Aktualności

Drzewo co kilkanaście metrów. Europejska stolica szykuje zieloną rewolucję

TVP.Info - 4 godziny 57 min. temu

Stolica Niemiec zrealizuje największą w swojej historii inwestycję w zieleń. Po ubiegłorocznym sukcesie inicjatywy referendalnej, gdy w ciągu zaledwie sześciu tygodni zebrano 33 tys. podpisów, parlament stolicy na początku listopada przyjął nowe przepisy, które w ciągu 15 lat mają odmienić wygląd niemieckiej metropolii. – Za jedno pokolenie to będzie naprawdę piękne miasto – powiedział Heinrich Stroessenreuther, rzecznik inicjatywy Baumentscheid.


700 tysięcy nowych drzew na ulicach Berlina


Nowe prawo nakłada na Berlin obowiązek posadzenia 700 tys. drzew na ulicach. Nie w parkach, nie w lasach, lecz właśnie tam, gdzie żyją i pracują mieszkańcy. Dzisiaj w mieście rośnie około 400 tys. ulicznych drzew, spośród których do 2040 r. 100 tys. trzeba będzie wyciąć ze względu na choroby czy zagrożenie bezpieczeństwa. Bez interwencji liczba drzew spadłaby więc do 300 tys.


Drzewo co 15 metrów. Nowy standard dla całego miasta


Obecnie władze Berlina są prawnie zobowiązane do tego, by na miejsce każdego wyciętego drzewa posadzić trzy nowe, a także do tego, by do 2040 r. drzewo pojawiało się co 15 metrów na każdej ulicy. W wielu częściach Berlina to już standard, ale teraz ma tak być w całej blisko czteromilionowej metropolii. Zielona transformacja niemieckiej stolicy ma pochłonąć 3,2 mld euro, z czego miliard już zabezpieczono z funduszy federalnych. To nie tylko nasadzenia, lecz także inwestycje w poprawę stanu istniejących drzew, ponieważ dziś ponad połowa z nich jest w złej kondycji.


Cel: obniżenie temperatury o dwa stopnie


Jedno z najpilniejszych zadań stanowi poprawa sytuacji w 170 częściach miasta uznanych za „wyspy ciepła”. To właśnie tam, w gęsto zabudowanych kwartałach z mieszkańcami o średnich zarobkach niższych od przeciętnej w Berlinie, temperatura latem rośnie najszybciej. Władze miasta chcą w tych strefach obniżyć temperaturę w czasie upałów o dwa stopnie Celsjusza, a drogą do tego mają być m.in. skwerki co 150 metrów i większe parki co pół kilometra.


Zobacz też: Eksperyment z klimatem. Prywatna firma chce zmienić... temperaturę Ziemi


Nowa lista gatunków drzew i mieszkańcy jako „ogrodnicy miasta”


Ważnym zadaniem będzie lista gatunków drzew, którą lokalna administracja będzie aktualizować co kilka lat. Pod uwagę przy wyborze będą brane prognozy klimatyczne na kolejne pół wieku, doświadczenia z nasadzeń, potrzeby bioróżnorodności, a także kwestie alergiczne. Odpowiednia selekcja jest kluczowa, ponieważ zadecyduje o tym, czy drzewa przetrwają coraz gorętsze lata. Według prognoz w 2040 r. liczba dni upalnych będzie znacznie większa niż dziś.


Do współpracy mają zostać zaproszeni także sami mieszkańcy. Przewiduje się ułatwienia w sadzeniu kwiatów wokół i pod drzewami oraz możliwość dosadzeń. Ma w tym pomóc platforma z mapą drzew, której stworzenie potrwa około roku. – Przygotowujemy cyfrowy proces sadzenia. Chcemy, by można było zgłosić chęć posadzenia kwiatów czy nowego drzewa jednym kliknięciem – wyjaśnił Stroessenreuther. – Wchodzisz w aplikację, widzisz: „Tu nie ma kwiatów”. Klikasz, że sadzisz. Robisz to za prywatne pieniądze, a okolica staje się ładniejsza – dodał.


Mniej aut, więcej zieleni. Jak uniknąć buntu mieszkańców?


Stroessenreuther przyznał, że nasadzenia będą niekiedy wymagać ograniczania liczby miejsc parkingowych lub zwężania jezdni. Ale – jak przekonuje – trzeba to robić stopniowo. – Trik polega na tym, żeby na początku posadzić tylko kilka drzew, tak żeby ludzie powiedzieli: „O, fajnie”. A potem po pięciu latach kolejne i tak dalej. W efekcie powstaną drzewa co 15 metrów bez wielkiego buntu – podkreślił.


W stolicy Niemiec takiemu podejściu sprzyja spadek liczby samochodów – w ciągu ostatnich pięciu lat ich liczba zmniejszyła się o 15 proc. A mniejsza presja na miejsca parkingowe pozwala myśleć o mieście inaczej. – Parlament Berlina może zmniejszać opór dzięki dobrej polityce car sharingu, np. co dziesiąte miejsce jest dla aut współdzielonych – zauważył Stroessenreuther.


Poparcie dla inicjatywy było szerokie, choć niektórzy podnosili argumenty o konieczności oszczędzania czy niedofinansowaniu szkół i szpitali. Wątpliwości mieli także niektórzy kierowcy. Jednak organizatorzy zadbali o szeroką koalicję środowisk popierających inicjatywę. Na ulotkach intencjonalnie umieszczono razem logotypy różnych organizacji. Wzrok wyborców Zielonych przyciągały te ekologiczne, elektorat socjaldemokratów – zrzeszenia związków działkowców, a chadeków – biznesowe oraz podmiotów odpowiedzialnych za dostarczanie drzew czy kościołów protestanckich.


Co ciekawe, z danych organizatorów wynika, że poparcie dla inicjatywy było największe wśród seniorów. Opowiadało się za nią 88 proc. osób powyżej 65. roku życia. Najniższe było natomiast wśród młodych berlińczyków – 72 proc.


Upały kosztują miasto miliardy


Polityków miały przekonywać korzyści gospodarcze – uważa Stroessenreuther. Podnosił więc w rozmowach z nimi argument, że każdy dzień upału to utrata produktywności równa połowie dnia strajku, co w perspektywie nadchodzących gorących lat może oznaczać straty idące w miliardy. Politycy szybko zorientowali się także, że referendum, jeśli zostanie przeprowadzone, ma duże szanse na powodzenie, a oni mogą zostać uznani za tych, którzy je blokowali.


W Niemczech jest sporo projektów pilotażowych, ale brakuje wielkiego planu, z budżetem i obowiązkiem prawnym. Berlin jest tu pionierem – podkreślił Stroessenreuther. Wspomniał też moment, w którym zrozumiał osobisty wymiar akcji. – Zaprosiłem do domu 10 osób zbierających podpisy. Zapytałem, dlaczego to robią. Jedna kobieta powiedziała szczerze: „Zbieranie podpisów to żadna przyjemność. Ale robię to dla moich dzieci” – relacjonował.


Choć każde prawo można zmienić, w tym przypadku trudno spodziewać się takiej decyzji. W niemieckiej stolicy są już przypadki sukcesów innych podobnych inicjatyw obywatelskich, takich jak zakaz zabudowy ogromnego terenu po lotnisku Tempelhof, gdzie teraz znajduje się park, otwarta przestrzeń dla inicjatyw artystycznych, czy skatepark. Politycy wiedzą, że zmiana przeznaczenia tego terenu wiązałaby się z niezadowoleniem mieszkańców, a sprzeciwienie się ich woli nie przysporzyłoby im popularności.


Czytaj także: Chętnych przybywa, nowych mieszkań już nie. O okazję będzie coraz trudniej

Kategorie: Telewizja

Wielki QUIZ z historii. Dopasuj bitwy do dat. 30/30 to wynik godny mistrza

Dziennik - 5 godzin 5 min. temu
Ten quiz sprawdzi Twoją wiedzę z historii, a w szczególności pamięć do dat. Jeśli uda Ci się zdobyć komplet punktów, to będzie powód do dumy. Powodzenia! Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa

Pogrzeb żony Przemysława Babiarza. Wzruszające słowa dziennikarza

Dziennik - 5 godzin 14 min. temu
Przemysław Babiarz pożegnał ukochaną żonę. Smutna wiadomość obiegła media w środę, 19 listopada. Marzena Babiarz poważnie chorowała, a jej mąż trwał przy niej do samego końca. W sobotę 22 listopada w Przemyślu odbył się pogrzeb Marzeny Babiarz. Żonę dziennikarza żegnały tłumy. Głos zabrał m.in. Przemysław Babiarz, a jego słowa sprawiają, że płyną łzy. Beata Zatońska
Kategorie: Prasa

Przed eutanazją poprosił o tort. „Tam nie było rozpaczy”

TVP.Info - 5 godzin 14 min. temu

Paulina Socha-Jakubowska: Zastanawiam się nad tym, skąd pomysł, by zawodowo zająć się towarzyszeniem ludziom w umieraniu?


Żaneta Gromek: Jestem masażystką i kiedyś w pracy, podczas wykonywania masażu pomyślałam, że chyba chciałabym masować osoby, które właśnie odchodzą, masować osoby w hospicjum. Nagle to poczułam.


Uświadomiła sobie pani, że ma predyspozycje do pracy z umierającymi?


Dziś z perspektywy czasu wiem, że w przeszłości miałam dwie sytuacje, które pokazywały, że jestem w stanie obcować z tematem.


Raz, na stażu w szpitalu, trzeba było iść na oddział onkologiczny, tyle że nikt się do tego nie palił. A ja nie miałam z tym problemu. To paradoks, ale dobrze się tam czułam. Pamiętam rozmowy i żarty z pacjentami. Zrozumiałam, że oni pragną namiastki normalnego życia, że chcą być postrzegani nie tylko jako umierający, wymagający troski i litości ludzie, ale jako osoby z czasem dość konkretnymi potrzebami, czy oczekiwaniami.


A druga sytuacja, już bardziej prywatna, związana była z odchodzeniem mojego dziadka. Pamiętam, że mama i ciocia, które się nim opiekowały, na jego prośbę o papierosa reagowały, mówiąc, że to nie jest zdrowe. Dodam, że dziadkowi został wówczas miesiąc życia.


Wiedziałam, że tę prośbę należy spełnić. Że chcę tam pójść, wyciągnąć go z łóżka, pomóc mu podejść do okna, żeby sobie tego papierosa zapalił.


Czytaj też: Nowe prawo dla tych, którzy chcą umrzeć. Brytyjczycy idą za przykładem Francji


I tak myśl o pracy na rzecz pacjentów hospicyjnych kiełkowała we mnie latami. W 2014 podjęłam pierwszą próbę, ale placówkę, do której wtedy trafiłam, po jakimś czasie zamknięto, to nie było dobre miejsce. Nie chcę powiedzieć, że „umieralnia”, ale inaczej sobie wyobrażałam opiekę nad terminalnie chorymi.


Na szczęście pięć lat temu trafiłam do miejsca, do którego nie mam wątpliwości.

To hospicjum w Holandii. A pani jest wolontariuszką.


W Holandii są listy oczekujących, by móc pracować jako wolontariusz w hospicjum. To jest bardzo dobrze zorganizowany system. W większości wolontariuszami są emeryci. Przejście na emeryturę jest praktycznie jednoznaczne z zaangażowaniem się w wolontariat.


Tyle że to nie pani historia.


Ja po prostu musiałam odczekać kilka lat od narodzin córki. Znaleźć na to przestrzeń. Zresztą w temat „dobrego umierania” zaczęłam wchodzić głębiej. Zostałam certyfikowaną „death doulą”, czyli tzw. doulą umierania, zostałam „żałobnym coachem”. O śmierci mówię też w mediach społecznościowych.

Opowiedziała pani nawet o wykonywanej w tym hospicjum eutanazji.


O legalnej procedurze wykonywanej w Holandii w wielu miejscach. Ale Polacy na temat eutanazji nie są jeszcze gotowi. Nie wiedzą, że to nie dzieje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że żeby doprowadzić do tej procedury, trzeba przejść złożone badania, na podstawie których biegli ocenią, czy chory jest w pełni świadomy i może podjąć taką decyzję.


Nagrała pani filmik, na którym słychać rozmowę rodziny osoby poddającej się eutanazji w tle. To gwar, słychać jakieś śmiechy.


Mężczyzna przed eutanazją poprosił o tort i w zasadzie dlaczego miałby go nie dostać? Towarzyszyła mu rodzina, rozmawiali godzinami, wspominali różne historie, śmiali się. Tam nie było rozpaczy. Byli cały czas razem, bo jeśli chory tylko tego chce, rodzina może mu towarzyszyć do końca, trzymać za rękę.

Wrzuciłam to nagranie i wylała się fala hejtu. Obserwujący, Polacy, chętnie ukamienowaliby i tego człowieka, za jego wybór, i jego rodzinę, bo go w tym wszystkim wspiera. Żadna inna treść dotycząca śmierci, odchodzenia, nie spowodowała takiego wzmożenia, jak ta o eutanazji, która – jeszcze raz to podkreślę – w Holandii jest legalna.


Na nasze postrzeganie eutanazji na pewno wpływa kościół.


Musimy zrozumieć, że Holandia jest tak zróżnicowanym krajem, jest tak bardzo multi-kulti, że nie można określić jednego sposobu przechodzenia, czy podchodzenia do tematu śmierci, pożegnania, czy żałoby, który tu obowiązuje.


Czytaj też: Czy da się przeżyć utratę swojego dziecka? „Miłość silniejsza niż strach”


Reprezentanci różnych kultur robią to inaczej. Rodziny umierających Chińczyków w ogóle nie mówią tym swoim chorym bliskim, w jakim oni są stanie. Nie ma tematu umierania. Nikt tego nie komunikuje.

W Polsce też to nie jest tak oczywiste.


Ciągle dostaję wiadomości. Ostatnio napisała do mnie lekarka, wyznała, że mimo swojej profesji, wykształcenia medycznego, nie wie, jak swojemu ojcu powiedzieć, że on umiera. Jak z nim rozmawiać. Właśnie dlatego uważam, że ten temat powinien wybrzmiewać w przestrzeni publicznej nie tylko przy okazji 1 listopada.


Na „polskim” Instagramie coraz więcej jest treści traktujących o odchodzeniu, pani też to robi w mediach społecznościowych w „Szkole dobrego umierania”.


Bardzo mnie to cieszy, bo wielokrotnie widziałam, że można dobrze umrzeć.


A co to właściwie znaczy?


Wszyscy jesteśmy doulami umierania, a na pewno nimi będziemy. Temat śmierci nas nie ominie. Tyle że kiedy nasz bliski zmagający się z ciężką chorobą mówi nam: „Chciałbym/chciałabym, żeby mój pogrzeb wyglądał tak i tak”, najczęściej reagujemy, odpowiadając: „Nawet tak nie mów, musisz walczyć, wyzdrowiejesz, nie wyobrażamy sobie życia bez ciebie”.


Tym samym ignorujemy wolę osoby chorej.


Tak często się dzieje. Tak bardzo nie dopuszczamy do siebie tej wizji, że ktoś nam bliski umiera, że zaczynamy praktykować magiczne myślenie pt. „nie mówmy o tym, to się nie wydarzy”. Jednak to tak nie działa.


Bardzo często osoby terminalnie chore zastanawiają się, czy one same mogą zaplanować sobie ostatnie pożegnanie, czy mogą w ogóle czegoś w tej sytuacji od życia, otoczenia, najbliższych wymagać. Czy mogą na coś się po prostu nie zgadzać, albo jak zatroszczyć się o własny komfort w chwili umierania?


„Dobra śmierć”, „Komfort umierania”. Brzmi dziwnie.


Te określenia wywołują u moich obserwatorów największe zdziwienie. Ale umierać dobrze, czy komfortowo, to umierać na własnych zasadach, tak, jak czujemy, w otoczeniu ludzi, których chcemy mieć obok, albo bez żadnego towarzystwa. Chodzi o zdefiniowanie swoich potrzeb. Ale żeby do niego doszło, trzeba w ogóle podejmować temat.


„Komfort umierania” to także patrzenie na różne jego płaszczyzny. Oczywiście na tę fizyczną, dotyczącą leków, bólu, pojawiających się mdłości, ale też emocjonalną. Chodzi o to, by móc nazwać to, czego „emocjonalnie” potrzebujemy w chwili, gdy zbliża się śmierć. Jest też płaszczyzna socjalna, normalne funkcjonowanie w społeczeństwie oraz oczywiście duchowa.


Bo fakt, że pacjent jest „paliatywny”, wcale nie oznacza, że umrze za moment. To mogą być miesiące, czasem nawet lata. Tacy ludzie nie kładą się i nie czekają na śmierć, na ogół. Oni żyją. Chcą wykorzystywać ten czas, który im został, jednak przy pełnej zgodzie na to, co nieuniknione. Jeśli przez całe życie jeździli rowerem do pracy, będą chcieli nim jeździć najdłużej, jak to będzie możliwe. Ktoś może chcieć mieć paznokcie pomalowane na różowo, ktoś inny jakąś totalnie inną potrzebę.


Ale to mogą być bardzo różne tematy, sprawy, dziedziny życia. Skoro kobiety, które szykują się do narodzin swoich dzieci, często decydują, jak ten pokój narodzin ma wyglądać, to dlaczego chory żegnający się z życiem nie miałby wyrazić życzenia, jak wyglądać ma miejsce, w którym będzie odchodził?

Wreszcie ważne jest, żeby rodzina zrozumiała, jakie zmiany będą zachodzić w ciele, zachowaniu, potrzebach bliskiego, który odchodzi.


Pokazała pani ostatnio talerz z dwoma tostami, trzema jajkami, bo rodzina jednego z pacjentów hospicjum chciała, by ich blisko to zjadł.


Bo jedzenie daje siłę – tak mówią. Ale i na to trzeba się przygotować, że chory paliatywnie po prostu z biegiem czasu będzie miał coraz mniejsze potrzeby. Posiłek, który pokazałam, po prostu dla niego jest nie do zjedzenia. I to nie jest tylko „takie polskie”. Muzułmanie też będą namawiać umierających do jedzenia, bo „jedzenie to życie”.


Jest jeszcze jedna rzecz, którą chyba najtrudniej nam, jako osobom towarzyszącym, zaakceptować. To nie jest tak, że wszyscy chcą się kurczowo trzymać życia. Są chorzy, którzy tak cierpią, tego cierpienia już tyle znieśli, że oni wizję rychłej śmierci traktują jako uwolnienie, wizję nadejścia ulgi, końca piekła, którego doświadczyli chorując. Każemy tym ludziom „walczyć”, tyle że ta walka ze śmiercią nie ma większego sensu.


Ktoś powie, że zdarzają się cuda.


Ale to dotyczy także osób starszych, które przecież często deklarują, że już swoje przeżyły, że już są gotowe na śmierć.


Pamiętam, jak moja babcia, która była sparaliżowana przez długie lata, a ostatecznie zmarła mając 96, wcześniej, za każdym razem jak żegnaliśmy kogoś młodszego od niej, płakała, pytając, dlaczego nie ona? Że ona już w zasadzie chciałaby odejść. A wtedy u nas włączało się to, o czym pani mówiła: Że przecież musisz poznać wnuki, prawnuki, zobaczyć czyjś tam ślub, doczekać do wydarzenia X.


Ucinamy temat, bo się go boimy. A wtedy osoby, które te słowa wypowiadają, które konfrontują się z wizją śmierci, zostają z tym same. Dlatego mówię o „dobrym umieraniu”, bo jest zbiorem bardzo wielu postaw, rozmów, podjętych decyzji, przepracowanych traum.


Rzadko zastanawiamy się też nad tym, czy chcemy „dodać życia naszym dniom”, czy „dodać dni do naszego życia”. W kontekście rozmowy o ludziach umierających i podejściu ich bliskich, towarzyszeniu w tym procesie, to jest właściwie kluczowe pytanie.


Czytaj też: PigOut wyznaje: Nie jestem autorytetem, nie mówię ludziom „jak żyć”

Kategorie: Telewizja

NFZ nie ma pieniędzy, a i tak nimi szasta. Na program Moje Zdrowie wyda trzy razy więcej niż planował

Gazeta Wyborcza — kraj - 5 godzin 14 min. temu
W tegorocznym budżecie NFZ na program Moje Zdrowia zaplanowano 193 mln zł. Będzie kosztować trzy razy tyle. Powód: NFZ za Moje Zdrowie słono przepłaca. Po odjęciu kosztów badań laboratoryjnych poradnie zyskują grubo ponad 300 zł od pacjenta.
Kategorie: Prasa

Marek Jastrząb: Patrioci własnego pępka

Studio Opinii - 5 godzin 14 min. temu
23.11.2025 Ludzie są różne i jednym odbija, a innym – nie. W myśl powyższego truizmu, wszystek świat gibnął się na lepszą stronę. A że nie każdy wiedział, gdzie ta lepsza strona jest, jednych zawiodło na prawo, drugich popędziło na lewo. Zrobił się szpagat ogólnonarodowy, a świat stanął w rozkroku i od tej pory mówiono o polaryzacji, niemożności porozumienia, o przerzucaniu się etykietkami oraz itd. * Pytanie idioty, czy nim jest, mija się z sensem. Tak jak pytanie szczura o zdrowie kota, gdyż nie uchodzi wdawać się w polemikę z oczywistością. A jednak czynimy tak właśnie: furt i dokolusia powtarzamy, że

Kobiety mają tam niewiele do gadania. Decydują politycy i duchowni

TVP.Info - 5 godzin 18 min. temu

Takie działania są podejmowane we wszystkich pięciu państwach Azji Centralnej – donosi portal Radia Swoboda. W Tadżykistanie naczelny mufti tego kraju, Saidmukarram Abdulkodirzoda, ostro wypowiedział się podczas niedawnego kazania na temat „mody” na botoks, a także wypełniacze i operacje plastyczne wśród kobiet.


Nagranie jego wystąpienia wyświetliły w sieci dziesiątki tysięcy użytkowników. Mufti ostrzegał, że islam zakazuje zabiegów kosmetycznych. Potępił fascynację „zastrzykami piękności” i operacjami plastycznymi, podkreślając, że „ciało jest dobrem powierzonym przez Boga”, a za takie postępowanie „trzeba będzie odpowiadać w życiu pozagrobowym”.


Władze świeckie i duchowne dyktują kobietom, jak mają wyglądać. Za złamanie zasad grożą kary


Wypowiedzi najwyższych rangą duchownych formalnie świeckiego państwa współbrzmią z ograniczeniami wprowadzanymi przez jego instytucje rządowe – wiosną 2024 r. prezydent Emomali Rahmon podpisał ustawę „O uporządkowaniu tradycji, uroczystości i obrzędów”, de facto zakazując „importu, propagowania i sprzedaży odzieży, która nie odpowiada kulturze narodowej”.


Za obchodzenie tego prawa grożą wysokie grzywny. Choć przepisy nie precyzują, o jaką odzież chodzi, eksperci oceniają, iż zamysłem ustawodawców był zakaz noszenia ubrań takich, jakie noszą muzułmanki w państwach wyznaniowych – czyli zakrywających całe ciało i twarz. W mediach pojawiają się doniesienia o niewpuszczaniu kobiet w hidżabach na teren instytucji publicznych, takich jak np. szpitale.


Powiększone usta problemem na lotniskach


W Turkmenistanie wygląd zewnętrzny kobiet stał się przedmiotem regulacji państwowych. Po odziedziczeniu w 2022 r. władzy przez Serdara Berdimuchamedowa kobietom zakazano jaskrawego makijażu, rozjaśniania włosów, przedłużania rzęs, paznokci oraz zastrzyków z botoksu.


W 2023 r. portal informował, że kobiet nie wpuszczano na pokład samolotów realizujących rejsy międzynarodowe z powodu powiększonych ust i przedłużonych rzęs – rzekomo z uwagi na „zniekształcony wygląd”, przez który systemy bezpieczeństwa nie mogą rozpoznać twarzy.


CZYTAJ TEŻ: Polscy turyści biją tam rekordy. Wyprzedza nas tylko jeden kraj


W marcu 2025 r. informowano o nieformalnym, lecz egzekwowanym nakazie wobec kobiet pracujących w państwowych urzędach – mężatki muszą zakładać żółte sukienki, a kobiety niezamężne – żółte chusty.


– Kiedy władza lub przywódcy religijni dyskutują o botoksie i ubraniach, uciekają od rozmów o bezrobociu, korupcji i rosnących cenach. To sprawdzona taktyka powiedziała Radiu Swoboda Anora Sadykowa, socjolożka z Duszanbe. – A pod pretekstem ochrony kultury państwa konstruują „idealną kobietę – posłuszną, skromną i pozbawioną prawa głosu – dodała.


Kontrola w innych krajach Azji Centralnej


Elementy podobnej kontroli można dostrzec także w innych krajach Azji Centralnej – uważa Radio Swoboda. W Kazachstanie, Kirgistanie i Uzbekistanie otwarta krytyka zabiegów kosmetycznych nie pojawia się, jednak ograniczenia dotyczące ubioru i wyglądu kobiet są coraz częściej wprowadzane pod pretekstem ochrony „tradycji”.


Obawiając się wzrostu wpływów islamu, świeckie władze często wykorzystują temat wyglądu obywateli jako narzędzie kontroli społecznej i ideologicznej.


Latem 2025 r. prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew podpisał ustawę zakazującą noszenia w miejscach publicznych odzieży zakrywającej twarz. Nowe przepisy dotyczą nikabu (stroju całkowicie zasłaniającego twarz, pozostawiającego odsłonięte jedynie oczy).


W sąsiednim Kirgistanie zakaz noszenia nikabu wszedł w życie w styczniu 2025 r. Wyjątek przewidziano jedynie dla odzieży związanej z wykonywaną pracą lub wskazań medycznych. Za naruszenie tych regulacji grozi grzywna. Deputowani uzasadniali zakaz względami bezpieczeństwa – według władz twarze osób powinny być widoczne i możliwe do zidentyfikowania. Krytycy argumentują jednak, że ogranicza to swobodę wyboru ubioru.


Jednocześnie Kirgistan pozostaje jedynym krajem w regionie, w którym dozwolone jest noszenie hidżabu w szkołach i urzędach. W pozostałych krajach Azji Centralnej – Kazachstanie, Tadżykistanie, Turkmenistanie i Uzbekistanie – hidżab jest zakazany w placówkach edukacyjnych, instytucjach państwowych i obiektach rządowych.


CZYTAJ TEŻ: Wyzwanie na TikToku i o włos od tragedii. Nastolatkowie podpalili wieżowiec

Kategorie: Telewizja

Airbus i Boeing przed dylematem. To mogą być najdłuższe samoloty pasażerskie w historii

To może być jeden z najbardziej fascynujących pojedynków gigantów lotniczych - Boeinga i Airbusa. W grę wchodzą miliardy dolarów. Aby jednak zwyciężyć, należy opracować nowe wersje flagowych samolotów. Jeśli któraś z nich rzeczywiście powstanie, to zyska miano najdłuższego samolotu w historii przewozów pasażerskich.
Kategorie: Portale

Znamy finalistów "The Voice of Poland". Oni mają szansę na zwycięstwo

Dziennik - 5 godzin 39 min. temu
Półfinał "The Voice of Poland" za nami. Wiadomo, kto powalczy w wielkim finale. Wystąpiło 10 uczestników, a piątka z nich wywalczyła awans do wielkiego finału, który odbędzie się już za tydzień. Fani jak zwykle są podzieleni. Beata Zatońska
Kategorie: Prasa

Polscy turyści biją tam rekordy. Wyprzedza nas tylko jeden kraj

TVP.Info - 5 godzin 40 min. temu

Jak powiedziała rzeczniczka prasowa sanktuarium fatimskiego Patricia Duarte, pomiędzy styczniem a październikiem 2025 r. przybyło tam w grupach pielgrzymkowych ponad 22,8 tys. obywateli Polski. Liczba Polaków w Fatimie w tym roku, jak zaznaczyła Duarte, jest większa, gdyż wielu z nich przybywa tam indywidualnie lub w małych grupach, których władze sanktuarium nie są w stanie zliczyć.


Ponad 500 polskich grup pielgrzymkowych w Fatimie. Polaków wyprzedzają jedynie Hiszpanie


Pomiędzy styczniem a październikiem br. do tej portugalskiej miejscowości dotarło łącznie 510 zorganizowanych grup polskich pielgrzymów. Wśród cudzoziemców odwiedzających Fatimę Polaków wyprzedzają jedynie Hiszpanie, którzy w 605 grupach dotarli w liczbie sięgającej łącznie 38,7 tys. pątników. Trzecią po Hiszpanach i Polakach zagraniczną narodowością są w tym roku w Fatimie Amerykanie. Do portugalskiego sanktuarium przybyło ich w 439 zorganizowanych grupach pielgrzymich 16,5 tys. osób.


„Hiszpanie i Polacy nadal są ważną częścią Fatimy”


– Hiszpanie i Polacy nadal są ważną częścią Fatimy. Ich obecność jest tam stała, a nawet w ostatnich latach, jak w przypadku Polaków, nasiliła się. Nie można tego powiedzieć o licznych kiedyś w naszym sanktuarium Włochach, Francuzach czy Niemcach. Ich grono po pandemii koronawirusa znacząco zmalało – powiedziała pochodząca ze wschodniej Portugalii działaczka katolicka Maria Silva.


Sanktuarium fatimskie, które w tym roku odwiedziło już blisko 6 mln pielgrzymów z całego świata, jest jednym z popularnych kierunków wśród Polaków m.in. w związku z częstymi wizytami w tej miejscowości pochodzącego z Polski papieża Jana Pawła II. Wiązał on swoje ocalenie w rzymskim zamachu z 13 maja 1981 r. ze wstawiennictwem Matki Bożej Fatimskiej, której święto obchodzone było tego dnia w Kościele. Innymi papieżami, którzy docierali do tego sanktuarium, byli Paweł VI, Benedykt XVI, a także Franciszek.


„Objawienia fatimskie”, czyli początek kultu


Początek „objawień fatimskich” datuje się na 13 maja 1917 r. Według relacji trojga portugalskich dzieci, które miały doświadczać widzeń przez kolejne pół roku, otrzymały one od Maryi przesłanie wzywające do nawrócenia, pokuty i modlitwy. Zgodnie z przekazem dzieci, przesłanie miało zapowiadać szybkie zakończenie I wojny światowej, a także groźbę kolejnego globalnego konfliktu, jeśli orędzie zostałoby zlekceważone.


Czytaj też: Oligopatriarcha. Cyryl kluczowym trybem reżimu Putina

Kategorie: Telewizja

Krzysztof Bielejewski: Pomarańczowy rzeźnik amerykańskiego snu

Studio Opinii - 5 godzin 44 min. temu
23.11.2025 (czyli jak Donald Trump zamienił USA w reality show z rekwizytami z demobilu, oligarchami w roli jurorów i Konstytucją jako ściereczką do szyb – ku uciesze polskiej prawicy) Czy USA jeszcze istnieją? Technicznie – tak. W praktyce? Tylko jeśli za państwo uznamy korporacyjny lunapark zarządzany przez pomarańczowego bufona, z ego jak stadion i empatią jak kartka papieru ściernego. Trump, król spray-tanu, słoń w porcelanie demokracji, wjechał na amerykańską scenę polityczną jak nieskalibrowany buldożer – i pozostał. Bo czemu nie? Nie da się już udawać, że to tylko epizod. Trump to nie błąd systemu – on jest systemem, który zaciągnął

Krzysztof Bielejewski: Grzegorz Braun i noc długich mózgów

Studio Opinii - 5 godzin 53 min. temu
23.11.2025 Autor: Obserwator z przerażeniem w oczach i z żółcią w sercu FASZYZM Z MIKROFONEM. OŚWIĘCIM, 2025. ICH PIEKŁO, NASZ WSTYD Gdyby ktoś próbował stworzyć scenariusz idealny dla rosyjskiej telewizji propagandowej, to właśnie Grzegorz Braun – człowiek tak zajadły, że nawet jego cień wydaje się zionąć nienawiścią – zapewniłby mu gotowy materiał. Oto lider Konfederacji Korony Polskiej – tej partii, która jest jak spleśniały bigos: może i kiedyś była świeża, ale dziś już tylko śmierdzi – postanowił wystąpić pod bramą Auschwitz, bo przecież nie ma bardziej godnego miejsca na wygłaszanie bredni, które w normalnym kraju kończą się w sądzie, a

Polska gotowa do pracy nad planem dla Ukrainy. „Nasz punkt widzenia”

TVP.Info - 5 godzin 55 min. temu

W poniedziałek, w obchodzącej 50-lecie niepodległości Angoli rozpocznie się szczyt Unia Europejska – Unia Afrykańska. Przywódcy UE i państw Unii Afrykańskiej (UA) spotkają się w stolicy kraju – Luandzie. Szczyt będzie prowadzony wspólnie przez prezydenta Angoli Joao Lourenco i przewodniczącego Rady Europejskiej Antonia Costę. Unię reprezentować będzie także szefowa KE Ursula von der Leyen.


Costa zapowiedział, że na marginesie tego szczytu dojdzie do specjalnego spotkania wszystkich szefów rządów i państw UE. Tematem będzie plan pokojowy dla Ukrainy.


Premier: w Luandzie przedstawię polski punkt widzenia ws. planu pokojowego dla Ukrainy


Szef polskiego rządu poinformował, że w Luandzie przedstawi polski punkt widzenia nt. planu pokojowego.


„Wspólnie z m.in. przywódcami Francji, Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Kanady i Japonii zadeklarowaliśmy gotowość pracy nad amerykańskim planem pokojowym, zgłaszając na wstępie zastrzeżenia do niektórych jego punktów – napisał Donald Tusk w serwisie X.




Na szczyt oprócz premiera Tuska wybiera się także wiceszef MSZ Robert Kupiecki, który odpowiada w resorcie m.in. za kształtowanie i realizację polityki bezpieczeństwa, a także za współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i wsparcie dla Ukrainy.


Plan USA dla Ukrainy: nieprzystępowanie do NATO i oddanie Rosji części terytorium


Już na marginesie szczytu G20 w Johannesburgu doszło do spotkania przywódców UE, Kanady, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Japonii na temat Ukrainy. W wydanym wspólnie oświadczeniu liderzy podkreślili, że projekt planu dla Ukrainy negocjowany przez USA jest podstawą wymagającą dalszej pracy.


Przywódcy w wydanym dokumencie podkreślili, że „granice nie mogą być zmieniane siłą” i wyrazili zaniepokojenie „proponowanymi ograniczeniami sił zbrojnych Ukrainy, które naraziłyby Ukrainę na przyszłe ataki”. Powtórzyli także wcześniejsze zapowiedzi, że wszelkie elementy planu pokojowego dotyczące UE lub NATO „wymagałyby zgody odpowiednio członków UE i NATO”.


CZYTAJ TAKŻE: Zamieszanie wokół planu pokojowego dla Ukrainy. „To projekt Moskwy”

Kategorie: Telewizja

Zmiana w emeryturach od 1 grudnia 2025 roku. Na to trzeba uważać

Dziennik - 6 godzin 1 min. temu
Od 1 grudnia zaczną obowiązywać ważne zmiany dla osób pobierających wcześniejsze emerytury i renty. Chodzi o nowe progi dotyczące dodatkowych zarobków, po przekroczeniu których ZUS może obniżyć lub wstrzymać wypłatę świadczenia. Co istotne, limity te zostają podwyższone, dzięki czemu emeryci i renciści będą mogli dorobić więcej, zanim pojawi się ryzyko redukcji wypłat. Dominika Górtowska
Kategorie: Prasa

Tak kochali się Gaja i Jacek Kuroniowie...". Przy Gajce odkryłem, na czym polega miłość"

Dziennik - 6 godzin 3 min. temu
Jacek Kuroń poznał Grażynę, swoją wielką miłość, latem 1955 r. Ona miała 15 lat, a on - 21. "Przy Gajce odkryłem, na czym polega miłość" - mówił. Stała u jego boku, gdy walczył o wolną Polskę, byli pierwszą parą warszawskiej opozycji. Gdy umierała, on był w więzieniu. Gaja Kuroń zmarła 23 listopada 1982 r. Miała 42 lata. Beata Zatońska
Kategorie: Prasa

Chętnych przybywa, nowych mieszkań już nie. O okazję będzie coraz trudniej

TVP.Info - 6 godzin 18 min. temu

W publikacji przypomniano, że we wrześniu br. wartość zapytań kredytowych wzrosła o ponad 42 proc. rok do roku, co zaczyna przekładać się na większą liczbę mieszkań kupowanych przez nabywców finansujących zakup kredytem. Łącznie we wrześniu złożono blisko 40 tys. wniosków hipotecznych – najwięcej od ponad dwóch lat.


Ceny mieszkań 2025 stabilne, ale presja rośnie. Rosnący popyt i ograniczona podaż


Analitycy wskazują, że ceny na rynku pierwotnym w skali kwartalnej pozostają stabilne, choć systematyczne wzrosty odnotowują Gdańsk, Poznań i Łódź. Rosnący popyt przy ograniczonej podaży powoduje presję na dalszy wzrost cen, która może się nasilić wraz ze zbliżającą się reformą planowania przestrzennego.


Podaż nowych mieszkań na siedmiu największych rynkach utrzymuje się na poziomie ok. 62 tys. lokali, jednak deweloperzy rozpoczynają mniej inwestycji – w pierwszych trzech kwartałach 2025 r. liczba rozpoczętych budów spadła o 14 proc. r/r, a pozwoleń na budowę o 23 proc. Natomiast nadal liczba pozwoleń jest bardzo wysoka, co wynika z obaw przed reformą planowania, która może negatywnie wpłynąć na możliwość pozyskania pozwoleń w przyszłości, a także samą dostępność i koszty gruntów inwestycyjnych po czerwcu 2026 roku.


Rynek najmu w Polsce. Warszawa z najwyższymi cenami


W segmencie najmu nadal widoczny jest efekt dynamicznych wzrostów czynszów z ostatnich lat. W Polsce pięcioletnia dynamika sięgnęła 61 proc., ponad trzykrotnie przekraczając europejską średnią. W ostatnich dwóch latach ceny najmu stabilizują się, podążając za inflacją. Najdroższym miastem pozostaje Warszawa – mediana dla kawalerek wynosi 2700 zł, a mieszkań trzypokojowych 7000 zł.


Analiza Cushman & Wakefield pokazuje, że sektor najmu instytucjonalnego (PRS) pozostaje jednym z najdynamiczniej rozwijających się segmentów rynku mieszkaniowego. Jego zasób przekroczył 23 tys. mieszkań, a w trzecim kwartale doszło do największej transakcji w historii – sprzedaży 5322 lokali Resi4Rent na rzecz TAG Immobilien za ok. 565 mln euro. Po finalizacji transakcji TAG Immobilien będzie kontrolował 38 proc. polskiego PRS. Dodano, że Warszawa odpowiada za 38 proc. działających dziś mieszkań instytucjonalnych, a ponad połowa zasobu PRS jest już wynajęta.


Wzrost PRS i boom kredytowy wzmacniają fundamenty rynku mieszkaniowego


Eksperci Cushman & Wakefield oceniają, że rozwój instytucjonalnego rynku najmu wzmacnia stabilność rynku mieszkaniowego i dywersyfikuje ofertę. Równocześnie rosnący popyt na kredyty hipoteczne, widoczny w wynikach zapytań BIK, potwierdza fundamentalne znaczenie sektora mieszkaniowego dla polskiej gospodarki i jest pozytywnym sygnałem dla całego rynku nieruchomości.


Czytaj również: Ratunek dla NFZ. Dodatkowe miliardy z Funduszu Medycznego

Kategorie: Telewizja

SKOKI NARCIARSKIE. Puchar Świata w Lillehammer 23 listopada. Transmisja TV, na żywo, kiedy, gdzie oglądać

Dziennik - 6 godzin 18 min. temu
Ruszył Puchar Świata w skokach narciarskich. Pierwsze konkursy sezonu 2025/26 odbędą się w Lillehammer. Na skoczni w Norwegii zobaczymy sześciu Polaków z Kamilem Stochem na czele. Rywalizacja zaczęła się w piątek 21 listopada. Zobacz, gdzie i o której oglądać na żywo transmisję TV. Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa

Amerykanie prężą muskuły. Atak na Wenezuelę coraz bardziej prawdopodobny

TVP.Info - 6 godzin 25 min. temu

W ocenie hiszpańskiej agencji prasowej EFE tak duża dyslokacja sił Waszyngtonu może stanowić część przygotowań do ewentualnego amerykańskiego ataku na Wenezuelę.


Od sierpnia tego roku Morze Karaibskie i wschodnia część Pacyfiku zmieniły się w rejon ekspansji wojskowej Stanów Zjednoczonych, które wysłały na te wody niszczyciele uzbrojone w pociski sterowane, okręty podwodne z napędem atomowym, samoloty F-35, śmigłowce, amfibie, drony oraz statki z oddziałami wojska – przypomniała EFE.


Wszystkie te siły, według komunikatów Waszyngtonu, mają służyć do walki z przemytnikami narkotyków, a flota patrolująca Morze Karaibskie to m.in. niszczyciele klasy Arleigh Burke, amfibie z oddziałami desantowymi i drony typu MQ-9 – czytamy w depeszy hiszpańskiej agencji.


USA wzmacniają siły na Morzu Karaibskim i Pacyfiku


Według cytowanego przez EFE Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), planowana liczebność oddziałów amerykańskich we wspomnianym regionie może wynieść „dziesiątki tysięcy ludzi”, co sprawiłoby, że zakres operacji wojskowych będzie się rozszerzał – „z udziałem największej liczby osób walczących pod amerykańską flagą od czasu, gdy (siły USA) operowały na Bliskim Wschodzie”.


Od sierpnia do października tego roku liczba okrętów wojennych i amfibii oraz lotniskowców pod banderą USA uległa niemal podwojeniu. W tym samym czasie w Portoryko wylądowało 10 tys. amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej.


Ocenia się również – zaznaczyła EFE – że 170 pocisków typu Tomahawk jest gotowych do użycia i znajduje się na pokładach amerykańskich okrętów nawodnych, wysłanych do regionu Karaibów.


Stany Zjednoczone przekonują, że chodzi o „zwalczanie handlu narkotykami”. Jest jedno „ale”


Administracja prezydenta Donalda Trumpa nieustannie utrzymuje, że ten potencjał wojskowy służy „zwalczaniu handlu narkotykami”. Jednocześnie Waszyngton sugeruje, że wojska na Karaibach „mogą posłużyć do większych operacji, włączając w to prawdopodobne wywarcie presji militarnej na rząd prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro”.


Pentagon przyznał już, iż przedstawił prezydentowi Trumpowi „różne opcje, w tym atak na umocnienia i obiekty wojskowe Wenezueli” – przypomniała EFE.


CZYTAJ TAKŻE: Rakiety Oriesznik dla Wenezueli? Kreml chce zbroić sojusznika do starcia z USA

Kategorie: Telewizja

Donald Tusk zgłasza zastrzeżenia do amerykańskiego planu pokojowego dla Ukrainy

Dziennik - 6 godzin 32 min. temu
Donald Tusk zapowiedział, że podczas spotkania w Luandzie przedstawi polski punkt widzenia w sprawie amerykańskiego planu pokojowego dla Ukrainy. Premier naszego rządu zaznaczył, że przywódcy m.in. z Europy zadeklarowali gotowość pracy nad tym planem zgłaszając zastrzeżenia do niektórych jego punktów. Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa

Trzy kategorie, dziewięć nagród, sześć wyróżnień. Już wiadomo, jakie fotografie wygrały konkurs "Klimaty Częstochowy"

Gazeta.pl — Częstochowa - 6 godzin 41 min. temu
Pobiliście rekord! W tym roku otrzymaliśmy 274 zgłoszenia i aż 1719 zdjęć! To najlepszy wynik w historii Klimatów. Jesteście niesamowici - nie kryli radości organizatorzy miejskiego konkursu.
Kategorie: Prasa
Subskrybuj zawartość