m.in. na terenie Niemiec, Niderlandów, Skandynawii, Szwajcarii. Od XV do XVIII wieku to była rozrywka. Polityka antyromska i przede wszystkim rasizm był historycznie zakorzeniony, instytucjonalny i strukturalny. Później miały miejsce ustawy norymberskie, które wcale nie obejmowały tylko Żydów, ale w takim samym stopniu Romów. Ograniczały ich życie, prawa obywatelskie, wprowadzały zakaz małżeństw romsko-nieromskich. Romowie byli także poddawani sterylizacji. Była ona oparta głównie na wcześniejszej ustawie o zapobieganiu narodzinom osób obciążonych chorobami dziedzicznymi. Pod jej pretekstem sterylizowano osoby uznane za „aspołeczne”. To wszystko powoli przesuwało granice i przyzwyczajało społeczeństwo do tego, co miało nastąpić. W 1936 r. w Berlinie odbyły się igrzyska, na których z jednej strony rywalizowano sportowo, szerzono piękne idee, a z drugiej usuwano z przestrzeni publicznej tych, którzy byli niewygodni. W tym celu utworzono obóz przejściowy Marzahn, gdzie przesiedlono berlińskich Romów. Czy to był w pewnym sensie zalążek tego, co się działo później w Auschwitz? Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rio de Janeiro w 2016 roku władze brazylijskie przeprowadziły zakrojoną na szeroką skalę kampanię „oczyszczania” miasta z biedy i „niewygodnych widoków” – której głównym celem były favele, czyli nieformalne osiedla ubogich mieszkańców, w większości osób pochodzenia afrobrazylijskiego i rdzennych. Mówię o czasach współczesnych i jakoś tak naturalnie przychodzą do mnie analogie, które budzą bardzo dużo niepokoju. To dla mnie pewnego rodzaju dowód na to jak bardzo różne historie lubią się powtarzać i jak rzadko wyciągamy z tych historycznych wydarzeń lekcje. Tak też było wtedy, w 1936 roku. Przed olimpiadą została wdrożona taka polityka oczyszczenia miasta ze wszystkich Romów, którzy mieszkali w Berlinie i w okolicach. Deportowano ich właśnie do tego przejściowego obozu. Oni nigdy już nie wrócili do swoich domów. Część z nich została deportowana m.in. do Auschwitz, gdzie zostali zamordowani. Zrobiono to po to, by turyści, którzy przybywają na dobrą zabawę, podziwiać sportowców, nie byli narażeni na oglądanie ludzi, którzy temu krajobrazowi nie sprzyjają. Tak, można powiedzieć, że to było preludium tego, co działo się w Auschwitz. Od 1933 roku, tak jak powiedziałam, od wyborów, ta atmosfera wokół Romów i Sinti zaczęła bardzo mocno gęstnieć. W 1935 roku, jeszcze przed olimpiadą w Berlinie, weszły w życie właśnie ustawy norymberskie, które pozbawiły praw obywatelskich Romów i Żydów. Ten 1936 rok to był jakby kolejny krok. W 1937 roku już na łamach takiej codziennej prasy przywołano słowa jednego z rzeczników Partii Narodowych Socjalistów, który mówił, że taką słabością poprzedników ich politycznych, czyli partii weimarskiej, było to, że do problemu Romów podchodzili używając kryteriów związanych z walką oraz przestępczością. Naziści, narodowi socjaliści swoją siłę i swoją wyższość widzieli w tym, że postanowili się tym problemem zająć używając różnych kryteriów rasowych. Z igrzyskami wiąże się pewna historia. Johann Trollmann był niemieckim Sinto, bokserem, który miał reprezentować Niemcy na olimpiadzie w 1936 roku. Był mistrzem boksu w wadze półciężkiej. Jego pochodzenie sprawiło, że po wygranej w wyborach Adolfa Hitlera, został pozbawiony wszystkich pasów, które potwierdzały jego wielkość sportową. Żadna osoba romskiego czy żydowskiego pochodzenia nie mogła sprawować ważnych funkcji w państwie, więc nie mógł reprezentować Niemiec. Jedną ze swoich walk, którą stoczył, bardzo symboliczną i poruszająca, wykorzystał jako protest wobec polityki rasistowskiej. Do ringu wszedł z przefarbowanymi na blond włosami a swoje ciało, lekko ciemną skórę, posypał mąką. Został deportowany do jednego obozu III Rzeszy i w niewyjaśnionych do końca okolicznościach został zastrzelony na początku 40. lat. Wcześniej sam poddał się sterylizacji, rozwiódł się ze swoją żoną, która nie była Romką, żeby ochronić swoją rodzinę. Ta tragiczna historia potwierdza to, że choć nie był on osobą aspołeczną, został zamordowany tylko dlatego, że był Romem. Tak działała polityka rasistowska. Redukowała ze względu na pochodzenie i ze względu na pewne cechy, które się temu pochodzeniu przypisuje. Czytaj też: Polak premierem Litwy? Jest wśród faworytów Gdzie Romowie byli deportowani? Czy od razu do Zigeunerlager? Romowie byli deportowani jeszcze przed wojną w 1936 i 1937 roku m.in. do obozu w Dachau, gdzie byli poddawani eksperymentom medycznym. Już tam trwał proces przymusowej sterylizacji. To zatrzymanie populacji romskiej to nie było tylko mordowanie, ale również zatrzymanie przyrostu naturalnego. Około 93 proc. ofiar sterylizacji to były osoby romskie. Poza Dachau to były też obozy Buchenwald, Sachsenhausen. Te obozy zaczęły się rozprzestrzeniać na terenie okupowanej Europy, w krajach satelickich, czyli współpracujących z Rzeszą. Chorwacja była krajem, który w 1941 roku ogłosił duży sukces, twierdząc, że na terenie tego kraju już nie ma żadnej osoby pochodzenia romskiego, bo wszyscy zostali zamordowani przede wszystkim w obozie Jasenovac. Tzw. Zigeunerlager powstał 26 lutego 1943 roku. Obóz istniał przez 17 miesięcy, został zlikwidowany 2 sierpnia 1944. Wcześniej Romowie byli też w tzw. Auschwitz I. Deportowani jako więźniowie polityczni, na przykład tak do Auschwitz trafił mój wujek. Polski Rom, Edward Paczkowski, miał wówczas 12 lat. Kilka razy w trakcie naszej rozmowy użyła pani sformułowania „ja” albo „my”. Jaka jest historia pani rodziny związana z zagładą Romówi i Sinti? Historia mojej rodziny ze strony ojca w czasie wojny to historia zarówno ofiar, jak i osób ocalałych. To opowieść o tych, którzy przez lata ukrywali się w lasach, próbując przetrwać poza zasięgiem nazistowskiej machiny, ale również o tych, którzy zostali deportowani do obozów. Wiele osób z mojej rodziny zginęło w ramach tzw. pozaobozowej eksterminacji – bez grobów, bez nazwisk zapisanych w rejestrach, często zabitych w ciszy i zapomnieniu. Jednym z ważnych głosów tej historii jest relacja Anny Kwiatkowskiej – mamy mojego taty – która znajduje się w archiwum Shoah Foundation. W swoim świadectwie opowiada m.in. o życiu w ukryciu, o lęku, który towarzyszył każdemu dniu, i o stracie, której nie da się opisać słowami. Jak wyglądała sytuacja polskich Romów podczas okupacji niemieckiej? Trzy z czterech żyjących ówcześnie grup polskich Romów prowadziły nomadyczny tryb życia. Osoby te ukrywały się w lasach. Okupant zastosował program pozaobozowej eksterminacji. Zabijano tych ludzi w miejscach, w których ich znajdowano. W listopadzie 1941 roku na terenie getta łódzkiego (Litzmannstadt Ghetto), w wydzielonym, odizolowanym rejonie przy ul. Brackiej i Gnieźnieńskiej, Niemcy utworzyli tzw. Zigeunerlager – obóz dla około 5 tysięcy Romów i Romek, deportowanych z Austrii, głównie z Burgenlandu. Były to całe rodziny – kobiety, mężczyźni, dzieci i osoby starsze. Ten obóz istniał przez kilka miesięcy i ci, którzy tam przebywali po wybuchu epidemii tyfusu plamistego, zostali zagazowani w mobilnych komorach gazowych, samochodach ciężarowych przerobionych na komory gazowe. W Polsce znaleziono dotąd ponad 200 takich masowych grobów romskich w polskich lasach. Czytaj też: Lista z Kijowa i specjalne konto. Znamy szczegóły mechanizmu NATO–Ukraina Poza tym, że w tych obozach Romowie byli pozbawieni życia, przeprowadzano na nich także eksperymenty naukowe. Brai w tym udział m.in. Ewa Justin oraz Josef Mengele. Ewa Justin była asystentką Roberta Rittera, który stał na czele Instytutu Badania Higieny Ras i Biologii Populacyjnej. To była taka instytucja, która została utworzona przy Ministerstwie Zdrowia Rzeszy. Tam też prowadzono różne eksperymenty, ale również taką klasyfikację Romów - kto jest cygańskim mieszańcem, kto jest czystym cyganem. Himmler miał plan, by znaleźć czystych rasowo Romów. Chichot historii, bardzo bolesny, polega na tym, że przecież Romowie pochodzą z Indii, więc są Aryjczykami. Naziści mieli prawdziwą obsesję na punkcie znalezienia tych prawdziwych aryjskich cech. Jednocześnie Romowie zostali uznani za podludzi, którzy nie zasługują na to, by żyć. Himmler chciał znaleźć czystych rasowo Romów i zamknąć ich w rezerwacie, by poddawać ich badaniom naukowym, znaleźć właśnie te prawdziwe cechy aryjskie. To jednak w ogóle nie funkcjonowało i każdy, kto był Romem, był narażony na deportację. Tym się zajmował Ritter i asystująca mu Ewa Justin. Mengele był z kolei lekarzem obozowym Auschwitz, który swoje biuro miał również na terenie Zigeunerlager. On także miał prawdziwą obsesję na punkcie Romów i Sinti, którzy byli najliczniejszą grupą jego pseudomedycznych eksperymentów. Do Zigeunerlager przyciągnęła go Noma. To choroba, którą europejscy lekarze znali z podręczników, a jest głównie znana w Azji. Można ją wiązać z pochodzeniem Romów z Indii albo z krajów afrykańskich. Noma, zwana również rakiem wodnym, uaktywnia się na skutek głodu, wyziębienia organizmu, czyli warunków, które panowały bez wątpienia w obozach. Ta choroba prowadzi do ubytków w tkankach miękkich, jak chociażby zgorzel policzka. To było coś, co bardzo go intrygowało. Mengele testował na nich różne terapie, a tak naprawdę mordował te osoby. W jego kręgu zainteresowań znajdowały się bliźnięta romskie, kobiety ciężarne, który na przykład zarażał tyfusem plamistym i później przerywał ciążę, by sprawdzić, czy płód jest zarażony. Interesowały go osoby o tym samym zabarwieniu tęczówek a przede wszystkim dzieci. Nićmi zszywał bliźnięta romskie na żywo. Mengele, który określany był „aniołem śmierci”, był człowiekiem, który budował z tymi ludźmi relacje. Na terenie Zigeunerlager zorganizował plac zabaw, gdy pojawiał się na terenie obozu, dawał dzieciom cukierki, bawił się z nimi. Próbował tworzyć atmosferę spokoju, przyjaźni. Nawet podczas likwidacji obozu 2 sierpnia, kiedy podstawiono pociągi, które miały tych zdrowych, silnych deportować w głąb Rzeszy, żeby móc spokojnie przeprowadzić tę likwidację i zagazować tych najsłabszych, ostentacyjnie pojawił się i gdy widział sceny płaczu, pożegnań ludzi, lamentu, bo ci ludzie przeczuwali, co się wydarzy, wiedzieli, że się już nigdy nie spotkają, powiedział strażnikom, by dali się tym ludziom pożegnać. Do samego końca tworzył takie pozory, że jest tutaj po to, żeby ich wesprzeć, bronić. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z prawdą i z rzeczywistością. Czytaj też: ABW zatrzymała szpiega z Azji. Oficer wywiadu działał przeciwko Polsce Porozmawiajmy o romskiej Irenie Sendlerowej, czyli Alfredzie Markowskiej. Jak ta kobieta pomagała więźniom obozów? Cieszę się, że pani o niej wspomina, bo rzadko mówi się o takich osobach jak Alfreda Markowska. To jedna z tych osób, z których jesteśmy dumni, które pokazały ogromną siłę, bohaterstwo, ale też taki opór, wobec tego, co się działo. Alfreda Markowska i jej rodzina ukrywała się w lasach. Gdy poszła szukać jedzenia, na tę ponad 80-osobową grupę natrafili Niemcy, którzy rozstrzelali wszystkich, w tym rodziców i rodzeństwo Alfredy. Kiedy wróciła, nie było już nikogo żywego. Została sama. Po tej masakrze wędrowała sama po lasach, przyłączyła się do innych Romów i tam spotkała swojego przyszłego męża. Została osadzona w getcie w Lublinie, następnie przewieziona do Łodzi i Bełżca, skąd uciekła. Markowska osiedliła się w Rozwadowie, gdzie dostała pracę na kolei. Uzyskała takie zaświadczenie o pracy przydatnej dla III Rzeszy. To chroniło ją i jej męża przed deportacjami, łapankami. W Rozwadowie zatrzymywały się pociągi, które wiozły ludzi do niemieckich obozów, m.in. do Auschwitz-Birkenau i do Bełżca. Robotnicy usuwali zwłoki zmarłych z wagonów, a tym, którzy byli przy życiu podawali wodę i trochę jedzenia. Przy tej okazji Markowska wyciągała z tych wagonów ukradkiem małe dzieci. W ten sposób uratowała przed zagładą około 50 dzieci romskich i żydowskich. Pozyskiwała dla nich kryjówki, sama też dbała o ich wychowanie, załatwiała dla nich fałszywe dokumenty. Wiele z tych osób zostało przy Alfredzie aż do śmierci. Mówimy o niej romska Irena Sendlerowa. Kiedy rozmawiałam z osobą, która też zajmuje się historią Żydów, powiedziała mi: „Wiesz, między historią Alfredy a Ireny Sendlerowej różnicą było to, że Alfreda działała zupełnie sama. Nie stała za nią żadna organizacja”. Ona została w 2006 roku odznaczona Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego za bohaterstwo, odwagę, za szczególne zasługi w ratowaniu życia ludzkiego. Jej historia nie przebiła się dalej. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by było o niej słychać. To ma ogromne znaczenie, bo dzisiaj my Romowie zwykle jesteśmy postrzegani jako ci, którzy biorą albo ci, którym trzeba pomagać. Trochę nawiązuje do tego, gdzie my jesteśmy dzisiaj też jako mniejszość. Rzadko mówi się właśnie też o tym, co wnosimy. My tutaj w Polsce jesteśmy Polakami i Polkami. Alfreda była Polką romskiego pochodzenia. Ta nasza etniczność to jest jakaś cecha, która nas wyróżnia, ale wszyscy byliśmy i jesteśmy Polakami. Trudno mi zrozumieć, dlaczego ta historia nie jest naszą wspólną historią. Czytaj też: Szczecińska sędzia pod wpływem zatrzymana przez policję Czy osoby, które dopuściły się tych zbrodni zostały w jakiś sposób ukarane? Czy Romowie domagali się, podobnie jak Żydzi, zadośćuczynienia? Całe moje nastoletnie, ale i dorosłe życie słyszałam, że historia romska jest nieobecna w dyskursie publicznym, bo Romowie w przeciwieństwie do Żydów narodu księgi, narodu wyedukowanego, nie mówili o swojej historii. Dzisiaj bardzo mocno się sprzeciwiam tej tezie, dlatego że ona nie tylko przerzuca odpowiedzialność na Romów, ale też tworzy znowu takie wtórne podziały, że historią Romów powinni się zajmować Romowie albo że nie było ich świadectw. Mówi się, że my o to nie walczyliśmy. Nie mogliśmy walczyć, bo Romowie, czy oprawcy Romów nie zostali osądzeni. Świadkowie romscy i oprawcy Romów, nie byli przesłuchiwani podczas procesów norymberskich. Romowie zostali z nich zupełnie wykluczeni i żaden oprawca nie został osądzony. Uznano wówczas, że nie byli prześladowani z powodów rasowych, politycznych czy religijnych i po prostu wykluczono ich z grona ofiar. Jeżeli nie zostali politycznie uznani za ofiary, to bardzo trudno było domagać się sprawiedliwości. Co więcej, ludzie, którzy byli oprawcami, uzyskali stanowiska w nowym systemie politycznym. Wspominałam o Ritterze oraz Justin. Ewa Justin do końca swojej aktywności zawodowej, a więc do końca lat 60. znaną w Niemczech psycholożką dziecięcą, która się specjalizowała w pracy z dziećmi romskimi. Ritter został ordynatorem w jednym z szpitali. To tylko jeden z przykładów. Do kogo, więc mieli ci ludzie mówić? Ta narracja, która się tworzyła, ten taki dyskurs Holokaustu, który się tworzył po wojnie, w ogóle nie uwzględniał Romów. Międzynarodowa Organizacja ds. Uchodźców – IRO (International Refugee Organization). W ramach działalności IRO, prowadzono tzw. „kwalifikację” osób do statusu Displaced Persons (DPs) i uchodźców. To właśnie w tej instytucji zainicjowano dyskusję, w której podważano prawo Romów do uznania za uchodźców wojennych. Argumentacja była oparta na stereotypowym założeniu, że Romowie są „nomadami z natury”, więc ich brak miejsca zamieszkania nie jest skutkiem wojny, lecz „tradycyjnego stylu życia”. W konsekwencji wielu Romom odmówiono wsparcia, przesiedlenia lub uznania za ofiary wojny, mimo że przeżyli obozy, deportacje i eksterminację. Ta decyzja miała długofalowe skutki. Romowie zostali niemal całkowicie wykluczeni z systemów pomocy międzynarodowej po II wojnie światowej, przez dekady byli niewidoczni w narracjach o Zagładzie i uchodźcach, nie mieli dostępu do reparacji ani wsparcia w ramach programów ONZ. Mówię o tym, by zwrócić uwagę na to, że te prześladowania romskie nie skończyły się w 1945 roku, tylko zmieniły formę. Gdyby nie społeczność romska i taki ruch praw obywatelskich, który zaczął kiełkować i rodzić się w Niemczech w latach 70. i 80., dzisiaj nie obchodzilibyśmy Europejskiego Dnia Pamięci o Zagładzie Romów. Czy są miejsca pamięci związane z Zagładą Romów? W Birkenau w latach 70. Powstało nielegalnie, bo Sintowie przedarli się na teren tego obozu i w ciągu jednej nocy stworzyli takie symboliczne miejsce pamięci, którego nie usunięto, a które odrestaurowano i rozbudowano. Poza Auschwitz upamiętnione miejsca Zagłady Romów i Sinti są m.in. w Łodzi, Treblince, Bełżcu. Także miejsca pozaobozowej eksterminacji zostały upamiętnione dzięki działalności Adama Bartosza, pomysłodawcy Taboru Pamięci Romów. W Berlinie z inicjatywy Romaniego Rose’a od 2012 r. stoi pomnik upamiętniający Holokaust Romów i Sinti. Pierwszym krajem, który uznał zagładę Romów była Republika Federalna Niemiec i to się wydarzyło dekady po wojnie, bo dopiero w 1982 roku. Stało się to dlatego, że już po wielu walkach zakończonych fiaskiem o uwagę opinii publicznej, mediów, instytucji historycznych, badaczy oraz historyków, którzy zajmowali się Holokaustem, wspomniany Romani Rose zamknął się z osobami ocalałymi w byłym obozie Dachau i rozpoczęli protest głodowy. To sprawiło, że media nagłośniły sprawę. Pod archiwami Uniwersytetu w Tybindze Romowie zorganizowali również protest ze względu na to, że nie pozwolono otworzyć archiwów, które były dowodem zbrodni m.in. w sprawie Roberta Rittera. Na skutek tych wydarzeń właśnie Republika Federalna Niemiec jako pierwszy kraj w Europie uznał zagładę Romów. Polska zrobiła to w 2011 roku, a Parlament Europejski w 2015, ustanawiając tym samym Europejski Dzień Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Mówiąc o pamięci trzeba pamiętać o okolicznościach, które były i od których ta pamięć nie jest oderwana. Muszą zaistnieć warunki, żebyśmy mogli mówić o tym, co się wydarzyło, bez strachu o swoje życie, nie mówiąc o traumach, które dzisiaj dziedziczone są przez kolejne pokolenia. Doktor Joanna Talewicz – prezeska Fundacji W Stronę Dialogu, członkini Polskiej Delegacji przy IHRA (Międzynarodowym Sojuszu na rzecz Pamięci o Holokauście) oraz Rady Muzeum Auschwitz. Antropolożka kultury, ekspertka w zakresie historii Romów, edukacji o Zagładzie oraz budowania społeczeństwa opartego na równości, różnorodności i inkluzji. Kategorie: Telewizja
Duda dziękuje Radiu Maryja. "Ufam, że będą państwo nadal wytrwale strzec chrześcijańskiego dziedzictwa RP"Prezydent Andrzej Duda w sobotę podziękował wspólnocie Radia Maryja za wszystkie lata spotkań i troski o dobro wspólne. W liście z okazji celebrowanego w Toruniu 17. Dziękczynienia w Rodzinie podkreślił, że w ciągu dwóch kadencji prezydenckich wielokrotnie spotkał się z tym środowiskiem.
Kategorie: Radio
Przestępcy wysadzili fotoradar. Kosztował grubo ponad pół miliona złotychJak podaje dziennik „Bild”, w sobotę ok. godz. 3.30 nad ranem silna eksplozja obudziła mieszkańców miejscowości Sprötze w powiecie Harburg w Dolnej Saksonii. Przybyli na miejsce policjanci odkryli zniszczony nowoczesny fotoradar. Najprawdopodobniej ktoś podłożył obok urządzenia ładunek wybuchowy. Eksplozja rozerwała bok maszyny, a odłamki zniszczyły jej wnętrze.
Fotoradar działał w tym miejscu od końca czerwca i miał być batem na kierowców przekraczających prędkość w obszarze zabudowanym.
Niewykluczone, że zamachowiec szybko zostanie namierzony. Według „Bilda”, fotoradar był bowiem wyposażony w specjalny system bezpieczeństwa działający w zakresie 360-stopni wokół maszyny. Gdy ktoś podchodził do urządzenia, automatycznie włączała się kamera nagrywająca otoczenie. Film ten, tak jak i zdjęcia zrobione przez fotoradar są od razu zdalnie przesyłane na specjalne serwery, więc są dostępne dla policji.
Czytaj także: Ciasteczkowy Potwór szalał na autostradzie. Fotoradar zrobił mu zdjęcie Kategorie: Telewizja
![]() |
Sondaże polityczneAnkietaStudio OpiniiTVN24 - wiadomości, KrajGazeta Wyborcza — kraj
wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu
TOK.fm - Najważniejsze informacje z Polski
TVN24 Biznes i ŚwiatPortaleTVP.Info
300polityka
Dziennik
Wirtualnemedia.pl
CzęstochowaZ serwisów lokalnych Urząd Miasta CzęstochowyPowiat CzęstochowskiDziennik Zachodni - Częstochowa
Gazeta.pl — Częstochowa
wCzestochowie.pl
Częstochowa - samorząd
|
Ostatnie odpowiedzi
15 lat 2 dni temu
17 lat 35 tygodni temu