Aktualności

Kobiety w służbie Nawrockiego. „Jest wspólny mianownik”

TVP.Info - nie., 25/05/2025 - 09:01

Przewaga płci żeńskiej wokół prezydenckiego kandydata PiS wywołuje niewybredne komentarze. Jednak ci, co znają Karola Nawrockiego bliżej, podchodzą z dystansem do plotek w rodzaju „ładna podwładna i szef”. – Są panowie, którzy mają wielkie apetyty, ale większe ambicje – mówi informator z otoczenia Nawrockiego. - I co jest ważniejsze dla takiego faceta? Żeby kobieta była atrakcyjna, czy żeby była pożyteczna? Jednak to drugie. 


– Karol dba o swoje interesy – mówi źródło, które pracowało w IPN. - Także o interes polityczny. Wierność, dyskrecja, właściwe poglądy. To jest klucz do jego wyborów personalnych. 


Hawaje i serduszka 


Najwięcej plotek dotyczyło Julii Olechno. I trudno się dziwić. Chodzi bowiem o trenerkę zumby, która została zastępczynią dyrektora Nawrockiego w Muzeum II Wojny Światowej. Odpowiadała za sprawy inwestycyjno-administracyjne. W 2018 r. Nawrocki zabrał ją ze sobą do USA, w tym na Hawaje. Pojechała zamiast eksperta, który miał opowiadać Amerykanom o Westerplatte. Nawrocki zdecydował, że pani Olechno zrobi to lepiej niż specjalista. Zatem przed wyjazdem musiała się błyskawicznie dokształcić o Westerplatte.


Płciowe stereotypy narzucają się z jeszcze większą mocą, gdy zaglądamy na facebookową stronę Julia Olechno, trener personalny, instruktor zumby. Olechno prezentuje tam swoje zdjęcia „sportowe”. Paraduje w wyciętych szortach, z różowym serduszkiem przylepionym do uda. A swoje serduszka pod jej zdjęciami, czyli polubienia, zostawia Karol Nawrocki... 


„Czarownicy w sutannach” 


Jednak na Nawrockim świat pani Olechno się nie kończy. Na jej profilach społecznościowych obserwujemy liczne interakcje z użytkownikiem o nazwisku Ryszard Petrak. Lajkuje też wpisy na profilu osobistym pani Olechno. I sam dostaje od niej lajki. Na przykład pani Olechno polubiła zamieszczoną przez Petraka grafikę, na której widać średniowiecznego rycerza zakonnego. To brudny od krwi templariusz, który czai się z mieczem na polskiego orła.


Albowiem pan Petrak ma wyraziste poglądy. Skarży się na „czarowników w sutannach”, czyli katolickich księży. Uprawia też jogę, zarazem jednak lubi Lechię Gdańsk, obserwuje stronę Nie bać Tuska i potępia edukację seksualną dzieci.


Obrońcy suwerenności i ciepłe wyspy 


Czyżby więcej łączyło Petraka z Nawrockim niż dzieliło? W rejestrach sądowych Ryszard Petrak figuruje jako jeden z liderów Ligi Obrony Suwerenności (obecnie Ruch Patriotyczny). To działająca w Trójmieście organizacja antyeuropejska i antyukraińska. W 2017 r. zrobiła demonstrację przed ukraińskim konsulatem w Gdańsku. Straszyła „narastającą falą antypolskich wystąpień na Ukrainie”, gdzie „ostrzelano z granatnika nasz konsulat”.

Czytaj też: Rosyjskie pliki w komputerach IPN? To zaniedbanie ludzi Nawrockiego


Liderem ugrupowania jest Wojciech Podjacki. Historyk i działacz, który uczestniczył w spotkaniach pomiędzy radykalnymi narodowcami a działaczami PiS. Spotkania te odbywały się na… Wyspach Kanaryjskich z inicjatywy słynnego antysemity Jana Kobylańskiego. Zachwalał je w internecie youtuber Eugeniusz Sendecki, jawny zwolennik Rosji.


Co najbardziej rzuca się w oczy, gdy wchodzimy na Facebookowy profil Ryszarda Petraka? Główna ilustracja, czyli tzw. zdjęcie w tle. U Petraka to nie zdjęcie, tylko osobliwa grafika historyczno-fantastyczna. Widnieją na niej piastowscy Słowianie, którzy pod wodzą chrześcijańskiego władyki usiłują obalić posąg Światowida. Nieziemska poświata otacza posąg. A na horyzoncie rysuje się ogromna postać pogańskiego upiora-mściciela, który nadchodzi z toporami w ręku… To obrazkowy manifest rodzimowierstwa, czyli neopogaństwa inspirowanego wierzeniami dawnych Słowian.


Bandyci Starych Bogów 


Poganie w otoczeniu Karola Nawrockiego? Jak najbardziej. Rodzimowiercą jest słynny gangster Patryk Masiak „Wielki Bu”, przyjaciel Nawrockiego skazany za porwanie kobiety. W grudniu 2022 r. „Wielki Bu” ogłosił na Facebooku, że polska tradycyjna Wigilia to tak naprawdę pogańskie Szczodre Gody. I dodał taki wierszyk: „Niech Wam się wiedzie, niech Wam się darzy, niech Was wspierają Bogowie Starzy”. Wcześniej zaś „Bu” pomagał zbierać pieniądze na sadzenie słowiańskiego Świętego Gaju.


Również na Facebooku gangster pisał: „U was, chrześcijan, pełno jest łotrów i złodziei”. Powoływał się przy tym na doświadczenia średniowiecznych Słowian Pomorskich. 


Informatorzy mówią, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego monitorowała środowisko rodzimowierców. Nic dziwnego. Niektóre nurty rodzimowierstwa otwarcie atakują Zachód za „kolonizację Słowian”. Liczni rosyjscy nacjonaliści, w tym najemnicy ze słynnej grupy Wagnera, wyznają tę religię. Służby Kremla posługiwały się nią już za czasów sowieckich.


Wyznawców rodzimowierstwa spotykamy też wśród ludzi motocyklowego gangu Bad Company, z którym przyjaźnił się Nawrocki. I tu znów pojawia się cień Moskwy. Jedno z gdańskich źródeł informuje bowiem, że gang kontaktował się z rosyjską mafią „w sprawach przemytniczych”. A liczne źródła podają, że gwiazdą Bad Company był Olgierd L. - kompan Nawrockiego i król trójmiejskich sutenerów, który miał powiązania z GRU (wywiad wojskowy Kremla). Powiązania szczególnego rodzaju: gangster korzystał z tych samych specjalistów od mokrej roboty, którymi GRU posługiwało się w Polsce.


Magdalena Hajduk i sekrety PRL-u 


Przejdźmy do Magdaleny Hajduk. Ona też współpracowała z Karolem Nawrockim w Muzeum II Wojny Światowej. Kierowała tam działem komunikacji i promocji. Gdy Nawrocki zasiadł w fotelu prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, pani Hajduk podążyła za szefem. Została dyrektorką Biura Nowych Technologii IPN.


Magdalena Hajduk jest synową Wiktora Hajduka, jednego z liderów trójmiejskiego Ruchu Narodowego za lat 80. i 90. To organizacja, która określała się jako „niekomunistyczna opcja proradziecka”. Potępiała Zachód i prozachodnią opozycję demokratyczną, głosiła też antysemityzm. Mentor Nawrockiego, historyk-propagandzista Sławomir Cenckiewicz, w jednej ze swoich prac wspomniał o trójmiejskim Ruchu Narodowym i jego powiązaniach z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa.


Czytaj też: Mentzen, jego skarbnik i kobiety biznesu ze Wschodu


Przemilczał jednak własne związki z Ruchem Narodowym. Tymczasem czasopismo „Zawsze Wierni” podaje, że Cenckiewicz w latach 90. brał udział w akcjach tego ugrupowania. 


Fanatyczny arcybiskup i sowiecki pułkownik 


Redakcja „Zawsze Wiernych” dobrze zna Sławomira Cenckiewicza i jego poczynania w latach 90. Albowiem Cenckiewicz kierował nią wówczas jako redaktor naczelny. „Zawsze Wierni” to organ polskiego lefebryzmu, a Sławomir Cenckiewicz gorąco popiera ten ultraprawicowy ruch religijny.

Ultraprawicowy, antynowoczesny i antyzachodni, bowiem lefebryści potępiają dzisiejszy Zachód za „bezbożność”. Włącznie z Watykanem, który uważają za zbyt… liberalny. Lefebryzm pojawiał się również w Ruchu Narodowym, i to od samego początku. Założycielem ugrupowania był niejaki Mariusz Urban. W 1983 r. esbecy zatrzymali pana Urbana, żeby przyjrzeć mu się bliżej. Co znaleźli w jego mieszkaniu? Liczne publikacje na temat ekskomunikowanego arcybiskupa katolickiego Marcela Lefebvre, twórcy lefebryzmu. A także - wizytówkę sowieckiego pułkownika Anatolija Szarkowa z GRU. Szarkow działał w PRL pod przykrywką dyplomatyczną. Występował jako zastępca wojskowego attaché ambasady ZSRR. Po zatrzymaniu Mariusz Urban nie chciał rozmawiać z esbekami. Domagał się za to rozmowy z pułkownikiem Szarkowem…


Dokumentacja sprawy znajduje się w aktach IPN (sygnatura Gd 013/149, tom 1). 


W cieniu pralni pieniędzy 


Czym zajmowała się Magdalena Hajduk, zanim zatrudnił ją Karol Nawrocki? W latach 2010-2012 pani Hajduk odpowiadała za marketing cyfrowy w spółce Enovatis, obecnie Wakacje.pl. W radzie nadzorczej spółki zasiadał wtedy specjalista od bankowości Marek Dojnow. Do 2005 r. pan Dojnow zajmował wysokie stanowiska w polskich spółkach grupy ABN AMRO. 

Czytaj też: „Macierewicz i Kaczyński są blisko, bo działają na rzecz Rosji”


To wielka niderlandzka korporacja finansowa, która blisko współpracowała z Rosjanami. Tak blisko, że wyprała miliardy brudnych pieniędzy z Rosji. Proceder, zapewne przygotowywany wcześniej, rozkwitł w latach 2006-2013. Wtedy to ABN AMRO uruchomiło złożony mechanizm, który zasłynął jako „Russian Laundromat”, czyli „Rosyjska Automatyczna Pralnia Pieniędzy”. W machinacjach „Pralni” maczał palce m.in. kremlowski oligarcha Michaił Fridman.


Konta cypryjskie, światłowody rosyjskie i wyciek w Polsce 


W latach 2013-2019 Magdalena Hajduk pracowała w spółce akcyjnej Blue Media (obecnie Autopay). Była tam m.in. szefową działu marketingu. Spółka specjalizuje się w płatnościach internetowych. Dwa lata temu doszło w niej do wielkiego wycieku danych klientów. A w 2014 r. „Gazeta Wyborcza” ostrzegała, że szefowie spółki, „tajemniczy Andrzej Antoń i Konrad Kucharski”, omijają fiskus przerzucając pieniądze na Cypr. W tej kombinacji główną rolę miała odgrywać cypryjska firma BlueRoon Investments Limited. Firmę obsługuje zaufana kancelaria CDL Services Limited, która opiekuje się też biznesmenem Ermesem Stefanou. On zaś zarządza funduszem AAA Triumph Russian Property Fund Limited (Fundusz Rosyjskiej Własności Triumf). Pan Stefanou w 2016 r. chwalił się portalowi InBusinessNews, że jego firma PrimeTel posiada wielką sieć światłowodową, sięgającą m.in. Rosji.


Strażniczka Statku Miłości 


Nasza ostatnia bohaterka, Karolina Imianowska, przeszła podobną ścieżkę, co Magdalena Hajduk. Podążyła za Karolem Nawrockim z Muzeum II Wojny Światowej do Instytutu Pamięci Narodowej. Nawrocki powierzył jej wydawnictwo IPN. Wcześniej, w Muzeum II Wojny Światowej, pani Imianowska odpowiadała za marketing i promocję.


Nadzorowała też m.in. apartamenty dla gości. Nie przeszkadzało jej, że Karol Nawrocki zajmował jeden z luksusowych apartamentów Muzeum.


Informatorzy mówią, że Karol Nawrocki przeniósł się tam, bo żona wyprosiła go z domu. Dlaczego? Miał ją zirytować imprezowy styl życia męża.

Niszczycielka ksiąg niesłusznych 


Gdy Nawrocki został szefem Muzeum II Wojny Światowej, Imianowska przeprowadziła dla niego niezwykłą operację. Mianowicie zniszczenie 8 tys. cennych albumów, które Muzeum właśnie wydało. Dlaczego Karolina Imianowska je zniszczyła? Dlatego, że na pierwszej stronie zamiast fotografii dyrektora Nawrockiego widniało zdjęcie jego poprzednika…


Obok Imianowskiej, w operacji brali udział inni zaufani ludzie. Na przykład Piotr Barbużyński, członek rodzinnego klanu sportowców, związanego z Lechią Gdańsk (Karol Nawrocki kibicuje jej żarliwie). Jeden z członków rodu Barbużyńskich ma Nawrockiego wśród znajomych na Facebooku.


Chlebodawcy z „resortu”


Czym zajmowała się Karolina Imianowska, zanim trafiła pod skrzydła Nawrockiego? W latach 2006-2012 była pilotką wycieczek turystycznych. Pod koniec tego okresu pracowała dla spółki Grupa Travel.


Na czele Grupy Travel stał wówczas Janusz Wojtczak, były wykładowca PRL-owskiej Akademii Spraw Wewnętrznych. Uczelnia szkoliła funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej (MO, komunistyczny odpowiednik policji). W Instytucie Pamięci Narodowej można przeczytać pracę Janusza Wojtczaka Udział Milicji Obywatelskiej w utrwalaniu władzy ludowej w powiecie szczycieńskim w latach 1945-1947. Cytuję: „Reakcyjne podziemie usiłowało terrorem i mordami dokonywanymi na milicjantach i funkcjonariuszach UB /…/ przeszkodzić w budownictwie życia społeczno-gospodarczego”. 


Wspólniczką Janusza Wojtczaka w Grupie Travel była jego żona, Aldona Wojtczak. Akta IPN mówią, że pani Wojtczak jest córką Andrzeja Zabówki. To były funkcjonariusz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Wyrzucono go z SB w latach 60., potem jednak służył w ORMO (ochotnicza formacja wspierająca MO i SB). 


Przedstawiciele PiS ostentacyjnie potępiają „resort”, czyli PRL-owskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz jego służby, uczelnie i inne przybudówki. Prawicowcy zaprzyjaźnieni z IPN, jak Sławomir Cenckiewicz, czy Dorota Kania, nieustannie przestrzegają przed wpływami byłych „resortowców” w biznesie. Czyżby Karol Nawrocki - prezes IPN, a wcześniej badacz przesiadujący w IPN - nie sprawdził powiązań Karoliny Imianowskiej? 


Pilotka z laurki i serce Moskwy 


Gdy Karolina Imianowska pracowała dla Grupy Travel, portal eTraveler. opublikował z nią wywiad. Tekst zaczyna się od zachwytów nad opalenizną Imianowskiej. Dalej czytamy, że pani Imianowska jako pilotka wycieczek radzi sobie w najgorszych warunkach. Nawet wtedy, gdy turysta łamie sobie kości w śliskiej kabinie prysznicowej.


Portal eTraveler był prowadzony przez firmę Global Airline Services. Stanowił jej witrynę reklamowo-informacyjną. Firma Global Airline Services pośredniczyła w wyrabianiu wiz do Rosji i Białorusi. Siłą rzeczy, portal eTraveler reklamował podróże do tych krajów. Robił to również po pierwszej napaści Kremla na Ukrainę. Jeszcze we wrześniu 2014 r. opiewał wędrówki po Rosji azjatyckiej i tamtejszą kuchnię.


A w 2015 r. portal eTraveler zamieścił artykuł-manifest „Co to jest Rosja. Potok witalności pochodzenia wschodniego – coś pra-dziwnego!" Cytuję: „Nie, nie podoba mi się metoda, w jaką opiewają nasze media, uderzające znacząco w Rosję, jako głównego terrorystę /…/ Zegar łomocze jak stara winda, serce jeszcze głośniej – jedziemy do Moskwy! To tam najwspanialej, najdotkliwiej uświęcimy i podkreślimy tę wywalczoną Wolność /…/ Rosjanie są rozmowni, ciekawi innych i niezmiernie pomocni. Mieliśmy tę okazję zostać skontrolowani przez patrol Milicji. We mnie wstąpiło delikatne podekscytowanie /…/ Efekt kontroli okazał się wyjątkowo zadowalający i budujący. Wzmocnili nas na duchu, spotkaliśmy LUDZI w mundurach”.


Czytaj też: Tomasz Piątek w „Rozmowach niesymetrycznych”: PiS służy Putinowi


Między szeptunkami a Cenckiewiczem 


Karolina Imianowska na Facebooku występuje jako „Karolina Imanowska” (bez drugiego „i” w nazwisku). Wśród znajomych „Imanowskiej” znajdujemy niejaką Agnieszkę Jadeszko. To autorka podcastów ze Straszyna pod Gdańskiem, która określa się jako „szeptunka” (pogańska wiedźma z wschodniosłowiańskiego pogranicza). Pani Jadeszko m.in. zachwyca się twórczością pisarki Elwiry Dressler-Janik, opiewającej „wierzenia pradawnych Słowian” i propagującej Szczodre Gody jako odpowiednik Bożego Narodzenia. Kto jeszcze propagował Szczodre Gody? „Wielki Bu”, przestępczy kompan Karola Nawrockiego.


Tu ultrakatolicki lefebrysta Cenckiewicz, tu czciciele Światowida. Jak Nawrocki daje sobie radę z tym rozkrokiem? – Nie ma żadnego rozkroku – mówi informator, który pracował w IPN – Jest wspólny mianownik. Nienawiść do dzisiejszego Zachodu. To jest ten klucz.

Kategorie: Telewizja

WIelka kumulacja Lotto. We wtorek do zgarnięcia fortuna

TVP.Info - nie., 25/05/2025 - 09:01
Wyniki Lotto 24.05.2025 – Lotto: 


W losowaniu w grze Lotto w sobotę 24 maja 2025 wylosowano następujące liczby: 4, 5, 11, 19, 30, 43.  


Lotto: Największe wygrane za skreślenie „piątki” 


Nie padła żadna wygrana pierwszego stopnia. Były za to mniejsze wygrane: 

• 76 osób skreśliło 5 z 6 szczęśliwych liczb (wygrane po 5496 zł); 

• 4342 wygranych trzeciego stopnia (płatne po 135,10 zł); 

• 3 z 6 liczb poprawnie skreśliło 79992 osób (wygrane po 24 zł). 


Lotto 27.05.2025 – wielka kumulacja 


Ponieważ nie padła żadna wygrana I stopnia, w kolejnym losowaniu lotto, we wtorek 27 maja, do zdobycia będzie 14 milionów złotych


To jedna z największych kumulacji w tym roku – 28 stycznia w puli było 25 milionów złotych


Zobacz także: Wyniki Lotto z poprzednich dni znajdziesz zawsze na stronie TVP.Info 

Kategorie: Telewizja

Hipertrudny quiz ortograficzny. Komplet punktów to jak medal dla mistrza

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 09:00
Sprawdź się w bardzo trudnym quizie ortograficznym. Przykłady pochodzą z jednego z Ogólnopolskich Dyktand. Dasz radę zdobyć 10/10? Agnieszka Maj
Kategorie: Prasa

Pięciocyfrowe zarobki już w pięciu polskich miastach. W Krakowie płacą najlepiej

Portal samorządowy - nie., 25/05/2025 - 08:59
W coraz większej liczbie miast w Polsce przeciętne wynagrodzenia przekroczyły barierę 10 tys. zł brutto. Pięciocyfrowe pensje w marcu 2025 wypłacano już w Katowicach, Poznaniu, Warszawie, Gdańsku i Krakowie. Dokładnie 50,56 zł zabrakło we Wrocławiu. Przeciętne zarobki mieszkańców tego miasta wyniosły 9949,44 zł.
Kategorie: Portale

Straszliwy wypadek mikrobusu w Niemczech. Są ofiary

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 08:51
Trzy osoby zginęły, a sześć zostało rannych w wypadku mikrobusa na autostradzie A48 w pobliżu Koblencji w zachodnich Niemczech. Wśród pasażerów byli obcokrajowcy; tożsamość ofiar nie została jeszcze podana do wiadomości publicznej. Informacje te przekazała w niedzielę rano agencja dpa, powołując się na policję i straż pożarną. Weronika Papiernik
Kategorie: Prasa

11 lat temu przyjęli euro. Co z cenami? Porównali z Polską

wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu - nie., 25/05/2025 - 08:49
11 lat temu Litwa przyjęła euro. Wprowadzenie u naszych sąsiadów wspólnej europejskiej waluty miało - zdaniem ekspertów - niezwykle duże znaczenie w kryzysowych chwilach dla kraju. Przeanalizowali też, jak w tym okresie zmieniły się ceny na Litwie i porównali do sytuacji w Polsce.
Kategorie: Portale

Co z euro? Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki odpowiadają

TVN24 Biznes i Świat - nie., 25/05/2025 - 08:47
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki w rozmowach ze Sławomirem Mentzenem przedstawili swoje stanowiska w kwestii ochrony złotego, co było jednym z kluczowych postulatów polityka Konfederacji. Kandydaci na prezydenta w drugiej turze powiedzieli też, co sądzą o przyjęciu euro w Polsce.
Kategorie: Telewizja

„Nie wierzę w natchnienie”. Historia pięciu przebojów zespołu Republika

TVP.Info - nie., 25/05/2025 - 08:40

Gdyby żył, do dziś wyznaczałby zapewne trendy zarówno w pisaniu tekstów, jak i nowych projektach muzycznych. Tak było, gdy Grzegorz Ciechowski wraz z Republiką tworzył album „Nowe sytuacje”, który przyciągał uwagę nowym rockowym brzmieniem i poetyckimi tekstami inspirowanymi dziełami Georg’a Orwella i Kena Keseya. Z kolei projekt „OjDADana”, uznany początkowo za obrazoburczy z czasem zainspirował innych twórców do korzystania z ludowych akcentów w muzyce. Tuż przed 22 grudnia 2001 roku, czyli datą swojej śmierci, napisał piosenkę, którą można uznać za jego artystyczny, ale i życiowy testament. 

Do założonej przez Jana Castora grupy muzycznej Res Publica, która już rok później nazwana została Republiką, a jego uczyniła liderem tej nowej, niezwykle wyrazistej na polskim rynku muzycznym tamtych lat, formacji, Grzegorz Ciechowski dołączył w 1979 roku.


Grzegorz Ciechowski. Wokalista Republiki, który nie wierzył w natchnienie


Zanim został wokalistą, występował jako flecista i pianista w zespołach Nocy Pociąg i Jazz Formation. Republika powstała w 1980 roku a rok później zaczęła grać koncerty. Członkowie zespołu inspirowali się głównie nową falą i postpunkiem i zespołami takimi jak The Stranglers i Talking Heads, a także rockiem progresywnym, w szczególności formacją Jethro Tull.


Ciechowski, który poza tym, że był klawiszowcem i wokalistą Republiki, a tworzone przez zespół kompozycje ubarwiał partiami granymi na flecie, stał się także autorem tekstów. Poza nowym brzmieniem, jakie prezentował zespół i scenografią, która budowała niezwykłą otoczkę wokół jej występów – mowa tu m.in. o mocnym świetle skierowanym na członków zespołu, Republika słynęła też z mocnych, ale też bardzo poetyckich tekstów.


Zespół zaczął podbijać listy przebojów, gromadził wokół siebie fanów, a nawet zjednywać sympatię krytyków muzycznych, którzy wyrażali się o Republice z uznaniem.


– Nie wierzę w natchnienie. Ono czasem mnie odwiedza, ale po tygodniach pracy. Zawsze najpierw rezerwuję terminy i studia, potem zaczynam grać. To samo jest z tekstami. Zdarza się, że piszę je dosłownie na dzień przed nagraniem – mówił Grzegorz Ciechowski w wywiadzie, którego udzielił Marcinowi Kydryńskiemu w 1988 roku.


W natchnienie nie wierzył, ale wyznawcą dyscypliny był ogromnym. We wspomnianej rozmowie powiedział, że choć nie wierzy w to, że potrzeba mu dwóch lat, by skomponować płytę „akurat taką, na której wydaniu mu zależy”, przekonany był, że to właśnie regularność pozwoli mu wejść we właściwy rytm pracy.


– W przypadku „Tak, tak” (drugi album Obywatela G.C. wydany w 1988, pod pseudonimem artystycznym, którego Ciechowski używał po zawieszeniu działalności Republiki w 1986 roku – przyp. red.) wiedziałem, że w grudniu wchodzę do studia. Chociaż ostatecznie nastąpiło to gdzieś około marca, to już od września musiałem naprawdę pracować. Każdego dnia poświęcałem wiele godzin na komponowanie. Tylko z tego mogą się rodzić pomysły. Trzeba zebrać ich garść i powoli wyciosywać kolejne utwory – wyjaśniał.


Grzegorz Ciechowski był autorem tekstów Republiki. Jak pisał hity Republiki?


Jak powstawały teksty piosenek Republiki? Jak pisał je Ciechowskie? Przyznawał, że pracę nad utworem zaczynał od ustalenia ogólnej struktury utworu.


- Myśląc o tekście, wiem mniej więcej, w jakim musi być charakterze, jakie napięcie emocjonalne jest mi w nim potrzebne – mówił.


Otwarcie, bez ogródek mówił, że tak naprawdę nigdy nie wiedział, o czym dokładnie będzie piosenka, którą stworzy. Żeby ułatwić sobie zadanie w łączeniu muzyki z tekstem, doprowadzał utwór, jak mówił, „do skończonej drobiazgowej aranżacji”. – Nigdy nie naginam tekstu do muzyki. On sam musi się do niej dopasować. Tak było w „Nie pytaj mnie o Polskę”. Wiedziałem, że w refrenie ma brzmieć: „Nie pytaj mnie”, ale nie wiedziałem, kto, o co i dlaczego właściwie ma mnie nie pytać – wyjaśniał lider Republiki.

Czytaj też: Krakowska depresja, walka z systemem, koniec epoki. Historia przebojów Maanamu

Rzeczywiście na początku swojej artystycznej drogi inspirował się literaturą i dziełami George’a Orwella, czy Kena Keseya. Potem pomysły czerpał z artykułów i notatek zamieszczonych w gazetach.


– Tylko to, co dzieje się wokół mnie lub dzisiaj na świecie, jest w stanie wywołać we mnie zamieszanie wewnętrzne, które czasem owocuje tekstem. Kilka lat temu istotnie czerpałem pomysły z literatury pięknej. Ale bez plagiatów. Chociaż, jak twierdzi Joyce: w XX wieku nie ma pisarzy oryginalnych. Są tylko, jeśli piszą dobrze, genialni plagiatorzy. Sam się do nich zaliczał – mówił Ciechowski.


Dziś, z perspektywy ponad 45 lat, kiedy Republika powstała, prawie każdą z piosenek napisanych, skomponowanych, wyśpiewanych i zagranych przez Ciechowskiego i jego kolegów z zespołu, można uznać za tę najważniejszą, najbardziej trafioną. Jest jednak kilka, które, poza tym, że wyznaczały trendy na polskim rynku muzycznym, kryją w sobie ciekawą historię. Oto pięć z nich.

„Moja krew”


Moja krew co chyłkiem płynie w głębi ciała

Które kryje się po ciemnych korytarzach

W alkoholu w ustach kobiet krew Podskórne życie me mierzone w litrach

I płynące wspólną rzeką/w morze krwi/Moja krew moja krew



Piosenka ta nie znalazła się na żadnym studyjnym albumie grupy, ale na stronie B singla zatytułowanego „Sam na linie/Moja krew”. Wydano go w marcu 1986 roku.


Republika planowała wówczas dwa kolejne albumy. Zespół miał obawy, że obydwa utwory nie zmieszczą się w ramach koncepcji opracowywanego na nie materiału i dlatego też postanowił wydać je właśnie w formie singla.


Obydwie piosenki były sobie równe, tak przynajmniej uważał zespół, ale jak wyznał w jednym z wywiadów Ciechowski to właśnie „Moja krew” była tą bliższą jego sercu. Fani Republiki twierdzili podobnie. Ta piosenka do dziś uważana jest za swego rodzaju hymn i wybitne osiągnięcie zespołu. Często nawet doceniane o wiele bardziej niż debiutancka płyta „Nowe sytuacje”.


Piosenka „Moja krew” to charakterystyczny dla Republiki nowofalowy chłód i oszczędność formy. Transowa melodia klawiszy, którą od czasu do czasu urozmaica wokaliza, przechodzi finalnie w psychodeliczną ścianę dźwięku, w której wybija się gra saksofonu i strzępki słów. O ile na początku Ciechowski śpiewa, a właściwie krzyczy samotnie, pod koniec towarzyszą mu już głosy wszystkich muzyków. Słowa, które pojawiają się w „Mojej krwi” są bardzo wymowne i dobitne. Ten tekst to skarga człowieka, pojedynczej jednostki, która żyje w świecie pozbawionym uczyć, osobnika, który ucieka w chwilowe przyjemności i który wyzyskiwany jest przez państwo.


Ciechowski swoje piosenki pisał dosyć długo. „Moja krew” była wyjątkiem od tej reguły. Powstała dosłownie w kwadrans. To również ten jeden z nielicznych przypadków, gdy najpierw powstał tekst a dopiero potem muzyka. Lider Republiki zazwyczaj działał na odwrót. Najpierw była muzyka, potem tekst. Na jednej z prób zaczął grać i do melodii wykrzykiwać frazy tekstu piosenki „Moja krew”. Cały zespół stwierdził, że inne instrumenty są w tym utworze zbędne i wraz z Ciechowskim zaczęli wykrzykiwać napisane przez niego słowa. Dopiero pod koniec zdecydowali się dodać „burzę” instrumentów oraz dźwięki dzwonów i maszerującego wojska, które jeszcze bardziej podkreślają apokaliptyczną wizję świata w tej piosence.


Z utworem „Moja krew” wiąże się jeszcze jedna anegdota. W 1984 roku zespół został zaproszony do Jarocina, ale nie dojechał. Udało się to dopiero rok później.


Punkowa publiczność nie była zbytnio zadowolona z tego, że Republika pojawiła się na scenie z rocznym opóźnieniem. Po drugie zespół został uznany za systemowy. Ich piosenki grano w ogólnopolskich stacjach radiowych. „Falę goryczy” przelało również to, że członkowie zespołu kojarzeni byli ze znienawidzoną przez punków subkulturą popersów, a więc uczestników dyskotek, którzy nosili tlenione grzywki. Taką miał na głowie sam Grzegorz Ciechowski.


Kiedy, więc w 1985 roku Republika pojawiła się na jarocińskiej scenie, oprócz gwizdów w ich stronę poleciały maślanki i pomidory. Atmosfera była bardzo napięta, zespół zagrał do końca. – Chcieliśmy pokazać, że nie jesteśmy chłopaczkami, których można przepłoszyć jednym tupnięciem – mówił o koncercie Ciechowski. Udało się. Z piosenki na piosenkę, z minut na minutę tego występu, tłum się uspokajał, był coraz bardziej zasłuchany, a na końcu pojawiły się gromkie brawa, zaśpiewano „Sto lat” i domagano się bisu. Tego Ciechowski odmówił. – Teraz mnie kochacie? Taka publika nie zasługuje na bis – powiedział i zszedł ze sceny.


W jednym z wywiadów, wracając do tego zdarzenia, Ciechowski podsumował je stwierdzeniem, że „trzeba płacić określone ceny”. – W Polsce trzeba cały czas robić karierę i przekonywać ludzi. Musieliśmy ich przekonywać, że dla nas pieniądze były czymś robionym mimochodem. A przecież gdybym chciał naprawdę zarabiać, to wiem, jak to robić. Najgorsze, że takie opinie strażników rockowej cnoty powodują, że trzeba na siłę przekonywać do siebie ludzi, i odbywają się takie siłowe koncerty. Ja już mam tego dosyć. Już więcej w Jarocinie nie wystąpię. Nie dlatego, że się obraziłem. Dlatego, że to niehigieniczne – mówił.

Czytaj też: „Wznieś serce nad zło…”. Wyjątkowy hołd dla Weteranów w TVP

„Kombinat”


Kombinat

Pracuje

Oddycha

Buduje

Kombinat

To tkanka

Ja jestem

Komórką




To piosenka, która powstała w 1982 roku. Zarówno autorem muzyki, jak i tekstu jest Grzegorz Ciechowski. Piosenka ta uchodzi nie tylko za jeden z ważniejszych utworów Republiki, ale też w historii polskiego rocka.


- Siedzieliśmy w Toruniu w tzw. czarnej piwnicy Klubu Od Nowa i robiliśmy swoje. Prawie codziennie przez dwa lata byliśmy na próbach. W pewnym momencie doszło do takiej kumulacji energii, że powstało tych piosenek kilkanaście - mówił Ciechowski w reportażu "Ty to masz szczęście" wyprodukowanym przez TVP.


Jedna z tych piosenek, którą właśnie był „Kombinat”, jak stwierdził lider Republiki „wybuchła i trafiła poza to miasto”. Trafiła wszędzie i jak stwierdził Ciechowski „wtedy to wszystko się zaczęło”.


Gitarzysta i współzałożyciel Republiki, czyli Zbigniew Krzywański, zwrócił uwagę, że to piosenka, która można nagrać i zaśpiewać tylko przy fortepianie. - To się bardzo rzadko zdarza przy progresywnej muzyce rockowej, żeby utwór zagrać przy jednym instrumencie – zauważył.


Tekst inspirowany jest książka "Lot nad kukułczym gniazdem" Kena Kesey'a. Grzegorz Ciechowski był fanem tej lektury. W książce pojawia się właśnie słowo "kombinat", czyli tytuł i temat piosenki. Cały tekst kojarzy się z klimatem orwellowskim, poukładanego, idealnie funkcjonującego społeczeństwa i systemu - mówi Zbigniew Krzywański w rozmowie z Polskim Radiem. - Machiny, gdzie wszystko jest poukładane, a w środku tego znajduje się człowiek, który ma świadomość, że się stamtąd nie wyrwie, że ta machina nad tym panuje – dodaje.


„Piejo kury, piejo”


Piejo kury, piejo!

Nie mają koguta;

Piejo kury, piejo!

Nie mają koguta



Nagrywając tę piosenkę, Ciechowski nie wystąpił jako lider Republiki, ale pod pseudonimem Grzegorz z Ciechowa. Towarzyszą mu w nagraniach koledzy z zespołu.


Ten projekt przeszedł do historii nie tylko jako ten, który przecierał szlaki w łączeniu rodzimego folkloru z muzyką rozrywkową, ale też jako potwierdzenie muzycznego wizjonerstwa Ciechowskiego.


Płyta „OjDADana”, z której pochodzi piosenka „Piejo kury, piejo” powstała w 1996 roku. W czasach, gdy nasza rodzima muzyka rozrywkowa przeżywała swój rozkwit, ale ludowość uznawana była wciąż za coś wstydliwego i obciachowego. Scena folkowa, która kilka lat później podbiła serca polskich słuchaczy, dopiero raczkowała. Folklor raczej chowaliśmy głęboko na strychu albo w etnograficznych archiwach. To właśnie tam odnalazł je Ciechowski.


- Kiedyś przypadkowo kupiłem nagrania ludowych śpiewaków, którymi się zachwyciłem, a zwłaszcza sposobem frazowania, melodyjką i niekonwencjonalnym myśleniem o dźwięku. Postanowiłem te głosy wykorzystać, umiejętnie włączyć, skorelować z moimi kompozycjami. Wymaga to olbrzymiej cierpliwości i pracy, obróbki komputerowej każdego z głosów, przestrojenia, opracowania tempa. Ale efekty są ciekawe – mówił w rozmowie z „Magazynem Muzycznym” w 1996 roku.


Na płycie „OjDADAna” artysta połączył nagrania ludowych przyśpiewek i tekstów we własnej aranżacji, wykorzystując do tego programowaną perkusję i współczesne możliwości techniczne przetwarzania dźwięku. Znalazło się na niej 10 utworów opartych na samplach, w jak na tamte czasy mocno rockowo-klubowych aranżacjach. Motywy muzyczne, które wykorzystał, to w głównej mierze wschodnia Lubelszczyzna i okręg biłgorajski. Pojawiają się na tej płycie materiały z okolic Łowicza, Skierniewic. Celowo pominięte zostaje Podhale oraz góralszczyzna. – Chciałem pokazać inne barwy – wyjaśniał Ciechowski.


Projekt spotkał się z dosyć sporą krytyką. Przeciwko wykorzystywaniu ludowych przyśpiewek w takiej formie protestowali zarówno etnografowie, jak i znawcy muzyki rozrywkowej. Głośno zrobiło się o tym, że rodzina artystki ma rzekomo pozwać Ciechowskiego do sądu. Plotki te w reportażu o kłopotach z płytą „OjDADAna”, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” dementowała wnuczka Anny Malec.


– To nieprawda. Ale przykro, że nikt nie przyjechał, nie powiadomił – mówiła. Z kolei wnuk Malcowej wyznał wówczas, że babcia takiej elektronicznej muzyki nie znosiła, wolała Annę German, czy Fogga. – Ale dla mnie może być. Dobrze, że to Ciechowski, bo ktoś inny mógł zrobić kicz – stwierdził Zbigniew Nowak. Płyta okazała się strzałem w dziesiątkę. Piosenki grano na dyskotekach, w miastach i wsiach, a także na zabawach, na których grała orkiestra na żywo. To tam często domagano się ludowych przebojów z płyty Ciechowskiego.


Sam lider Republiki tłumacząc się z domniemanych nadużyć, wyjaśniał, że chciał być w porządku i odwiedzał osoby, które „brały udział w nagraniach”. – Niestety, te osoby już nie żyły. Załatwiałem jednak sprawy nabycia praw wykonawczych z ich spadkobiercami – wyjaśniał.


W rozmowie z magazynem „Machina” wyjaśniał, że emocje rządzące polskim śpiewaniem ludowym są identyczne, jak te które można poczuć w ludowej muzyce afrykańskiej. – Gdy wtłoczyć głosy śpiewaczek spod Biłgoraja w pulsujący podkład rytmiczny, brzmią tak samo jak rdzenne Afrykanki. Okazuje się, że one od wielu wieków swingują – tłumaczył.


– Robiąc tę płytę czułem się, jakbym zasypiał w rozwalonej, starej chałupie. Kiedy powstawały te piosenki, funkcjonowały zupełnie inaczej. Towarzyszyły życiu. Nie ma ani jednego zajęcia w całorocznym rytuale życia wsi, które nie zostało opisane pieśnią – mówił.

Czytaj też: Telewizja Polska patronem Open'era. Relacje z festiwalu na antenach TVP

„Mamona”


Napisałem dziś piosenkę,

Już jest nieźle, już jest pięknie

Ale chcę, by było to wyłącznie dla mamony

Ani słowa o miłości, o podłości, polityce

I o niczym innym, nic, bez znaczeń dodatkowych




Album „Masakra” nagrany w 1998 roku, z którego pochodzi piosenka „Mamona”, pozwolił Republice wrócić na rockowy top.


Utwór ten stał się hitem, podobnie jak „Białą flagę”, o której mówiło się, że to nieformalny hymn zespołu lub „Nie pytaj o Polskę”. Obydwie piosenki powstały przed zawieszeniem działalności grupy. Grały i do dziś grają je wszystkie rozgłośnie radiowe.

Piosenka „Mamona” była swego rodzaju autoironią, mocno sarkastycznym tekstem, którego fraza refrenu „ta piosenka jest pisana dla pieniędzy” weszła na stałe do potocznego języka. „Mamona” miała trzy różne zakończenia. To, które znalazło się na płycie, było wypadkową dwóch. Jedna kończyła się wyciszeniem, a druga po słowach „ta piosenka jest…” ma cięcie.


Nie dało się nie zauważyć, że Grzegorz Ciechowski tym tekstem atakuje kolegów z branży. Sam lider Republiki również tego nie ukrywał. – Rzeczywiście jest tu taka pieczątkowa faktura republikańska. A ja chcę prowokować. Bo cały czas dostrzegam w naszym rockowym otoczeniu takie podejście: byłoby fajnie, żeby piosenka stała się wielkim hitem, ale żeby przy okazji udało się zachować pewien rys progresywno-undregroundowości. I właśnie dlatego jedną piosenkę złożyłem na ołtarzu nowego boga, którego mamy wszyscy od kilku lat i który ma na imię Mamona – mówił Ciechowski w magazynie „Tylko Rock”.


Zaznaczał, by nie odbierać tekstu tej piosenki, jedynie przez pryzmat refrenu. Sugerował, by przyglądać się całości. - Facet się ucieszył, że napisał piosenkę, ale chce zrobić tak, żeby to było wyłącznie dla pieniędzy. Nie chce używać tych wszystkich rzeczy, których się zazwyczaj używa, aby pozakrywać te wstydliwe części ciała (…) Tyle razy słyszałem, jak ludzie śpiewali o miłości, a nie wierzyłem im, bo wiem, że robią to tylko dla pieniędzy… - wyjaśniał.


Z kolei w magazynie XL nie szczędził słów krytyki pod adresem kolegów. Jego zdaniem to nie pop zalał rynek rockowy, ale „muzycy rockowi przestali mówić otwartym tekstem”.


– Zauważyłem – szczególnie w ostatnich latach – że artyści lat 90. nauczyli się bardzo szybko jednej rzeczy – że ZAIKS działa – mówił. Zwracał uwagę, że „tekst nie musi być dobry, wystarczy, żeby był”. – I to jest upadek. To jest fala popu, która nas zalewa. Tylko wtedy, kiedy omijamy prawdziwe tematy i poddajemy się wyłącznie zarabianiu, ginie coś, co łączy się z pasją, fanklubami, z tym, że ludzie szaleją za jakąś muzyką. Dziś wszystko jest zorganizowane i opłacone – wytykał.


Do „Mamony” powstał teledysk. Żartowano, że był to „najdroższy” teledysk w historii polskiej fonografii, bo same rekwizyty wynosiły 16 mln dolarów w banknotach. Oczywiście wszystkie były falsyfikatami, ale nawet one zgromadzone w takiej ilości, budziły ogromne emocje. – Cały czas trwały jakieś zabawy, płacono sobie nawzajem, oddawano stare długi, po prostu dobrze się przy tym bawiliśmy – wspominał Ciechowski.


„Odchodząc”


Jestem lżejszy od fotografii

Z których będziesz mnie teraz wycinać

Będę milczał i tak jestem martwy

Odchodząc zabierz mnie



Ta piosenka również znalazła się na płycie „Masakra” z 1998 roku. Mówiono o nim, że bardziej spodoba się zwolennikom solowych projektów Ciechowskiego, niż zagorzałym fanom Republiki. On sam mówił, że traktuje ten utwór jako jedną z tych ostatecznych piosenek. – Takich, które ogarniają nas, wciągają w siebie… Strasznie mnie ten tekst przytrzymał – mówił.


„Odchodząc” miało aż osiem wersji tekstu. Ciechowski, krytykując sam siebie, stwierdził, że „jedna jest głupsza od drugiej”. – To są takie krótkie formy, w których musisz zawrzeć całą opowieść. Mało tego: jeszcze dołożyć w refrenie coś, co tę opowieść kwituje. Tak że formalnie było to strasznie trudne. Myślałem, że zwariuję – opowiadał o procesie jej powstawania Ciechowski.


Kiedy „Odchodząc” zostało wypuszczone na rynek, tekst ten kojarzył się głównie jako rozliczenie z miłosną przeszłością. Doszukiwano się nawiązania do rozstania z Małgorzatą Potocką, wejścia w nowy związek.


Minęły trzy lata i wraz ze śmiercią Grzegorza Ciechowskiego utwór nabrał zupełnie innego, jeszcze bardziej symbolicznego znaczenia. To nie był jednak utwór, który stał się jego swoistym testamentem.


Tą piosenką jest „Śmierć na pięć”, która powstała w grudniu 2001 roku. Mówi o odchodzeniu, pożegnaniu z tym światem. – Z wiekiem zaczęłam słuchać więcej Jego muzyki. Na początku było to dla mnie trudne. Na przykład piosenki „Śmierć na pięć” nigdy nie będę w stanie słuchać. Nie rozumiem, jak mógł to napisać. Ale pamiętam, że On sam nie wiedział, czemu napisał taki smutny utwór – mówiła Weronika, córka Ciechowskiego.


„Śmierć na pięć” pochodziła z nagranego materiału na nową, niewydaną nigdy płytę. Praca nad nim zakończyła się pod koniec lipca 2001 roku. Materiał był spójny, ale jak wspominał Zbigniew Krzywański, Ciechowskiemu brakowało piosenki w rytmie walczyka.

– Rzutem na taśmę sam wymyślił sobie riff, usiadł i nagrał go – wspominał. Przed śmiercią zdążył napisać trzy teksty. Pierwszy zadedykował synowi, drugi zatytułował „Żyć nie umierać”, który był manifestem dotyczącym wyłączenia się z wiru życia, a trzecim była właśnie „Śmierć na pięć” i to tylko ją zdążył zaśpiewać. W powstałym do piosenki animowanym teledysku Mariusza Wilczyńskiego bajkowe starzejące się z każdym ujęciem postaci w rytmie katarynki przewijają się przez ekran, by na końcu skoczyć w przepaść…


Skoczył kot

A za kotem pies

Za nim koń

A za koniem ja

Razy pięć

Skaczę razy pięć

Nie ma cię

Samobójczy pęd/ Moja śmierć na pięć.

Czytaj też: Widzimy się w Opolu! Ruszyła sprzedaż biletów na festiwal piosenki


Artysta zmarł 22 grudnia 2001 roku. Po jego śmierci Republika zakończyła działalność.


„Raz na milion lat – piosenki zespołu Republika”. Gdzie i kiedy emisja koncertu?


W niedzielę 22 maja br. o godz. 20.00 wyemitowany zostanie koncert „Raz na milion lat – piosenki zespołu Republika” w TVP2.


Na scenie wystąpią m.in. Mery Spolsky, Kuba Badach, Julia Pietrucha i Renata Przemyk. Artystom towarzyszyć będą muzycy Republiki – Leszek Biolik, Zbigniew Krzywański i Sławomir Ciesielski. Widzowie usłyszą największe przeboje grupy, m.in. „Telefony”, „Biała flaga”, „Kombinat” czy „Sexy Doll”.


Kulminacyjnym momentem koncertu będzie występ Biolika, Krzywańskiego i Ciesielskiego. Zagrają oni jeden z ostatnich utworów Republiki, który miał być singlem promującym płytę z 2002 roku.

Kategorie: Telewizja

Niesamowite odkrycie na terenie polskiej kopalni. "Sprzed 17 mln lat"

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 08:36
Szczątki krokodyla sprzed około 17 milionów lat odnaleziono w kopalni "Bełchatów”. Odkrycie to jest szczególnie ważne, ponieważ pochodzą z miocenu – okresu w historii Ziemi, który był ostatnim tak ciepłym i wilgotnym, co sprzyjało obfitości fauny i flory. Weronika Papiernik
Kategorie: Prasa

Najpiękniejsze byliny wieloletnie zimujące w gruncie długo kwitnące. Kwiaty wieloletnie do ogrodu bez wykopywania

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 08:33
Byliny wieloletnie zimujące w gruncie, długo kwitnące, to marzenie każdego ogrodnika. Jeśli chcesz mieć ogród pełen kwiatów, który będzie zachwycał co roku, bez większego wysiłku, to kwiaty dla Ciebie. W artykule lista niezawodnych roślin, które nie wymagają wykopywania na zimę, a w sezonie obsypują się kwiatami, tworząc bajeczne rabaty. Odkryj najpiękniejsze gatunki, które przetrwają chłody i będą cieszyć oczy przez lata! Marzena Sarniewicz
Kategorie: Prasa

Najbardziej tajemniczy miliarder w Polsce. "Każe nam to robić"

wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu - nie., 25/05/2025 - 08:20
Tomasz Biernacki, twórca i największy akcjonariusz Dino Polska, uchodzi za najbardziej enigmatycznego miliardera w kraju. Nie pojawia się w mediach, nie udziela wywiadów, a jego wygląd pozostaje nieznany. Znany jest również z nietypowych nawyków, o których opowiadają niektórzy jego współpracownicy.
Kategorie: Portale

Zakaz broni w Warszawie już obowiązuje. Rozporządzenie MSWiA

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 08:17
W związku z niedzielnymi zgromadzeniami publicznymi w Warszawie, rozporządzeniem MSWiA wprowadzono zakaz noszenia i przemieszczania broni, nawet rozładowanej. Weronika Papiernik
Kategorie: Prasa

Czy dzisiaj jest niedziela handlowa? Czy 25 maja sklepy i galerie będą otwarte? Niedziele handlowe w 2025 roku

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 08:14
Czy 25 maja 2025 sklepy i galerie są otwarte? Wiele osób planuje zakupy lub wizytę w galerii handlowej w niedzielę. Zalecamy najpierw sprawdzić, czy 25.05.2025 można zrobić zakupy bez przeszkód. Ponadto, informujemy gdzie zrobić zakupy w niedzielę niehandlową. Marzena Sarniewicz
Kategorie: Prasa

Noc terroru nad Ukrainą. Rosyjskie drony uderzają w miasta, ranni w stolicy

Dziennik - nie., 25/05/2025 - 08:11
W nocy z soboty na niedzielę Kijów znalazł się pod ostrzałem co najmniej kilkunastu rosyjskich dronów. Jak poinformował Timur Tkaczenko, szef administracji wojskowej ukraińskiej stolicy, odłamki jednego z nich uderzyły w budynek mieszkalny, powodując pożar i raniąc siedem osób. Doniesienia o atakach napływały również z innych miast Ukrainy. Weronika Papiernik
Kategorie: Prasa

Olbrzymi pożar pod Warszawą. Słychać było głośne wybuchy, w powietrzu toksyczne opary

Portal samorządowy - nie., 25/05/2025 - 08:10
W hali magazynowej w Kawęczynie koło Konstancina-Jeziorny pod Warszawą wybuchł ogromny pożar. W budynku były tworzywa sztuczne.
Kategorie: Portale

Wenezuela wybiera parlament. Opozycja głęboko podzielona

TVP.Info - nie., 25/05/2025 - 08:09

Wenezuela przeprowadzi wybory parlamentarne i regionalne w atmosferze napięć politycznych, niskiej frekwencji wyborczej oraz kontrowersji dotyczących legitymacji procesu wyborczego.


Według sondaży mniej niż jedna trzecia z 21 milionów uprawnionych do głosowania planuje wziąć udział w wyborach.


Wenezuela znów wybiera


Po co głosować, skoro to nie ma znaczenia?” – pytała 26-letnia Ariadna Camacho. Takiego samego zdania była liderka opozycji Maria Corina Machado, która opisała wybory jako „farsę” − „pułapkę” zastawioną przez rząd pozbawiony demokratycznej legitymacji. Machado wezwała do bojkotu.


– Nie ma już sensu głosować po tym, jak prezydent Nicolas Maduro bezczelnie ukradł wybory prezydenckie 28 lipca 2024 roku – powiedział również przedstawiciel opozycji Rafael Uzcategui.


Opozycja jest głęboko podzielona


Wybory będą nadzorowane przez Narodową Radę Wyborczą (CNE), kontrolowaną przez rządzącą Zjednoczoną Socjalistyczną Partię Wenezueli (PSUV).


Opozycja jest głęboko podzielona. Część ugrupowań, takich jak Un Nuevo Tiempo i Primero Justicia, zdecydowała się wziąć udział w głosowaniu, licząc na zdobycie mandatów i stanowisk regionalnych.


Z kolei inne partie, w tym Accion Democratica i Platforma Jedności Demokratycznej (PUD), zdecydowały się na bojkot, uznając wybory za nieuczciwe i nielegitymizujące obecnego rządu. W obliczu tych podziałów, wybory te stanowią test dla przyszłości demokracji w Wenezueli.


Wybory odbędą się również w regionie Essequibo, który jest przedmiotem sporu terytorialnego z Gujaną. Po raz pierwszy w historii Wenezueli, Essequibo będzie miało swoich przedstawicieli w Zgromadzeniu Narodowym, co wywołuje kontrowersje na arenie międzynarodowej.


Wyniki wyborów będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłości Wenezueli i jej pozycji na arenie międzynarodowej.


Nie chcą rządów Maduro


W Wenezueli rządzi Nicolas Maduro, który objął rządy w 2013 roku, jako następca zmarłego na raka Hugo Chaveza. Wygrywał kolejne wybory w 2019 i 2024 roku (druga i trzecia kadencja).


Opozycja uznała wybory za sfałszowane, a Maduro nie jest uznawany za głowę państwa przez USA i Unię Europejską. W okresie jego prezydentury znacznie pogorszyła się sytuacja gospodarcza i społeczna kraju, a Wenezuelę opuściło ponad 7 mln ludzi.


Czytaj też: NATO ma problem z Hiszpanią. Nie chcą spełnić żądania Trumpa

Kategorie: Telewizja

Rośnie kumulacja w Lotto. Dwie szóstki w Lotto Plus

TVN24 Biznes i Świat - nie., 25/05/2025 - 07:42
W sobotnim losowaniu Lotto żaden z graczy nie wytypował poprawnie sześciu liczb. Oznacza to, że w najbliższym losowaniu do wygrania będzie 14 milionów złotych. Dwie szóstki padły natomiast w Lotto Plus. Oto wyniki losowania Lotto i Lotto Plus z 24 maja 2025 roku.
Kategorie: Telewizja

„To nieludzkie”. Małgorzata Ostrowska o prezydencie Dudzie

TVP.Info - nie., 25/05/2025 - 07:35

Małgorzata Ostrowska była wokalistką rockowego zespołu Lombard. Od trzydziestu lat jest artystką solową. Jej najbardziej znane przeboje to „Droga pani z telewizji”, „Przeżyj to sam” czy „Szklana pogoda”.


Mariusz Szczygieł, prowadzący program, przypomniał piosenkarce, że w 1987 roku w czasie prób do koncertu we Wrocławiu zrobił z nią wywiad. Teraz chciał sprawdzić, czy Ostrowska nadal myśli tak samo. Wtedy zapytał, czy prawdą jest, że nie lubi rozmów z dziennikarzami.


Nadal pewnie tak jest, chociaż dzisiaj mam inną świadomość. Wiem, że te rozmowy są niezbędne. Ale nigdy nie zachowywałam się w sposób niestosowny wobec dziennikarzy. Nie lubiłam, nie lubię, mam prawo – powiedziała artystka.


Jak się okazuje, w wywiadzie sprzed lat przyznała, że „nie cierpi typowych pytań, jakie zadają faceci uchodzący za fachowców od muzyki. Pytają, jakie mam plany, jakie koncerty i kiedy wyjdzie płyta. W ogóle nie lubię wywiadów na temat muzyki”.


Chyba trochę przesadziłam, chociaż nadal jest tak, że bywają wywiady, których nie znoszę, ponieważ niczego nowego nie wnoszą, nie ma żadnych nowych pytań. Wiadomo, że po tylu latach trudno jest wymyślić nowe pytania, ale bardzo często jest tak, że dziennikarz zadaje pytanie takim tonem, jakby świat odkrywał, a zadano mi je już milion razy – mówi Ostrowska.


Czytaj także: Mariusz Szczygieł: W „Rozmowach (nie)wygodnych” jestem sobą


„Nie walczę z chorągwią na barykadach”


Lata temu Szczygieł zapytał piosenkarkę, jak wygląda jej niebo.


– Oj, tutaj poszedłeś chyba zbyt dosłownie. Co odpowiedziałam? – zapytała Ostrowska.


Jak się okazuje, odpowiedziała wtedy, że „to bardzo intymne pytanie. Moje niebo to życie prywatne. Nie chcę, aby ktokolwiek w nie wnikał. W domu fani mnie nie odwiedzają, wiedzą, że nie powinni przychodzić, zwariowałabym, gdybym nie mogła się odprężyć we własnym mieszkaniu”.


– Nie zmieniłam poglądów na ten temat. One nie są jakieś szczególne, to jest naturalne, wydaje mi się. Człowiek musi chronić swoją prywatność – przyznała.


Szczygieł przypomniał, że za rządów PiS Ostrowska odważnie mówiła, że nie podoba jej się telewizja Jacka Kurskiego.


Nie boję się przedstawiać swojego zdania. To nie znaczy, że jestem walczącą Małgorzatą Ostrowską z chorągwią na barykadach. Nie robię rzeczy niezgodnych z prawem. Można żyć, nie zgadzając się na przykład z sąsiadami. Ja mam w tej chwili sąsiadów, którzy mnie agitują na mojej małej, cichej uliczce, plakatem wyborczym, który bardzo mi działa na nerwy (śmiech). No, ale co mam zrobić? – zażartowała.


Środowisko LGBT jest wdzięczne jest wdzięczne Ostrowskiej za to, że zaprotestowała, kiedy prezydent Andrzej Duda powiedział, że LGBT to ideologia, a nie ludzie.


Uważam za rzecz absolutnie nieludzką to, co opowiadała ówczesna władza, co prezydent wygłaszał. Ja ludziom nie zaglądam do łóżek i nie życzę sobie, żeby zaglądano do mojej sypialni. Są ludzie, którzy są niezwykle zdolni, mądrzy, mają ogromne osiągnięcia w dziedzinach artystycznych, i są gejami albo lesbijkami. W niczym mi to nie przeszkadza. To sprawa prywatna. Mam mnóstwo przyjaciół gejów, których kocham nad życie, bardzo cenię to, co robią, niezwykle także cenię sobie ich przyjaźń, bywam u nich. To są normalni ludzie – podkreśliła piosenkarka.


Czytaj także: „Mam syndrom oszusta”. Remigiusz Mróz o pisaniu książek i pracoholizmie

Kategorie: Telewizja

Trzaskowski nie powiedział wszystkiego o euro. "Ktoś przekonał posłów"

wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu - nie., 25/05/2025 - 07:33
Nie ma tematu przyjęcia euro, nikt nie chce wprowadzać wspólnej europejskiej waluty. Nie opłaca nam się to - powiedział w sobotę Rafał Trzaskowski. Warto jednak pamiętać, że choć Polska cały czas trzyma się przy złotym, to postępuje oddolna "euroizacja" naszej gospodarki.
Kategorie: Portale

Jacek Łukaszewski wejdzie do zarządu dużej polskiej spółki z branży elektrycznej

wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu - nie., 25/05/2025 - 07:30
Jacek Łukaszewski, który do stycznia 2025 r. był prezesem Schneider Electric Polska, 1  lipca 2025 r. wejdzie do zarządu Elektromontaż Rzeszów. Docelowo ma zostać prezesem spółki.
Kategorie: Portale
Subskrybuj zawartość