LogowanieNawigacjaTrybunał Konstytucyjny
Prezydent RP - aktualnościSejm RP - NewsZ Kancelarii Premiera
Strony partii politycznych obecnych w Sejmie VIII kadencji(w układzie alfabetycznym) Książki w promocjiPO — AktualnościPSLZNP
BelferBlogBLOGI POLITYCZNE„Skrót myślowy” — blog Janiny ParadowskiejGra w klasy — blog Adama SzostkiewiczaNowe wątki na forum DPN |
AktualnościWymiana opon na zimowe to kwestia bezpieczeństwaZ wymianą opon na zimowe nie należy czekać do pierwszych przymrozków, czy opadów – należy to zrobić w momencie, kiedy temperatura spada poniżej 7 stopni Celsjusza. Jazda na letnich oponach po śniegu może okazać się bardzo niebezpieczna – wyjaśnia właściciel serwisu wymiany opon Sebastian Zięba.
Kategorie: Telewizja
Sylwester w sanatorium, czyli jak połączyć przyjemne z pożytecznym. Znamy cenySylwester zbliża się wielkimi krokami. Ani się obejrzymy, a pojawi się 2026 r. Podczas planowania sylwestrowych zabaw warto wziąć pod uwagę pobyt w sanatorium. Wiele obiektów proponuje pobyty lecznicze połączone z sylwestrową zabawą i - jeśli będzie śnieg - kuligiem. Dokąd pojechać, by podreperować zdrowie i świetnie się bawić. Podpowiadamy. Sprawdziliśmy kilka cen.
Beata Zatońska
Kategorie: Prasa
Wystarczyła praca dla zagranicznych firm. Kara śmierci za szpiegostwoWedług AP te osoby to pracownicy podmiotów zagranicznych, rekrutujący się z mieszkańców Jemenu. W oficjalnym komunikacie przekazano, że skazani należeli do „komórek szpiegowskich w ramach siatki powiązanej z wywiadami Arabii Saudyjskiej, Izraela, USA i Wielkiej Brytanii”. „Prowadzili działalność szpiegowską na rzecz obcych państw, które w latach 2024-25 pozostawały w stanie wrogości wobec Jemenu” – poinformowała jemeńska agencja SABA. Dodała, że skazani dostarczyli „wrogom informacje o dziesiątkach lokalizacji i ruchach przywódców państwa, a także informacje o pociskach, co doprowadziło do ataku na kilka obiektów wojskowych, służb bezpieczeństwa i cywilów, a w efekcie spowodowało śmierć kilkudziesięciu osób i rozległe zniszczenia infrastruktury”. Dwoje innych oskarżonych, kobietę i mężczyznę, skazano na karę 10 lat pozbawienia wolności, a innego mężczyznę uniewinniono. Wszyscy skazani mają prawo do apelacji. Wspierani przez Iran rebelianci Huti uwięzili tysiące osób w trakcie toczącej się od ponad 10 lat wojny domowej w Jemenie. Wśród uwięzionych znaleźli się pracownicy Organizacji Narodów Zjednoczonych, których zatrzymano w czerwcu bieżącego roku. Wielokrotnie, bez dowodów, zarzucano im szpiegostwo. ONZ stanowczo zaprzecza tym oskarżeniom. Agencja AP przypomniała, że sądy w Sanie i w innych częściach Jemenu, kontrolowanych przez Huti, wydawały surowe wyroki na osoby oskarżone o współpracę z koalicją dowodzoną przez Arabię Saudyjską. We wrześniu 2021 r. rebelianci wykonali wyrok śmierci na dziewięciu osobach skazanych za udział w zamordowaniu w 2018 r. wysokiego rangą działacza Huti, Saleha al-Samada. CZYTAJ TAKŻE: Egzekucje w Iranie. Śmierć może grozić nawet za sprzedaż sprzętu do internetu Kategorie: Telewizja
Obwodnice wciąż kuszą wykonawców. Lawina pytań wymusiła zmianę terminu otwarcia ofertPiętnastu wykonawców złożyło swoje oferty w przetargu na zaprojektowanie i budowę obwodnicy Pisza. 12 spośród złożonych ofert mieści się w budżecie założonym przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
Kategorie: Portale
Polska himalaistka o zdobywaniu szczytów: „Dotykamy czegoś nieosiągalnego”Gościnią Mariusza Szczygła w „Rozmowach (nie)wygodnych” będzie tym razem Dorota Rasińska-Samoćko, himalaistka, która jako pierwsza i jedyna Polka zdobyła koronę Himalajów i Karakorum. Kobieta jest także autorką książki „Speed Lady. Moja korona Himalajów i Karakorum”. Warto dodać, że zawodowo Rasińska-Samoćko jest prawniczką i dyplomatką. Himalaistka opowie o tym, jak się czuje osoba, która zdobyła najwyższe ośmiotysięczne góry. – Na „dachu świata” jest bardzo różnie. To zależy od szczytu i od warunków, jakie tam są. – Dla mnie każdy szczyt z tych czternastu ośmiotysięczników to inna historia, inne emocje – wyznaje gościni.
– Zawsze mam takie wrażenie, że to jest połączenie wielkiej satysfakcji, ale też wielkiego zmęczenia. Te endorfiny dochodzą do nas tak w pełni wielokrotnie, jak już jesteśmy na dole, w miejscu bardzo bezpiecznym (...). Czujemy, że dotykamy czegoś nieosiągalnego, ale taka cała moc tych emocji dopiero dochodzi do nas na dole, kiedy jesteśmy już bezpieczni, pijemy herbatę i możemy faktycznie powspominać, co tam było na szczycie – dodaje. Dorota Rasińska-Samoćko opowie o swoim podejściu do życia. Himalaistka uważa, że zawsze należy dążyć do obranego przez siebie celu, a nie uciekać przed szansą.
Rozmówczyni Mariusza Szczygła uważa, że „jako himalaiści musimy mieć bardzo uporządkowany wewnętrzny świat, żeby znaleźć w sobie wielką motywację i siłę, żeby móc pokonać te trudności na przykład po to, żeby bezpiecznie wrócić”.
– To może być wszystko – lawina, szczelina, to jak też w codziennym życiu – zdarza się nagle coś, wobec czego musimy nagle zareagować i jak my nie mamy takiej potrzeby, żeby wrócić do czegoś – do domu, do wizji czegoś bezpiecznego, do kominka, do najbliższych – to po prostu możemy zostać tam na zawsze z tą naszą pasją i z tą naszą wizją bycia w górach – podkreśla. Czytaj także: Euforia ocalonego i sztuka słuchania. Lekarze dawali mu godzinę życia Kategorie: Telewizja
Sąd skazał 17 osób na karę śmierci. Wszyscy byli oskarżeni o szpiegostwo na rzecz innych państwKontrolowany przez rebelianckie ugrupowanie Huti sąd w stolicy Jemenu, Sanie, skazał w sobotę 17 osób na karę śmierci – poinformowała agencja AP, powołując się na komunikat sądu. Wszyscy skazani zostali oskarżeni o szpiegostwo na rzecz innych państw; wyrok ma zostać wykonany przez rozstrzelanie.
Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa
Drzewo co kilkanaście metrów. Europejska stolica szykuje zieloną rewolucjęStolica Niemiec zrealizuje największą w swojej historii inwestycję w zieleń. Po ubiegłorocznym sukcesie inicjatywy referendalnej, gdy w ciągu zaledwie sześciu tygodni zebrano 33 tys. podpisów, parlament stolicy na początku listopada przyjął nowe przepisy, które w ciągu 15 lat mają odmienić wygląd niemieckiej metropolii. – Za jedno pokolenie to będzie naprawdę piękne miasto – powiedział Heinrich Stroessenreuther, rzecznik inicjatywy Baumentscheid. Nowe prawo nakłada na Berlin obowiązek posadzenia 700 tys. drzew na ulicach. Nie w parkach, nie w lasach, lecz właśnie tam, gdzie żyją i pracują mieszkańcy. Dzisiaj w mieście rośnie około 400 tys. ulicznych drzew, spośród których do 2040 r. 100 tys. trzeba będzie wyciąć ze względu na choroby czy zagrożenie bezpieczeństwa. Bez interwencji liczba drzew spadłaby więc do 300 tys. Obecnie władze Berlina są prawnie zobowiązane do tego, by na miejsce każdego wyciętego drzewa posadzić trzy nowe, a także do tego, by do 2040 r. drzewo pojawiało się co 15 metrów na każdej ulicy. W wielu częściach Berlina to już standard, ale teraz ma tak być w całej blisko czteromilionowej metropolii. Zielona transformacja niemieckiej stolicy ma pochłonąć 3,2 mld euro, z czego miliard już zabezpieczono z funduszy federalnych. To nie tylko nasadzenia, lecz także inwestycje w poprawę stanu istniejących drzew, ponieważ dziś ponad połowa z nich jest w złej kondycji. Jedno z najpilniejszych zadań stanowi poprawa sytuacji w 170 częściach miasta uznanych za „wyspy ciepła”. To właśnie tam, w gęsto zabudowanych kwartałach z mieszkańcami o średnich zarobkach niższych od przeciętnej w Berlinie, temperatura latem rośnie najszybciej. Władze miasta chcą w tych strefach obniżyć temperaturę w czasie upałów o dwa stopnie Celsjusza, a drogą do tego mają być m.in. skwerki co 150 metrów i większe parki co pół kilometra. Zobacz też: Eksperyment z klimatem. Prywatna firma chce zmienić... temperaturę Ziemi Ważnym zadaniem będzie lista gatunków drzew, którą lokalna administracja będzie aktualizować co kilka lat. Pod uwagę przy wyborze będą brane prognozy klimatyczne na kolejne pół wieku, doświadczenia z nasadzeń, potrzeby bioróżnorodności, a także kwestie alergiczne. Odpowiednia selekcja jest kluczowa, ponieważ zadecyduje o tym, czy drzewa przetrwają coraz gorętsze lata. Według prognoz w 2040 r. liczba dni upalnych będzie znacznie większa niż dziś. Do współpracy mają zostać zaproszeni także sami mieszkańcy. Przewiduje się ułatwienia w sadzeniu kwiatów wokół i pod drzewami oraz możliwość dosadzeń. Ma w tym pomóc platforma z mapą drzew, której stworzenie potrwa około roku. – Przygotowujemy cyfrowy proces sadzenia. Chcemy, by można było zgłosić chęć posadzenia kwiatów czy nowego drzewa jednym kliknięciem – wyjaśnił Stroessenreuther. – Wchodzisz w aplikację, widzisz: „Tu nie ma kwiatów”. Klikasz, że sadzisz. Robisz to za prywatne pieniądze, a okolica staje się ładniejsza – dodał. Stroessenreuther przyznał, że nasadzenia będą niekiedy wymagać ograniczania liczby miejsc parkingowych lub zwężania jezdni. Ale – jak przekonuje – trzeba to robić stopniowo. – Trik polega na tym, żeby na początku posadzić tylko kilka drzew, tak żeby ludzie powiedzieli: „O, fajnie”. A potem po pięciu latach kolejne i tak dalej. W efekcie powstaną drzewa co 15 metrów bez wielkiego buntu – podkreślił. W stolicy Niemiec takiemu podejściu sprzyja spadek liczby samochodów – w ciągu ostatnich pięciu lat ich liczba zmniejszyła się o 15 proc. A mniejsza presja na miejsca parkingowe pozwala myśleć o mieście inaczej. – Parlament Berlina może zmniejszać opór dzięki dobrej polityce car sharingu, np. co dziesiąte miejsce jest dla aut współdzielonych – zauważył Stroessenreuther. Poparcie dla inicjatywy było szerokie, choć niektórzy podnosili argumenty o konieczności oszczędzania czy niedofinansowaniu szkół i szpitali. Wątpliwości mieli także niektórzy kierowcy. Jednak organizatorzy zadbali o szeroką koalicję środowisk popierających inicjatywę. Na ulotkach intencjonalnie umieszczono razem logotypy różnych organizacji. Wzrok wyborców Zielonych przyciągały te ekologiczne, elektorat socjaldemokratów – zrzeszenia związków działkowców, a chadeków – biznesowe oraz podmiotów odpowiedzialnych za dostarczanie drzew czy kościołów protestanckich. Co ciekawe, z danych organizatorów wynika, że poparcie dla inicjatywy było największe wśród seniorów. Opowiadało się za nią 88 proc. osób powyżej 65. roku życia. Najniższe było natomiast wśród młodych berlińczyków – 72 proc. Polityków miały przekonywać korzyści gospodarcze – uważa Stroessenreuther. Podnosił więc w rozmowach z nimi argument, że każdy dzień upału to utrata produktywności równa połowie dnia strajku, co w perspektywie nadchodzących gorących lat może oznaczać straty idące w miliardy. Politycy szybko zorientowali się także, że referendum, jeśli zostanie przeprowadzone, ma duże szanse na powodzenie, a oni mogą zostać uznani za tych, którzy je blokowali. – W Niemczech jest sporo projektów pilotażowych, ale brakuje wielkiego planu, z budżetem i obowiązkiem prawnym. Berlin jest tu pionierem – podkreślił Stroessenreuther. Wspomniał też moment, w którym zrozumiał osobisty wymiar akcji. – Zaprosiłem do domu 10 osób zbierających podpisy. Zapytałem, dlaczego to robią. Jedna kobieta powiedziała szczerze: „Zbieranie podpisów to żadna przyjemność. Ale robię to dla moich dzieci” – relacjonował. Choć każde prawo można zmienić, w tym przypadku trudno spodziewać się takiej decyzji. W niemieckiej stolicy są już przypadki sukcesów innych podobnych inicjatyw obywatelskich, takich jak zakaz zabudowy ogromnego terenu po lotnisku Tempelhof, gdzie teraz znajduje się park, otwarta przestrzeń dla inicjatyw artystycznych, czy skatepark. Politycy wiedzą, że zmiana przeznaczenia tego terenu wiązałaby się z niezadowoleniem mieszkańców, a sprzeciwienie się ich woli nie przysporzyłoby im popularności. Czytaj także: Chętnych przybywa, nowych mieszkań już nie. O okazję będzie coraz trudniej Kategorie: Telewizja
Wielki QUIZ z historii. Dopasuj bitwy do dat. 30/30 to wynik godny mistrzaTen quiz sprawdzi Twoją wiedzę z historii, a w szczególności pamięć do dat. Jeśli uda Ci się zdobyć komplet punktów, to będzie powód do dumy. Powodzenia!
Michał Ignasiewicz
Kategorie: Prasa
Pogrzeb żony Przemysława Babiarza. Wzruszające słowa dziennikarzaPrzemysław Babiarz pożegnał ukochaną żonę. Smutna wiadomość obiegła media w środę, 19 listopada. Marzena Babiarz poważnie chorowała, a jej mąż trwał przy niej do samego końca. W sobotę 22 listopada w Przemyślu odbył się pogrzeb Marzeny Babiarz. Żonę dziennikarza żegnały tłumy. Głos zabrał m.in. Przemysław Babiarz, a jego słowa sprawiają, że płyną łzy.
Beata Zatońska
Kategorie: Prasa
Przed eutanazją poprosił o tort. „Tam nie było rozpaczy”Paulina Socha-Jakubowska: Zastanawiam się nad tym, skąd pomysł, by zawodowo zająć się towarzyszeniem ludziom w umieraniu? Żaneta Gromek: Jestem masażystką i kiedyś w pracy, podczas wykonywania masażu pomyślałam, że chyba chciałabym masować osoby, które właśnie odchodzą, masować osoby w hospicjum. Nagle to poczułam. Uświadomiła sobie pani, że ma predyspozycje do pracy z umierającymi? Dziś z perspektywy czasu wiem, że w przeszłości miałam dwie sytuacje, które pokazywały, że jestem w stanie obcować z tematem. Raz, na stażu w szpitalu, trzeba było iść na oddział onkologiczny, tyle że nikt się do tego nie palił. A ja nie miałam z tym problemu. To paradoks, ale dobrze się tam czułam. Pamiętam rozmowy i żarty z pacjentami. Zrozumiałam, że oni pragną namiastki normalnego życia, że chcą być postrzegani nie tylko jako umierający, wymagający troski i litości ludzie, ale jako osoby z czasem dość konkretnymi potrzebami, czy oczekiwaniami. A druga sytuacja, już bardziej prywatna, związana była z odchodzeniem mojego dziadka. Pamiętam, że mama i ciocia, które się nim opiekowały, na jego prośbę o papierosa reagowały, mówiąc, że to nie jest zdrowe. Dodam, że dziadkowi został wówczas miesiąc życia. Wiedziałam, że tę prośbę należy spełnić. Że chcę tam pójść, wyciągnąć go z łóżka, pomóc mu podejść do okna, żeby sobie tego papierosa zapalił. Czytaj też: Nowe prawo dla tych, którzy chcą umrzeć. Brytyjczycy idą za przykładem Francji I tak myśl o pracy na rzecz pacjentów hospicyjnych kiełkowała we mnie latami. W 2014 podjęłam pierwszą próbę, ale placówkę, do której wtedy trafiłam, po jakimś czasie zamknięto, to nie było dobre miejsce. Nie chcę powiedzieć, że „umieralnia”, ale inaczej sobie wyobrażałam opiekę nad terminalnie chorymi.
To hospicjum w Holandii. A pani jest wolontariuszką. W Holandii są listy oczekujących, by móc pracować jako wolontariusz w hospicjum. To jest bardzo dobrze zorganizowany system. W większości wolontariuszami są emeryci. Przejście na emeryturę jest praktycznie jednoznaczne z zaangażowaniem się w wolontariat. Tyle że to nie pani historia. Ja po prostu musiałam odczekać kilka lat od narodzin córki. Znaleźć na to przestrzeń. Zresztą w temat „dobrego umierania” zaczęłam wchodzić głębiej. Zostałam certyfikowaną „death doulą”, czyli tzw. doulą umierania, zostałam „żałobnym coachem”. O śmierci mówię też w mediach społecznościowych. Opowiedziała pani nawet o wykonywanej w tym hospicjum eutanazji. O legalnej procedurze wykonywanej w Holandii w wielu miejscach. Ale Polacy na temat eutanazji nie są jeszcze gotowi. Nie wiedzą, że to nie dzieje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że żeby doprowadzić do tej procedury, trzeba przejść złożone badania, na podstawie których biegli ocenią, czy chory jest w pełni świadomy i może podjąć taką decyzję. Nagrała pani filmik, na którym słychać rozmowę rodziny osoby poddającej się eutanazji w tle. To gwar, słychać jakieś śmiechy. Mężczyzna przed eutanazją poprosił o tort i w zasadzie dlaczego miałby go nie dostać? Towarzyszyła mu rodzina, rozmawiali godzinami, wspominali różne historie, śmiali się. Tam nie było rozpaczy. Byli cały czas razem, bo jeśli chory tylko tego chce, rodzina może mu towarzyszyć do końca, trzymać za rękę. Wrzuciłam to nagranie i wylała się fala hejtu. Obserwujący, Polacy, chętnie ukamienowaliby i tego człowieka, za jego wybór, i jego rodzinę, bo go w tym wszystkim wspiera. Żadna inna treść dotycząca śmierci, odchodzenia, nie spowodowała takiego wzmożenia, jak ta o eutanazji, która – jeszcze raz to podkreślę – w Holandii jest legalna. Na nasze postrzeganie eutanazji na pewno wpływa kościół. Musimy zrozumieć, że Holandia jest tak zróżnicowanym krajem, jest tak bardzo multi-kulti, że nie można określić jednego sposobu przechodzenia, czy podchodzenia do tematu śmierci, pożegnania, czy żałoby, który tu obowiązuje.
Reprezentanci różnych kultur robią to inaczej. Rodziny umierających Chińczyków w ogóle nie mówią tym swoim chorym bliskim, w jakim oni są stanie. Nie ma tematu umierania. Nikt tego nie komunikuje. W Polsce też to nie jest tak oczywiste. Ciągle dostaję wiadomości. Ostatnio napisała do mnie lekarka, wyznała, że mimo swojej profesji, wykształcenia medycznego, nie wie, jak swojemu ojcu powiedzieć, że on umiera. Jak z nim rozmawiać. Właśnie dlatego uważam, że ten temat powinien wybrzmiewać w przestrzeni publicznej nie tylko przy okazji 1 listopada. Na „polskim” Instagramie coraz więcej jest treści traktujących o odchodzeniu, pani też to robi w mediach społecznościowych w „Szkole dobrego umierania”. Bardzo mnie to cieszy, bo wielokrotnie widziałam, że można dobrze umrzeć. A co to właściwie znaczy? Wszyscy jesteśmy doulami umierania, a na pewno nimi będziemy. Temat śmierci nas nie ominie. Tyle że kiedy nasz bliski zmagający się z ciężką chorobą mówi nam: „Chciałbym/chciałabym, żeby mój pogrzeb wyglądał tak i tak”, najczęściej reagujemy, odpowiadając: „Nawet tak nie mów, musisz walczyć, wyzdrowiejesz, nie wyobrażamy sobie życia bez ciebie”. Tym samym ignorujemy wolę osoby chorej. Tak często się dzieje. Tak bardzo nie dopuszczamy do siebie tej wizji, że ktoś nam bliski umiera, że zaczynamy praktykować magiczne myślenie pt. „nie mówmy o tym, to się nie wydarzy”. Jednak to tak nie działa. Bardzo często osoby terminalnie chore zastanawiają się, czy one same mogą zaplanować sobie ostatnie pożegnanie, czy mogą w ogóle czegoś w tej sytuacji od życia, otoczenia, najbliższych wymagać. Czy mogą na coś się po prostu nie zgadzać, albo jak zatroszczyć się o własny komfort w chwili umierania? „Dobra śmierć”, „Komfort umierania”. Brzmi dziwnie. Te określenia wywołują u moich obserwatorów największe zdziwienie. Ale umierać dobrze, czy komfortowo, to umierać na własnych zasadach, tak, jak czujemy, w otoczeniu ludzi, których chcemy mieć obok, albo bez żadnego towarzystwa. Chodzi o zdefiniowanie swoich potrzeb. Ale żeby do niego doszło, trzeba w ogóle podejmować temat. „Komfort umierania” to także patrzenie na różne jego płaszczyzny. Oczywiście na tę fizyczną, dotyczącą leków, bólu, pojawiających się mdłości, ale też emocjonalną. Chodzi o to, by móc nazwać to, czego „emocjonalnie” potrzebujemy w chwili, gdy zbliża się śmierć. Jest też płaszczyzna socjalna, normalne funkcjonowanie w społeczeństwie oraz oczywiście duchowa. Bo fakt, że pacjent jest „paliatywny”, wcale nie oznacza, że umrze za moment. To mogą być miesiące, czasem nawet lata. Tacy ludzie nie kładą się i nie czekają na śmierć, na ogół. Oni żyją. Chcą wykorzystywać ten czas, który im został, jednak przy pełnej zgodzie na to, co nieuniknione. Jeśli przez całe życie jeździli rowerem do pracy, będą chcieli nim jeździć najdłużej, jak to będzie możliwe. Ktoś może chcieć mieć paznokcie pomalowane na różowo, ktoś inny jakąś totalnie inną potrzebę. Ale to mogą być bardzo różne tematy, sprawy, dziedziny życia. Skoro kobiety, które szykują się do narodzin swoich dzieci, często decydują, jak ten pokój narodzin ma wyglądać, to dlaczego chory żegnający się z życiem nie miałby wyrazić życzenia, jak wyglądać ma miejsce, w którym będzie odchodził? Wreszcie ważne jest, żeby rodzina zrozumiała, jakie zmiany będą zachodzić w ciele, zachowaniu, potrzebach bliskiego, który odchodzi. Pokazała pani ostatnio talerz z dwoma tostami, trzema jajkami, bo rodzina jednego z pacjentów hospicjum chciała, by ich blisko to zjadł. Bo jedzenie daje siłę – tak mówią. Ale i na to trzeba się przygotować, że chory paliatywnie po prostu z biegiem czasu będzie miał coraz mniejsze potrzeby. Posiłek, który pokazałam, po prostu dla niego jest nie do zjedzenia. I to nie jest tylko „takie polskie”. Muzułmanie też będą namawiać umierających do jedzenia, bo „jedzenie to życie”. Jest jeszcze jedna rzecz, którą chyba najtrudniej nam, jako osobom towarzyszącym, zaakceptować. To nie jest tak, że wszyscy chcą się kurczowo trzymać życia. Są chorzy, którzy tak cierpią, tego cierpienia już tyle znieśli, że oni wizję rychłej śmierci traktują jako uwolnienie, wizję nadejścia ulgi, końca piekła, którego doświadczyli chorując. Każemy tym ludziom „walczyć”, tyle że ta walka ze śmiercią nie ma większego sensu. Ktoś powie, że zdarzają się cuda. Ale to dotyczy także osób starszych, które przecież często deklarują, że już swoje przeżyły, że już są gotowe na śmierć. Pamiętam, jak moja babcia, która była sparaliżowana przez długie lata, a ostatecznie zmarła mając 96, wcześniej, za każdym razem jak żegnaliśmy kogoś młodszego od niej, płakała, pytając, dlaczego nie ona? Że ona już w zasadzie chciałaby odejść. A wtedy u nas włączało się to, o czym pani mówiła: Że przecież musisz poznać wnuki, prawnuki, zobaczyć czyjś tam ślub, doczekać do wydarzenia X. Ucinamy temat, bo się go boimy. A wtedy osoby, które te słowa wypowiadają, które konfrontują się z wizją śmierci, zostają z tym same. Dlatego mówię o „dobrym umieraniu”, bo jest zbiorem bardzo wielu postaw, rozmów, podjętych decyzji, przepracowanych traum. Rzadko zastanawiamy się też nad tym, czy chcemy „dodać życia naszym dniom”, czy „dodać dni do naszego życia”. W kontekście rozmowy o ludziach umierających i podejściu ich bliskich, towarzyszeniu w tym procesie, to jest właściwie kluczowe pytanie. Czytaj też: PigOut wyznaje: Nie jestem autorytetem, nie mówię ludziom „jak żyć” Kategorie: Telewizja
NFZ nie ma pieniędzy, a i tak nimi szasta. Na program Moje Zdrowie wyda trzy razy więcej niż planowałW tegorocznym budżecie NFZ na program Moje Zdrowia zaplanowano 193 mln zł. Będzie kosztować trzy razy tyle. Powód: NFZ za Moje Zdrowie słono przepłaca. Po odjęciu kosztów badań laboratoryjnych poradnie zyskują grubo ponad 300 zł od pacjenta.
Kategorie: Prasa
Marek Jastrząb: Patrioci własnego pępka23.11.2025 Ludzie są różne i jednym odbija, a innym – nie. W myśl powyższego truizmu, wszystek świat gibnął się na lepszą stronę. A że nie każdy wiedział, gdzie ta lepsza strona jest, jednych zawiodło na prawo, drugich popędziło na lewo. Zrobił się szpagat ogólnonarodowy, a świat stanął w rozkroku i od tej pory mówiono o polaryzacji, niemożności porozumienia, o przerzucaniu się etykietkami oraz itd. * Pytanie idioty, czy nim jest, mija się z sensem. Tak jak pytanie szczura o zdrowie kota, gdyż nie uchodzi wdawać się w polemikę z oczywistością. A jednak czynimy tak właśnie: furt i dokolusia powtarzamy, że
Kategorie: Opinie i komentarze
Kobiety mają tam niewiele do gadania. Decydują politycy i duchowniTakie działania są podejmowane we wszystkich pięciu państwach Azji Centralnej – donosi portal Radia Swoboda. W Tadżykistanie naczelny mufti tego kraju, Saidmukarram Abdulkodirzoda, ostro wypowiedział się podczas niedawnego kazania na temat „mody” na botoks, a także wypełniacze i operacje plastyczne wśród kobiet. Nagranie jego wystąpienia wyświetliły w sieci dziesiątki tysięcy użytkowników. Mufti ostrzegał, że islam zakazuje zabiegów kosmetycznych. Potępił fascynację „zastrzykami piękności” i operacjami plastycznymi, podkreślając, że „ciało jest dobrem powierzonym przez Boga”, a za takie postępowanie „trzeba będzie odpowiadać w życiu pozagrobowym”. Wypowiedzi najwyższych rangą duchownych formalnie świeckiego państwa współbrzmią z ograniczeniami wprowadzanymi przez jego instytucje rządowe – wiosną 2024 r. prezydent Emomali Rahmon podpisał ustawę „O uporządkowaniu tradycji, uroczystości i obrzędów”, de facto zakazując „importu, propagowania i sprzedaży odzieży, która nie odpowiada kulturze narodowej”. Za obchodzenie tego prawa grożą wysokie grzywny. Choć przepisy nie precyzują, o jaką odzież chodzi, eksperci oceniają, iż zamysłem ustawodawców był zakaz noszenia ubrań takich, jakie noszą muzułmanki w państwach wyznaniowych – czyli zakrywających całe ciało i twarz. W mediach pojawiają się doniesienia o niewpuszczaniu kobiet w hidżabach na teren instytucji publicznych, takich jak np. szpitale. W Turkmenistanie wygląd zewnętrzny kobiet stał się przedmiotem regulacji państwowych. Po odziedziczeniu w 2022 r. władzy przez Serdara Berdimuchamedowa kobietom zakazano jaskrawego makijażu, rozjaśniania włosów, przedłużania rzęs, paznokci oraz zastrzyków z botoksu. W 2023 r. portal informował, że kobiet nie wpuszczano na pokład samolotów realizujących rejsy międzynarodowe z powodu powiększonych ust i przedłużonych rzęs – rzekomo z uwagi na „zniekształcony wygląd”, przez który systemy bezpieczeństwa nie mogą rozpoznać twarzy. CZYTAJ TEŻ: Polscy turyści biją tam rekordy. Wyprzedza nas tylko jeden kraj W marcu 2025 r. informowano o nieformalnym, lecz egzekwowanym nakazie wobec kobiet pracujących w państwowych urzędach – mężatki muszą zakładać żółte sukienki, a kobiety niezamężne – żółte chusty. – Kiedy władza lub przywódcy religijni dyskutują o botoksie i ubraniach, uciekają od rozmów o bezrobociu, korupcji i rosnących cenach. To sprawdzona taktyka – powiedziała Radiu Swoboda Anora Sadykowa, socjolożka z Duszanbe. – A pod pretekstem ochrony kultury państwa konstruują „idealną kobietę – posłuszną, skromną i pozbawioną prawa głosu – dodała. Elementy podobnej kontroli można dostrzec także w innych krajach Azji Centralnej – uważa Radio Swoboda. W Kazachstanie, Kirgistanie i Uzbekistanie otwarta krytyka zabiegów kosmetycznych nie pojawia się, jednak ograniczenia dotyczące ubioru i wyglądu kobiet są coraz częściej wprowadzane pod pretekstem ochrony „tradycji”. Obawiając się wzrostu wpływów islamu, świeckie władze często wykorzystują temat wyglądu obywateli jako narzędzie kontroli społecznej i ideologicznej. Latem 2025 r. prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew podpisał ustawę zakazującą noszenia w miejscach publicznych odzieży zakrywającej twarz. Nowe przepisy dotyczą nikabu (stroju całkowicie zasłaniającego twarz, pozostawiającego odsłonięte jedynie oczy). W sąsiednim Kirgistanie zakaz noszenia nikabu wszedł w życie w styczniu 2025 r. Wyjątek przewidziano jedynie dla odzieży związanej z wykonywaną pracą lub wskazań medycznych. Za naruszenie tych regulacji grozi grzywna. Deputowani uzasadniali zakaz względami bezpieczeństwa – według władz twarze osób powinny być widoczne i możliwe do zidentyfikowania. Krytycy argumentują jednak, że ogranicza to swobodę wyboru ubioru. Jednocześnie Kirgistan pozostaje jedynym krajem w regionie, w którym dozwolone jest noszenie hidżabu w szkołach i urzędach. W pozostałych krajach Azji Centralnej – Kazachstanie, Tadżykistanie, Turkmenistanie i Uzbekistanie – hidżab jest zakazany w placówkach edukacyjnych, instytucjach państwowych i obiektach rządowych. CZYTAJ TEŻ: Wyzwanie na TikToku i o włos od tragedii. Nastolatkowie podpalili wieżowiec Kategorie: Telewizja
Airbus i Boeing przed dylematem. To mogą być najdłuższe samoloty pasażerskie w historiiTo może być jeden z najbardziej fascynujących pojedynków gigantów lotniczych - Boeinga i Airbusa. W grę wchodzą miliardy dolarów. Aby jednak zwyciężyć, należy opracować nowe wersje flagowych samolotów. Jeśli któraś z nich rzeczywiście powstanie, to zyska miano najdłuższego samolotu w historii przewozów pasażerskich.
Kategorie: Portale
Znamy finalistów "The Voice of Poland". Oni mają szansę na zwycięstwoPółfinał "The Voice of Poland" za nami. Wiadomo, kto powalczy w wielkim finale. Wystąpiło 10 uczestników, a piątka z nich wywalczyła awans do wielkiego finału, który odbędzie się już za tydzień. Fani jak zwykle są podzieleni.
Beata Zatońska
Kategorie: Prasa
Polscy turyści biją tam rekordy. Wyprzedza nas tylko jeden krajJak powiedziała rzeczniczka prasowa sanktuarium fatimskiego Patricia Duarte, pomiędzy styczniem a październikiem 2025 r. przybyło tam w grupach pielgrzymkowych ponad 22,8 tys. obywateli Polski. Liczba Polaków w Fatimie w tym roku, jak zaznaczyła Duarte, jest większa, gdyż wielu z nich przybywa tam indywidualnie lub w małych grupach, których władze sanktuarium nie są w stanie zliczyć. Pomiędzy styczniem a październikiem br. do tej portugalskiej miejscowości dotarło łącznie 510 zorganizowanych grup polskich pielgrzymów. Wśród cudzoziemców odwiedzających Fatimę Polaków wyprzedzają jedynie Hiszpanie, którzy w 605 grupach dotarli w liczbie sięgającej łącznie 38,7 tys. pątników. Trzecią po Hiszpanach i Polakach zagraniczną narodowością są w tym roku w Fatimie Amerykanie. Do portugalskiego sanktuarium przybyło ich w 439 zorganizowanych grupach pielgrzymich 16,5 tys. osób. – Hiszpanie i Polacy nadal są ważną częścią Fatimy. Ich obecność jest tam stała, a nawet w ostatnich latach, jak w przypadku Polaków, nasiliła się. Nie można tego powiedzieć o licznych kiedyś w naszym sanktuarium Włochach, Francuzach czy Niemcach. Ich grono po pandemii koronawirusa znacząco zmalało – powiedziała pochodząca ze wschodniej Portugalii działaczka katolicka Maria Silva. Sanktuarium fatimskie, które w tym roku odwiedziło już blisko 6 mln pielgrzymów z całego świata, jest jednym z popularnych kierunków wśród Polaków m.in. w związku z częstymi wizytami w tej miejscowości pochodzącego z Polski papieża Jana Pawła II. Wiązał on swoje ocalenie w rzymskim zamachu z 13 maja 1981 r. ze wstawiennictwem Matki Bożej Fatimskiej, której święto obchodzone było tego dnia w Kościele. Innymi papieżami, którzy docierali do tego sanktuarium, byli Paweł VI, Benedykt XVI, a także Franciszek. Początek „objawień fatimskich” datuje się na 13 maja 1917 r. Według relacji trojga portugalskich dzieci, które miały doświadczać widzeń przez kolejne pół roku, otrzymały one od Maryi przesłanie wzywające do nawrócenia, pokuty i modlitwy. Zgodnie z przekazem dzieci, przesłanie miało zapowiadać szybkie zakończenie I wojny światowej, a także groźbę kolejnego globalnego konfliktu, jeśli orędzie zostałoby zlekceważone. Czytaj też: Oligopatriarcha. Cyryl kluczowym trybem reżimu Putina Kategorie: Telewizja
Krzysztof Bielejewski: Pomarańczowy rzeźnik amerykańskiego snu23.11.2025 (czyli jak Donald Trump zamienił USA w reality show z rekwizytami z demobilu, oligarchami w roli jurorów i Konstytucją jako ściereczką do szyb – ku uciesze polskiej prawicy) Czy USA jeszcze istnieją? Technicznie – tak. W praktyce? Tylko jeśli za państwo uznamy korporacyjny lunapark zarządzany przez pomarańczowego bufona, z ego jak stadion i empatią jak kartka papieru ściernego. Trump, król spray-tanu, słoń w porcelanie demokracji, wjechał na amerykańską scenę polityczną jak nieskalibrowany buldożer – i pozostał. Bo czemu nie? Nie da się już udawać, że to tylko epizod. Trump to nie błąd systemu – on jest systemem, który zaciągnął
Kategorie: Opinie i komentarze
Krzysztof Bielejewski: Grzegorz Braun i noc długich mózgów23.11.2025 Autor: Obserwator z przerażeniem w oczach i z żółcią w sercu FASZYZM Z MIKROFONEM. OŚWIĘCIM, 2025. ICH PIEKŁO, NASZ WSTYD Gdyby ktoś próbował stworzyć scenariusz idealny dla rosyjskiej telewizji propagandowej, to właśnie Grzegorz Braun – człowiek tak zajadły, że nawet jego cień wydaje się zionąć nienawiścią – zapewniłby mu gotowy materiał. Oto lider Konfederacji Korony Polskiej – tej partii, która jest jak spleśniały bigos: może i kiedyś była świeża, ale dziś już tylko śmierdzi – postanowił wystąpić pod bramą Auschwitz, bo przecież nie ma bardziej godnego miejsca na wygłaszanie bredni, które w normalnym kraju kończą się w sądzie, a
Kategorie: Opinie i komentarze
Polska gotowa do pracy nad planem dla Ukrainy. „Nasz punkt widzenia”W poniedziałek, w obchodzącej 50-lecie niepodległości Angoli rozpocznie się szczyt Unia Europejska – Unia Afrykańska. Przywódcy UE i państw Unii Afrykańskiej (UA) spotkają się w stolicy kraju – Luandzie. Szczyt będzie prowadzony wspólnie przez prezydenta Angoli Joao Lourenco i przewodniczącego Rady Europejskiej Antonia Costę. Unię reprezentować będzie także szefowa KE Ursula von der Leyen. Costa zapowiedział, że na marginesie tego szczytu dojdzie do specjalnego spotkania wszystkich szefów rządów i państw UE. Tematem będzie plan pokojowy dla Ukrainy. Szef polskiego rządu poinformował, że w Luandzie przedstawi polski punkt widzenia nt. planu pokojowego. „Wspólnie z m.in. przywódcami Francji, Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Kanady i Japonii zadeklarowaliśmy gotowość pracy nad amerykańskim planem pokojowym, zgłaszając na wstępie zastrzeżenia do niektórych jego punktów” – napisał Donald Tusk w serwisie X. Na szczyt oprócz premiera Tuska wybiera się także wiceszef MSZ Robert Kupiecki, który odpowiada w resorcie m.in. za kształtowanie i realizację polityki bezpieczeństwa, a także za współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i wsparcie dla Ukrainy. Już na marginesie szczytu G20 w Johannesburgu doszło do spotkania przywódców UE, Kanady, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Japonii na temat Ukrainy. W wydanym wspólnie oświadczeniu liderzy podkreślili, że projekt planu dla Ukrainy negocjowany przez USA jest podstawą wymagającą dalszej pracy. Przywódcy w wydanym dokumencie podkreślili, że „granice nie mogą być zmieniane siłą” i wyrazili zaniepokojenie „proponowanymi ograniczeniami sił zbrojnych Ukrainy, które naraziłyby Ukrainę na przyszłe ataki”. Powtórzyli także wcześniejsze zapowiedzi, że wszelkie elementy planu pokojowego dotyczące UE lub NATO „wymagałyby zgody odpowiednio członków UE i NATO”. CZYTAJ TAKŻE: Zamieszanie wokół planu pokojowego dla Ukrainy. „To projekt Moskwy” Kategorie: Telewizja
Zmiana w emeryturach od 1 grudnia 2025 roku. Na to trzeba uważaćOd 1 grudnia zaczną obowiązywać ważne zmiany dla osób pobierających wcześniejsze emerytury i renty. Chodzi o nowe progi dotyczące dodatkowych zarobków, po przekroczeniu których ZUS może obniżyć lub wstrzymać wypłatę świadczenia. Co istotne, limity te zostają podwyższone, dzięki czemu emeryci i renciści będą mogli dorobić więcej, zanim pojawi się ryzyko redukcji wypłat.
Dominika Górtowska
Kategorie: Prasa
|
Sondaże polityczneAnkietaStudio Opinii
TVN24 - wiadomości, KrajGazeta Wyborcza — kraj
wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu
TOK.fm - Najważniejsze informacje z Polski
TVN24 Biznes i ŚwiatPortaleTVP.Info
300polityka
Dziennik
Wirtualnemedia.pl
CzęstochowaZ serwisów lokalnych Urząd Miasta CzęstochowyPowiat CzęstochowskiDziennik Zachodni - Częstochowa
Gazeta.pl — Częstochowa
wCzestochowie.pl
Częstochowa - samorząd
|
Ostatnie odpowiedzi
15 lat 15 tygodni temu
17 lat 50 tygodni temu